Opinie, poglądy, komentarze...
Piractwo komputerowe jest to działalność polegająca na łamaniu prawa autorskiego poprzez nielegalne kopiowanie i posługiwanie się własnością intelektualną bez zgody autora lub producenta utworu i bez uiszczenia odpowiednich opłat. Ale czy ta definicja ma zastosowanie w każdym przypadku?
* Lidia Geringer de Oedenberg, Poseł do Parlamentu Europejskiego, Członkini Prezydium Parlamentu Europejskiego
- Na wstępie wyjaśnijmy sobie, co wolno użytkownikowi po przeczytaniu tekstu “wszelkie prawa zastrzeżone, kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione”? Polska Izba Książki zaproponowała ostatnio, by na jednej z pierwszych stron każdej publikacji dokładnie wyjaśniać czytelnikom, co jest dozwolone przez prawo autorskie i zamieszczać np. taką informację:
„Możesz mnie pożyczyć koledze i rodzinie. Możesz mnie zeskanować, możesz skserować, ale nie jestem przeznaczona do masowej dystrybucji. Pisało, ilustrowało i wydawało mnie sporo ludzi – oni także muszą z czegoś żyć!”Pomysł spodobał się także polskim prawnikom, którzy na co dzień zajmują się zagadnieniem praw autorskich: „Od bardzo wielu lat, nie tylko na polskim, ale i zagranicznym rynku istnieje tendencja do czynienia różnego rodzaju zastrzeżeń i ostrzeżeń odnośnie możliwego wykorzystania książek lub wydawnictw płytowych przez osobę, która je nabyła. Służą one, oczywiście w pewnym sensie, jako narzędzie prewencyjne, zapobiegające naruszeniom praw, czyli po prostu tzw. piractwu. Z drugiej jednak strony, taka polityka zakazowa, jeśli chodzi o rozpowszechnione utwory, wprowadza w błąd. Nie jest bowiem prawdą, że osobie, która zakupi książkę lub płytę, wolno ją tylko czytać lub, co najwyżej, odstawić na półkę i podziwiać ją w swoich zbiorach.”
Polskie prawo pozwala na kserowanie książek czy kopiowanie płyt. Ba, pozwala nawet na udostępnianie skopiowanych treści – o ile udostępniamy je rodzinie czy znajomym i nie czerpiemy z tego materialnych korzyści. Doszło jednak do sytuacji, w której wydawcy, by zapobiec piractwu nie mówią całej prawdy w kwestii możliwości wykorzystywania książek bądź płyt. Zaproponowany przez Polską Izbę Książki pomysł mógłby odkłamać wiele istniejących mitów na temat piractwa. Podczas gdy właściciele praw autorskich bronią bardzo restrykcyjnych przepisów, z drugiej strony istnieje grupa ludzi walczących o liberalizację prawa, które według nich już nie przystaje do obecnej rzeczywistości. Do tych drugich należy coraz prężniej działająca i popularna Partia Piratów. Jednakże, niedawno byliśmy świadkami dość paradoksalnej historii, której główną bohaterką stała się znana niemiecka bloggerka z Partii Piratów – Julia Schramm. Jej publikacja Click Me: Confessions of an Internet exhibitionist, wydana przez Random House, należący do molocha z branży – Verlagsgruppe, została właśnie „spiracona”. Schramm otrzymawszy zaliczkę za książkę w postaci 100 tys. euro, musiała zrzec się na kilka lat praw do niej na rzecz wydawcy. Gdy pirackie kopie publikacji autorki – piratki ukazały się w internecie Random House szybko poczynił kroki, by je z sieci usunąć… Widać, że gdy w grę wchodzą pieniądze nawet ci, którzy najgłośniej wypowiadają się na temat wolności w sieci i dostępu do informacji – popierają prawo, wcześniej przez nich określane jako „obrzydliwe” i wydawców porównywanych do „mafii, handlującej treścią.” Trzymając się jednak litery prawa autorskiego, w czasach, kiedy je tworzono udostępnianie kopii rodzinie czy znajomym (bez czerpania z tego materialnych korzyści) wyglądało inaczej niż dziś. Nie mając definicji, kto jest znajomym możemy myśleć, że jest nim np. każdy kto kliknie “like” na FB, a może cała społeczność w sieci?
Z dnia: 2012-10-24, Przypisany do: Nr 20(451)