Jeszcze kilkanaście lat temu mało kto słyszał w Bożkowicach (gm.Olszyna) o Barszczu Sosnowskiego. Niestety, znalazł się jeden gospodarz, który postanowił roślinę sprowadzić i uprawiać na paszę dla bydła. Nikt wówczas nie przypuszczał jak wielkim jest ona zagrożeniem. Ogromne kwiatostany, ciekawie powycinane liście, grube łodygi rosnące do czterech metrów, to cechy charakterystycznej Barszczu Sosnowskiego. Ta wydawałoby się niezwykle ozdobna roślina jest wyjątkowo niebezpieczna, bo zawiera w soku silnie „parzącą″ substancję, działającą na skórę człowieka jak kwas solny. Ale to nie jedyne zagrożenia z jej strony. W upalne dni wydziela lotne olejki eteryczne, które wdychane w większych stężeniach mogą wywoływać zawroty głowy, wymioty a nawet zaburzenia świadomości. Gospodarz-pionier Bożkowice opuścił a z jej rozprzestrzenianiem walczą mieszkańcy. Ta niezwykle ekspansywna roślina tworzy zwarte łany, eliminując wszystkie inne gatunki roślin. Zarasta przydrożne rowy, pola, miedze. Najbardziej pokrzywdzoną osobą w Bożkowicach jest pani Janina Celewicz, sąsiadka rolnika-eksperymentatora, której barszczem zarasta pole, miedze a pojawia się też w obejściu. Na własną rękę próbuje walczyć z groźną rośliną, ale pomimo całego wysiłku ponosi fiasko za fiaskiem. W ubiegłym roku, przy próbie jej wykoszenia, pomimo starannego ubrania ochronnego tak dotkliwie została poparzona, że znalazła się w szpitalu. Razem z wspierającą ją siostrą interweniowały w Agencji Restrukturyzacji Rolnictwa i w gminie. Pojawiła się straż miejska oraz przedstawiciel urzędu, dla którego wizyta ta zakończyła się poparzeniem i również pobytem w szpitalu.
- Nasz brat wciąż miał uczulenie i żaden lekarz nie był w stanie stwierdzić, z czego ono się bierze – wspomina pani Lidia, siostra. – Zmarł, a ja dzisiaj myślę, że przez ten barszcz.
Kobiecie, a w zasadzie całej wiosce, nikt nie chce pomóc. Barszcz Sosnowskiego podporządkowuje sobie coraz rozleglejsze tereny. Pojawia się już w sąsiednich wsiach. Kilka tygodni temu mieszkanki Bożkowic ponownie zwróciły się o pomoc do agencji, gminy i po raz pierwszy do starostwa. Liczą, że może tutaj znajdą ratunek. Niemłoda już kobieta walczy z upiorną rośliną co dnia. Ale sama nie jest w stanie sobie poradzić. Ktoś musi pomóc jej i innym mieszkańcom, zanim Barszcz Sosnowskiego rozrośnie się jeszcze bardziej.
Z dnia: 2011-07-06, Przypisany do: Nr 13(420)