Anonsowana publikacja w tym opiniotwórczym, ogólnopolskim periodyku to niezaprzeczalny sukces autora o lubańskim rodowodzie, szczególnie kiedy obok niej znajduje się również omówienie książki Bronisława Wildsteina – „Przyszłość z ograniczoną odpowiedzialnością”.
Emanuel Levians w znakomitym eseju pt.„Ślad innego” stwierdził: „Bóg, który przeszedł jest wzorem, na którego obraz istniałaby twarz. Bycie obrazem Boga nie oznacza bycia ikoną Boga, lecz kroczeniem Jego śladem. Iść ku Niemu, nie oznacza tropić ten, nie będącym znakiem, ślad, lecz zbliżać się ku innym, którzy też kroczą śladem”. Czymże jest prawdziwa poezja jak nie właśnie takim ruchem spotkania pomiędzy nawiedzeniem, a transcendencją. Świadczą o tym wiersze Kazimierza Kiljana zawarte w tomiku pt. „Bramy czasu” – to właściwie dojmujące soliloquia, intymny monolog, który przeobraża się, otwiera, integruje z tym, co zewnętrzne, aby w końcu stać się bezpośrednią rozmową ze Stwórcą. Nie tym monumentalnym, patriarchalnym i karzącym ze Starego Testamentu, ale bliskim, przyjacielskim, miłosiernym i wybaczającym, którego obecność należy zarówno do eschatalogii oraz teraźniejszego życia. W jego obliczu objawia się przede wszystkim sama szczerość, natura ważnych i drobnych spraw, bez jakiejkolwiek społecznej czy egzystencjalnej maski, bez zwodzenia takimi, a nie innymi celami, bez przebiegłych usprawiedliwień czy kamuflowania za wszelką cenę własnych słabości, ułomności, niedostatków. Wtedy każdy wers staje się autentyczną konkretyzacją doświadczenia poszukującego sensu istnienia własnego i świata. Konstytuuje nieuchwytną refleksję nie tylko na temat własnej wyjątkowości i jednostkowości, lecz oczyszczającej możliwości wspólnoty z innymi bez gry:
„Zamiast pacierza”
Przyjmij Panie
ten niedzielny wiersz
zamiast modlitwy
(...)
nagromadziło się tak
wiele spraw
które pragnę zmienić
(...)
nie chcę odgrywać roli
Świadomość podmiotu lirycznego ekstrapoluje: odtąd zamiast widzieć w Bogu, świecie, bliźnim rzeczywistość transcendentną, wyznaczaną i utrzymywaną w trwaniu poprzez swoją własną odrębność, odkrywa, że wszelkie spotkanie pojawiające się w doczesności pochodzi z wnętrza Boga i nawet tego, co przedludzkie. Po to, aby w nim poprzez niemal eucharystyczne powtórzenie, mogło ponownie wyrazić powszechną jedność:
„Moje Credo”
W imię Ojca...
pójdę wyboistą drogą
krzyża
ku szlachetnym celom
i Syna...
odnajdę utracone dogmaty
o sensie istnienia
i Ducha Świętego...
wrócę aby podzielić się
prawdą
i zacząć wszystko od nowa
Dlatego anamnestyczna pamięć może iść śladem sakralizującej codzienność przeszłości – przeszłości – wieczność bowiem to nic innego jak odwracalność czasu; źródło i schronienie sytuacji pierwotnej, naznaczonej boskim rytem, z sytuacją aktualną przeniknięta całym bezmiarem tęsknoty ku tradycji. Ten proces immanencji, utożsamienia się z sacrum ma wymiar ponadindywidualny, nie potrzebuje już jakichkolwiek empirycznych poszlak, ponieważ miłość jest ponad poznaniem i stanowi warunek wszelkiej prawdziwej zażyłości.
Bogdan Nowicki
Z dnia: 2010-11-17, Przypisany do: Nr 22(405)