Kazimierz Lech i Dragan Sotirovič to nazwiska, które bardzo często są wymieniane w najnowszej historii Lubania, powiatu lubańskiego a właściwie miasta Leśna. Głównie w kontekście grabieży legendarnych skarbów Zamku Czocha.
- Razem z przyjaciółmi postanowiliśmy zająć się tą tematyką. I cóż się okazało w wyniku naszych badań? Prawdopodobnie tym osobom przez wiele minionych lat po prostu dorabiano tzw. „gębę”. Tymczasem w dokumentach nie wykazano ich powiązania z kradzieżami – mówi kustosz Archiwum Państwowego w Lubaniu Barbara Grzybek.
Jak zapewnia nasz historyk - kwerenda jest szeroko zakrojona: w dolnośląskich archiwach państwowych, w Instytucie Pamięci Narodowej we Wrocławiu oraz w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Wszystko to w kontekście działania Armii Krajowej na tym terenie po zakończeniu II wojny światowej. Okazuje się, że rzeczywiście Dragan Sotirovič przebywał na tym terenie i był prawdopodobnie pierwszym burmistrzem Leśnej. Informacje na ten temat znaleźć możemy w publikacji Tomasza Balbusa wydanej przez wrocławski IPN.
- W dokumentach, które znajdują się w Archiwum Państwowym w Lubaniu nie ma wzmianki o tym kim był Sotirovič. Pojawia się za to Kazimierz Lech – kontynuuje Barbara Grzybek. - Jest raptem kilka dokumentów sygnowanych jego podpisem, są jednak one bardzo ciekawe i odnoszą się do jakiś skarbów. Jest w nich mowa ogólnie o kosztownościach przechowywanych w skrzyniach, budynkach itd.
Okazuje się jednak, że już w lutym 1946 roku Kazimierz Lech znika z kart oficjalnych dokumentów Zarządu Miasta w Leśnej. Co się dalej z nim działo i dlaczego tak nagle urywa się ślad po nim w leśniańskich dokumentach? Do odpowiedzi na te pytania potrzebne są szczegółowe badania w Instytucie Pamięci Narodowej we Wrocławiu.
- Jesteśmy na początku tych badań, ale wcześniej Krzysztofowi Łukowskiemu z Jeleniej Góry udało się dotrzeć do łączniczki Dragana Sotiroviča – pani Jadwigi Łamasz, która 5 lipca spotkała się z nami i opowiedziała nam o swojej działalności jako łączniczki w oddziale Draży Sotiroviča w okolicach Lwowa, miejscowość Czyszki, i o jego przyjeździe do Leśnej – mówi kustosz Barbara Grzybek.
Okazuje się, że rzeczywiście pełnił przez dwa miesiące funkcję burmistrza Leśnej, a następnie dostał dokumenty od Berlinga i w brawurowy sposób, przez Pragę i Wiedeń, uciekł na Zachód. Potem wydał wspomnienia, w których możemy przeczytać o jego ucieczce. Po wojnie zajmował się wywiadem. Co ciekawe, w tych wszystkich archiwalnych materiałach nikt nie wspomina o skarbach i rabunkach, a wręcz przeciwnie - Sotirovič miał bardzo dbać o morale swojego oddziału, tępił wszelką niesubordynacje, pijaństwo itd. Potem pojawia się Kazimierz Lech – burmistrz Leśnej w latach 1945-1946, syn Stanisława, ur. 1 sierpnia 1924 roku w Woli Małej, członek Armii Krajowej.
- To wszystko sprawia, że rabunek skarbów dalej pozostaje niewyjaśnioną tajemnicą – mówi kustosz lubańskiego Archiwum Państwowego. - Wiemy, że w roku 1951 Kazimierz Lech został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa w Lubaniu i skazany na 1,5 roku za sabotaż i kradzież. To, co go obciążało, to przynależność do Armii Krajowej. Na pewno, co wynika z dokumentów, z kradzieżą związany jest Karol Orlicz – referent w Referacie Kultury i Sztuki Starostwa Powiatowego w Lubaniu.
13 września 1949 roku sporządzono protokół, z którego dowiedzieć się można, jakie cenne obiekty kultury i archiwalia zostały przez Karola Orlicza zrabowane i zostały mu „zakwestionowane”, jak określił to sąd w Jeleniej Górze. Jednak jak naprawdę wyglądała sytuacja grabieży po II wojnie światowej to kwestia, którą wciąż trzeba ustalić i pozwolą na to dalsze badania prowadzone przez Barbarę Grzybek.
- To bardzo istotne, bo jak stwierdziła pani Jadwiga Łamasz, rzucanie takich oskarżeń to dorabianie „gęby” Armii Krajowej, ponieważ choćby w gazetce „Na Straży” z 15 września 1945 roku możemy przeczytać bardzo znaczący dla zrozumienia tej sprawy i klimatu tamtych lat artykuł zt. „Chłopcy z referatu śledczego” – podkreśla Barbara Grzybek.
Tekst ten jest dość ciekawym źródłem, z którego wyłania się obraz nowy i dotąd raczej nie upowszechniany w społecznej świadomości, choć wielu jest takich, którzy doskonale te powojenne czasy pamiętają. W tym niewielkim artykuliku (zachowaliśmy tu także pisownię oryginalną) czytamy, że „...Młodzi chłopcy, pracujący dla dobra Państwa Demokratycznego, jadąc do Lubania marzyli tylko o jednym małym pokoju. Dziś gdy by im kto o tym powiedział, gotowi są strzelać, albo przeprowadzić rewizję, szabrując co się da. Kierownik Ref. Śledczego, och! to groźny człowiek. Wystarczy by wiedział że gdzieś jest zegarek złoty, garnitur, czy futro, a już składa dyrektorski podpis i trzech czy pięciu szabrowników idzie na rewizję. Nasz Referat Śledczy pracuje od godz. 8-ej do 6ej, gdyż po 6-tej. musi spylić naszabrowane trofeje. Z miną wesołą, z workiem na plecach, idą wywiadowcy do Bajki. Najpierw handelek, potem bimberek, a potem jak Bóg da. Może do domu? Może do paki? Ale to wszystko jedno, to wszystko dla idei.” Tyle gazetka „Na Straży”, Nr 91 z 15 września 1945 roku. Trochę żartobliwie, ale w gruncie rzeczy całkiem obrazowo przedstawiono sytuację, jaka miała miejsce w naszym regionie tuż po zakończeniu II wojny światowej.
Wróćmy jednak do badań Barbary Grzybek i poczynionych przez nią ustaleń. Okazuje się bowiem, że z dokumentów łatwiej dowiedzieć się co się działo w Lubaniu w średniowieczu niż w latach czterdziestych, czy pięćdziesiątych XX wieku. Nie wiadomo nic o milicji obywatelskiej. To wszystko wymaga gruntownego przejrzenia. Kwerenda wymaga wiele czasu i badań w różnych miejscach.
- We wrześniu bądź październiku postaramy się przedstawić wyniki naszych dociekań – na to liczymy – zapowiada Barbara Grzybek.
Obecny stan badań nie wskazuje jednoznacznie, że Kazimierz Lech był złodziejem, ale również tego nie wyklucza. Możliwe, że w czasie II wojny światowej rzeczywiście był patriotą walczącym w Armii Krajowej, a po jej zakończeniu mógł stać za grabieżami. Jak podkreśla kustosz lubańskiego Archiwum Państwowego - jedno drugiego nie wyklucza. Chodzi tutaj przede wszystkim o rzetelne badanie historii, a nie odkrywanie tajemnic, które nie jest osadzone w konkretnych faktach i dokumentach. Zdarzenia, które się powoli odsłaniają, rzucają zupełnie nowe światło na pojawiające się do tej pory informacje. Czy dzięki kwerendzie Barbary Grzybek i pomocy Krzysztofa Łukowskiego oraz innych osób uda się ustalić szczegóły wydarzeń sprzed blisko siedemdziesięciu lat? O tym na pewno będziemy informować na łamach Ziemi Lubańskiej.
Z dnia: 2013-07-25, Przypisany do: Nr 14(469)