Z uwagi na to, że nie doszedł do skutku przetarg na budowę aresztu w Legnicy, a lubańska placówka całą dokumentację na przebudowę obiektu miała już przygotowaną, udało się środki finansowe przejąć. Prace ruszyły natychmiast. W ciągu roku powstał zupełnie nowy obiekt wchodzący w skład kompleksu aresztu, co pozwoliło wygospodarować w starej jego części więcej miejsc dla osadzonych .
- Aby zaradzić przeludnieniu w areszcie, problemowi który dotyczy takich placówek jak nasza w całej Polsce, trzeba było znaleźć rozwiązanie – mówi dyrektor aresztu Waldemar Czarniecki. - Dzięki budowie nowego obiektu, do którego przeniosła się administracja, udało się zwiększyć pojemność jednostki o 20 proc. Powstało dodatkowych 6 cel, z których największa jest dziewięcioosobowa a najmniejsza trzyosobowa. Nasz areszt jest niewielki a biorąc pod uwagę że funkcjonujemy w rejonie przygranicznym, który jest wyjątkowo kryminogenny, rotacja jest duża. Średnio w ciągu roku przewija się tu około 1000 osób. Myślę, że w tym roku pojemność jednostki, która wynosi na dzisiaj 156 miejsc wymieni się około 7, 8 razy.
Lubański areszt obsługuje prokuratury i sądy w Lubaniu, Bolesławcu, Zgorzelcu i Lwówku. Nie jest to więc mało.
- Z jednej strony był to dobry rok bo nie mieliśmy zdarzeń, które godziłyby jakoś w bezpieczeństwo jednostki – kontynuuje dyrektor. – Z drugiej zaś był trudny ze względu na finanse. Udało się nam go przetrwać dzięki radykalnemu oszczędzaniu oraz szukaniu dodatkowych źródeł finansowania.
Areszt realizuje program unijny „Kapitał Ludzki”, który jest przede wszystkim nastawiony na aktywizację zawodową osadzonych i przy okazji funkcjonariuszy. W jego ramach realizowana jest nauka zawodu dla skazanych, dzięki czemu po wyjściu na wolność będą mieli większe szanse na zatrudnienie. Z kolei funkcjonariusze mogą podwyższać swoje kwalifikacje zawodowe.
- Osadzeni chętnie z tych programów korzystają – podkreśla Waldemar Czarniecki. - W minionym roku realizowaliśmy dwa kursy zawodowe – płytkarza i wykończeń pomieszczeń wewnętrznych – w których uczestniczyło 25 skazanych. Przyniosły one podwójną korzyść. Po wyjściu na wolność osadzeni będą mogli starać się o pracę w tych zawodach a z kolei budynek aresztu zyskał nowe wnętrza korytarzy, które wyremontowano w ramach praktyk.
Dyrektor aresztu jest człowiekiem z otwartą głową, który swój zawód wykonuje z przekonaniem. W październiku ubiegłego roku minęło 25 lat jego pracy w służbie więziennej.
- Nigdy swojego wyboru nie żałowałem – podsumowuje dyrektor. - Czasami się zastanawiam czy się aby zbyt nie zasiedziałem, bo odsiedziałem tu najdłuższy wyrok. Bardzo dawno temu postanowiłem sobie, że jeżeli będzie to zależało ode mnie, to stworzę więzienie przyjazne. Przychodzą tu ludzie, którzy wyrokiem sądowym są pozbawieni tylko i wyłącznie wolności, a nie godności. I pomyślałem sobie, że będzie to więzienie, które nie będzie szare i śmierdzące a wprost przeciwnie – kolorowe i pachnące. I udało mi się. Musimy wziąć pod uwagę, że w tym miejscu znajdują się dwie grupy. Jedna to osadzeni, a druga to służba więzienna. Jeżeli funkcjonariusz ma dobre warunki pracy, to na pewno jakość jego pracy będzie dużo lepsza. Z kolei dla osadzonych przebywanie w przyjaznym areszcie może być przełomem, początkiem nowej drogi. Jeżeli ktoś doszedł do wniosku, że w swoim życiu niczego nie osiągnął, a wręcz przeciwnie zmarnował je, i w wieku 50 lat budzi się na więziennej pryczy, to niekiedy przychodzi opamiętanie.
Oprócz codziennych problemów związanych z nie najłatwiejszymi charakterami ludzi przebywających w placówce, trzeba stawiać czoła także innym. 6 grudnia minął termin, narzucony przez Trybunał Konstytucyjny, odnośnie przeludnienia w więzieniach.
- Jest to problem, wobec którego jesteśmy bezradni – mówi Waldemar Czarniecki. - W momencie kiedy przeludniamy cele możemy być wezwani do sądu. Kilkanaście takich spraw przeciwko mnie już się toczy. Jeżdżę po sądach i tłumaczę się za nie swoje grzechy. A przecież nie wywieszę kartki na bramie, że z powodu braku miejsc nie przyjmiemy już nikogo. Myślę, że nieporozumienie tkwi w czymś innym. Ja rozumiem, że kary krótkoterminowe są bardzo ważne. Wtedy człowiek ma świadomość, że czyn jego nie został bezkarny. Ale czy ludzie powinni trafiać do więzienia na siedem dni – co wiąże się z procedurami i kosztami - nie jestem przekonany. Od kilku lat mamy tu czteroosobową grupę, która zrobiła sobie z aresztu schronienie na zimę. Przez całe lato nie pojawiają się w więzieniu, a kiedy przychodzi jesień idą do pierwszego lepszego marketu, biorą coś z półki i demonstracyjnie wynoszą, tylko po to aby trafić tutaj na 30 dni. Potem wychodzi na kilka dni i robi to samo aby wrócić. I tak przez całą zimę. Opłaca im się to pod każdym względem. Nie dość, że mają tutaj wikt i opierunek, to gdy wychodzą muszą dostać odzież, pieniądze na dojazd do miejsca zamieszkania oraz na jedzenie na kilka pierwszych dni. I nie można z tym nic zrobić.
Lubański areszt w ubiegłym roku zyskał także nowoczesną salę widzeń oraz został wyposażony w monitoring obsługiwany przez 36 kamer. Jest jednym z nielicznych w Polsce, bodajże trzecim, który jako zakład karny typu zamkniętego nie ma posterunków zewnętrznych uzbrojonych. Jednostka jest zabezpieczona elektronicznie. Ponadto wszystkie przejścia są na karty magnetyczne, czyli atrybut strażnika więziennego – wielki klucz - przestał w lubańskim areszcie w ubiegłym roku istnieć.
Z dnia: 2010-01-20, Przypisany do: Nr 2(385)