- Tak gdzieś od dwudziestu lat kiedy mamy jakieś wybory zawsze wokoło się bębni jak ważny jest mój głos, jak się on liczy, że bez niego to system upadnie, a potem wszyscy o tym zapominają, zaś wybrańcy dbają tylko o siebie i swoje partie, które dają im chleb – stwierdza z zażenowaniem jeden z mieszkańców Lubania.
Tego rodzaju żale i pretensje to norma, i to one najczęściej stoją za wszechpanującym zniechęceniem do polityki. Czy jednak – jak mawia satyryk Marcin Daniec – na tych „piorunów w Warszawie, którzy robią co chcą” naprawdę nie ma rady? Tak najczęściej myślimy z rezygnacją, tymczasem nie jesteśmy tak całkiem bezradni i bezbronni. Poza samym aktem wyborczym gdzie możemy powiedzieć „Panu dziękujemy”, pewien promyk nadziei pojawia się już teraz wraz z wprowadzeniem okręgów jednomandatowych do Senatu. Wybrany w nich parlamentarzysta odpowiada przed swoim elektoratem a nie przed liderem partii. To istotna zmiana jakościowa. Wykorzystując ten pretekst powinniśmy pójść za ciosem jeszcze dalej. Tak jak to się dzieje w praktyce życia politycznego np. Wielkiej Brytanii trzeba naszym wybrańcom wręcz narzucać konkretne, takie prawie że zlecone, zadania do wykonania. Na spotkaniach przedwyborczych dużo obiecują, a potem wciągnięci w klimaty warszawskie o tym zapominają. By tak nie było, by odzyskać wiarę w demokrację i w sens uczestnictwa w wyborach trzeba skonkretyzować nasze relacje z nimi na zasadzie: oddamy na pana(ią) głosy jeśli zobowiąże się pan(i) publicznie i na piśmie, że zajmie się naszymi bolączkami na forum państwa. Wiemy, że nie jest to panaceum na całe to zło, ale coś trzeba robić. Niech taki potem w trakcie kadencji wykaże się, że składał interpelacje i zapytania poselskie, naciskał w resorcie, nagłaśniał problem itp. Będzie inaczej, to mu „podziękujemy”.
A zatem żeby ten czas kampanii przedwyborczej nie był zwykłą paplaniną, spróbujmy hasłowo wygenerować kilka tematów ważnych dla nas, a którymi można by zainteresować naszych pretendentów do mandatu. Na dobry początek zgłaszamy dwa, które już znalazły się na łamach ZL. Pierwszy dotyczy zliberalizowania gospodarki w sferze zadrzewień (nr 16, str. 3), drugi – zamieszczony w dzisiejszym wydaniu – skupia się na kwestii tzw. ciężaru realnego (str. ...), który jest kulą u nogi przy regulowaniu stosunków własnościowych na naszej wsi. Może ktoś ma propozycje lepsze i ważniejsze? Proszę bardzo. Może tak odzyskamy sens uczestnictwa w wyborach.
Z dnia: 2011-09-26, Przypisany do: Nr 18(425)