Jak poruszać się po Dzikim Zachodzie?
Treść niniejszego rękopisu odnaleziona została w starym ranczu, w którym wakacje spędzała część naszej redakcji. Z pożółkłych kartek spogląda mądrość ponadczasowa – oto doświadczony podróżnik (lub może podróżniczka) dzieli się swoją wiedzą, zdobytą z wielkim trudem i w pocie czoła z innymi wybierającymi się tym samym szlakiem, poszukującymi przygody. Cierpliwych zachęcamy do jego poznania w całości, gdyż pod koniec tekstu podzielimy się z nimi jedną mała uwagą, nadającą mu nowy sens. Niecierpliwych zachęcamy do przeczytania ostatniego zdania. Póki co, niech przemówi rękopis: „Dziki Zachód to przestrzeń trudna i nieprzebyta. Jest tu mnóstwo miejsc do odkrycia i stworzenia, dlatego kusi śmiałków. Panuje tu jednak dziki chaos i prawo pięści, więc miłośnikom przygody zalecam daleko posuniętą ostrożność. W kilku punktach opisać mogę najważniejsze zasady poruszania się po rubieżach, a jeśli uda mi się czyjeś życie czy zdrowie ochronić, będzie to dla mnie wystarczającą nagrodą. Po pierwsze – znaj, gdzie wchodzisz. Dziki Zachód to nie świat cywilizowany. Speluny udają tu salony, kloaki klomby, biura wyglądają jak obory. Nie patrz na napisy nad drzwiami, bo nie zawsze one zresztą tam są, patrz co robią ludzie, kim są, jak się do siebie odnoszą, co i jak mówią. Jeśli już wiesz gdzie jesteś – zachowuj się tak, jak w tym miejscu wypada. Nie rób speluny w salonie, kloaki w klombie i obory w biurze. Po drugie – znaj, do kogo mówisz. Jeśli znajdziesz się tam, gdzie wszyscy w apaszkach na nosie siedzą i twarz zakrywają – nie dziw się, że nie będzie to salon a latryna. Nie rozprawiaj w takim miejscu o poważnych rzeczach, bo to urąga dobremu wychowaniu, tu niezobowiązujące wypadałoby poruszać tematy. A gdy w samo południe wychodzisz na plac, by spotkać przeciwników, pomyśl chwilę. Pogłoski, że tu się zawsze strzelają, są przesadzone. Tu się dogadać muszą, bo mało ich jest. Po trzecie – znaj, co mówią. Zapewne z krainy, z której przybywasz znasz ludzkie fenomeny – gawędziarzy urodzonych, galopujących nie na koniach a na historiach, zbierających nie majątek a ludzki poklask. Jeśli myślisz, że tu ich nie ma – mylisz się. Niejeden śmiał się ze mnie i moich mądrości a potem z rozdziawioną gębą słuchał o herosach co jedną ręką dwie brygady nieprzyjaciół położyli i głową kiwał i trunki w barze stawiał. Dziki Zachód mirażami kusi, tu spotkasz ludzi żyjących marzeniami, bystrych, złaknionych przygody, żądnych sukcesów. Jak się zasłuchasz a potem obudzisz z pustymi kieszeniami, to mnie się nie skarż, bo po czwarte – jak nie wiadomo co chodzi, to wiadomo o co chodzi. Po piąte – znaj, co mówisz. Zdawać Ci się może w tym chaosie i dzikości, że zasad tu żadnych nie ma a ludzie tu mieszkający serc nie mają ani uszu. Błąd. W krainie, z której przybywasz, nie krzyczysz komuś pod domem, że jest głupi, brzydki i z lewej strony łoża, nie rób tego i tu. I choćbyś był głodny przygody i sukcesów, nie ściemniaj za dużo, bo tu ludzie tylko wyglądają na prostych i łatwowiernych. Reputację stracić możesz w pięć sekund i w pięćdziesiąt lat jej nie odbudujesz.” Wakacje minęły a my mimo to serwujemy czytelnikom ten podróżniczy tekst, znaleziony na starym ranczu. Czy uważamy, że, niczym w filmie „Powrót do przeszłości” przeniosą się oni w czas westernów? Cóż, powód jest inny. Poradnik ten nic a nic nie stracił na aktualności. Wystarczy tylko za każdym razem wymienić słowa „Dziki Zachód” na „internet” lub „cyberprzestrzeń”.
(Anna Łagowska)