Nudziara odebrała mój telefon „halo” tak smętnym, że pomyślałam o nadchodzącej zimie. Jak zwykle musiałam ją trochę zagadać, przebić się przez ten szary garniturek, żeby ogarnęła temat. A temat zwalał z nóg, tylko kretyn by tego nie chwycił. Sama nie wiem czemu muszę brać ją do każdej akcji, mimo że zawsze trzeba ją ciągnąć za kark i zawsze wynajduje mi masę nieważnych problemów. Potem przecież jakoś znikają. Ale co tam, nie ubędzie mi, zawsze do niej dzwonię, niech się poobraca w świecie, niech ma trochę w życiu ciekawostek. Ogarniasz to? - pytam.
Nudziara i Pasjonatka to moje przyjaciółki. W taki właśnie sposób opisywały mi – każda z osobna - swoją rozmowę z dzisiejszego poranka. Znam je nie od dziś. Razem robią bardzo fajne rzeczy, stanowią zespół idealny, dlatego często w duchu płaczę ze śmiechu, kiedy słucham ich wzajemnego narzekania na siebie. Pasjonatka – mała wariatka, ma mnóstwo pomysłów, ale jej słomiany zapał gaśnie szybko, a brak dbałości o szczegóły stał się już legendarny wśród znajomych. Nudziara w życiu chyba nic nie wymyśliła i odstrasza wszystkich swoimi krytycznymi uwagami, ale kiedy już zdecyduje się coś zrobić, możecie mieć pewność, że to się uda. Kiedyś kłóciły się ustawicznie. Właściwie nie wiem, czy mogę powiedzieć, że były to kłótnie. Pasjonatka na fali wściekłości rozpowiadała znajomym o tym jak strasznie nudziarska jest Nudziara i o tym, jak straszliwie dusi i niszczy wszelkie inicjatywy i kreatywność. Nudziara wtedy zamykała się w swoim domu i siedziała nastroszona w głuchej ciszy, zgrzytając ze złości zębami, od czasu do czasu sarkając tajemniczo na temat pomysłów z księżyca i urywania się z choinki. Zdarzało mi się przywoływać je do porządku. Pasjonatko, czy to ładnie tak gadać komuś za plecami, wymyślać bzdury, zapominać o pomocy? Nudziaro, czy potrafisz docenić Pasjonatkę? Co byś bez niej zrobiła? Na szczęście Nudziara i Pasjonatka mają jakiś wspólny język - wychowywały się w jednej piaskownicy i obecnie grają do jednej bramki. Łatwo je pogodzić u mnie w kuchni robiąc im blok czekoladowy – przysmak z ich dzieciństwa i zaganiając je do jakiejś roboty. Zawsze wtedy mam ochotę puścić im kawałek Pudelsów „Nie pierwszy raz zrobił się kwas”, ale wolę sobie darować błyskotliwość. Cóż - z nimi jestem w stanie sobie poradzić.
Gorzej, jeśli po jednej stronie mam nudziarskie instytucje i pasjonackie środowisko. Ci będą musieli poradzić sobie sami. Chociaż może warto by spróbować z blokiem czekoladowym... Tylko gdzie ta kuchnia?
Anna Łagowska
Z dnia: 2013-09-27, Przypisany do: Nr 18(473)