Pani Ewa Wojciechowska z córeczkami zajmuje mieszkanie komunalne po nieżyjących rodzicach. Na świecie jest zupełnie sama.
- Nie mam ani mamy, ani taty, ani rodzeństwa, ani babć czy cioć, do których mogłabym zwrócić się po pomoc, czy choćby po radę – zwierza się pani Ewa. - Muszę ze wszystkim radzić sobie sama. A nie jest to łatwe. Szukam różnych rozwiązań i dlatego przyszłam do pani po pomoc, bo już nie wiem co robić, szczególnie, że zbliża się zima. A to wszystko dla dzieciaków, bo dla nich każda matka zrobi wszystko.
Nasza bohaterka to 33-letnia lubanianka. Jej córeczki mają – jedna 9 lat, zaś druga 4 miesiące. Ojciec starszej łoży na jej utrzymanie niewielkie alimenty, ojciec niemowlęcia - obecnie przebywający w więzieniu – również zgodził się płacić alimenty. Ale zanim wyrok się uprawomocni minie trochę czasu. Tymczasem pani Ewa korzysta z pomocy opieki społecznej w postaci dodatku mieszkaniowego, zasiłku rodzinnego i jako matka samotnie wychowująca dzieci. Jak wiadomo nie są to wielkie pieniądze, które ledwo wystarczają na przeżycie, a co dopiero na inwestowanie. A mieszkanie w starym budownictwie wymaga przed zimą wielu napraw.
- Chciałabym, aby ktoś pomógł mi rozwiązać problem z junkersem, który jak mówi specjalista, grozi wybuchem - ze łzami w oczach mówi pani Ewa. – Drzwi wejściowe również pilnie wymagają wymiany. Nie dość, że są nieszczelne, przez co w mieszkaniu jest zimno, to przy mocniejszym pchnięciu mogą wypaść. O okna staram się w administracji od jakiegoś czasu, ale nie ma na nie pieniędzy. Część mi wymieniono, pozostałe jednak ledwo się trzymają. Gdyby znalazł się ktoś życzliwy i bezinteresownie pomógł mi w rozwiązaniu palących potrzeb mojej rodziny byłabym ogromnie wdzięczna. Proszę mi wierzyć, nie jest mi łatwo prosić, ale dla dzieci każda matka zrobi wszystko. Wierzę, że są dobrzy ludzie, którzy przyjdą z pomocą mojej rodzinie. Już doświadczyłam życzliwości otoczenia. Wiele rzeczy, które mam dostałam od koleżanek i znajomych, za co jestem im ogromnie wdzięczna.
Na razie pani Ewa pracy nie podejmuje ze względu na karmionego piersią niemowlaka. Zdaje sobie jednak sprawę, że gdy nadejdzie już czas odstawienia maluszka, też ze znalezieniem zatrudnienia nie będzie łatwo, bo wykształcenie ma jedynie podstawowe.
- Bardzo bym chciała pracować i doczekać dnia, kiedy wezmę swoją wypłatę – marzy pani Ewa. - Mogłabym kupić dzieciom wreszcie coś, o czym marzą, dać im radość. Sama stanęłabym na nogi i wreszcie byłabym niezależna od innych.
To jest przyszłościowe marzenie naszej bohaterki. Na razie ona, a przede wszystkim dzieci, aby przetrwać nadchodzącą zimę, pilnie potrzebują junkersa, drzwi i okien. Jeśli ktoś byłby zainteresowany pomocą rodzinie, prosimy o kontakt z redakcją tel. 75-64-64-564. Warto być dobrym, bo dobro zawsze wraca.
(Teresa Kraska)
Z dnia: 2014-09-11, Przypisany do: Nr 17(496)