Na jednej scenie lubańska widownia mogła podziwiać gwiazdy pierwszej wielkości szklanego ekranu i estrady - Krzysztofa Ibisza, Tomasza Stockingera i Jacka Kawalca oraz towarzyszące im aktorki Ewę Lorską i Julitą Kożuszek. Zabawne dialogi, skecze i brawurowo wykonywane piosenki trafiły doskonale w gusty wymagającej lubańskiej widowni. Tryskające humorem widowisko zadowoliło nawet najwybredniejszych widzów. Humor, taniec, miłość i śpiew. Każdy tu znalazł coś dla siebie – rewię, kabaret, varietes, musical z odrobiną liryki. Tytułowe blondynki aktorki a także dwóch aktorów i tajemniczy reżyser spotykają się w dawnym PRL-owskim domu kultury „Świt” w Bieszczadach, aby przygotować program artystyczny, z którym mieli wystąpić w Chicago. Tak naprawdę była to opowieść o marzeniach, przyjaźni, miłości i teatrze! Całość wieńczy żywiołowa rewia kabaretowa połączona z błyskotliwą konferansjerką Krzysztofa Ibisza.
Było na co popatrzeć. Aktorzy od pierwszych scen mieli doskonały kontakt z widownią, co zaważyło na świetnej atmosferze. Po przedstawieniu łowcy autografów mieli możliwość ich zdobycia, zamieniania kilku słów z gwiazdami a nawet zrobienia sobie zdjęcia. Żadna z wielkich sław nikomu nie odmówiła. Wszystkie plotki jakoby Ibisz czy Stotinger mieli przewrócone w głowie - jak donoszą brukowce - zupełnie się nie potwierdziły. Krzysztof Ibisz aby zaprzyjaźnić się z miastem, w którym miał po raz pierwszy wystąpić, przyjechał do Lubania wiele godzin wcześniej. Po naszych ulicach wędrował już od południa. Kiedy został rozpoznany natychmiast wokół niego zebrał się tłumek fanów, z którymi ucinał sobie pogawędki. Jak powiedział w rozmowie z ZL, Lubań bardzo mu się spodobał. Ocenił je jako urokliwe pełne czaru miasteczko, w którym człowiek dobrze się czuje. I już za to warto Krzysztofa Ibisza polubić.
Z dnia: 2011-12-07, Przypisany do: Nr 23(430)