To jednak nie jest ono ciemną kartą,
Bo w nim są także piękne chwile,
Dla których żyć i cierpieć warto!
(OLSZYNA) 27 września br. w Sali Ślubów olszyńskiego Urzędu Stanu Cywilnego miała miejsce kameralna uroczystość związana z złotymi małżeńskimi jubileuszami Jadwigi i Edwarda Jagiełło oraz Józefy i Jana Kończyk. Podczas tego wydarzenia nie mogło zabraknąć burmistrza Leszka Leśko, który pełnił honory kierownika USC, a także zastępcy kierownika USC Barbary Kosowskiej-Zielińskiej i przewodniczącego Rady Miejskiej Wiesława Wypycha.
- Przypadł mi dzisiaj ten wielki zaszczyt uczczenia wraz z wami waszego 50-lecia pożycia małżeńskiego. Złote gody są dla was dniem wspomnień i okazją, by podziękować za wszystko, czego dokonaliście w życiu – powiedział do jubilatów burmistrz Leszek Leśko. - Były to chwile radosne i szczęśliwe, ale nie brakowało też momentów ciężkich i naznaczonych smutkiem. Wspólnie udało się jednak pokonać te trudy życia, które wspólnie pokonujecie aż do dzisiaj.
Podczas uroczystości jubilaci odnowili przysięgę małżeńską. Potem przyszedł czas na wręczenie medali „Za długoletnie Pozycie Małżeńskie”, które przyznał jubilatom Prezydent RP Bronisław Komorowski. Podczas dekoracji burmistrz wspominał nieobecną na uroczystości Józefę Kończyk – wieloletniego nauczyciela języka polskiego, znakomitego pedagoga i wychowawcę młodzieży, prosząc, by małżonek przekazał jak pozdrowienia i serdeczne gratulacje. Jak podkreślał burmistrz Leszek Leśko - na żaden medal nie pracuje się tak długo. Na ten trzeba poświęcić aż 18.250 nocy.
Jak olszyńscy małżonkowie wspominają półwiecze swego małżeństwa? Czego potrzeba dwojgu ludziom, aby wspólnie przeżyć tylu lat?
- Były dobre i złe dni, ale razem wytrwaliśmy. Zmagaliśmy się z różnymi przeciwnościami, ale jedno drugiemu pomagało i dzięki temu wciąż cieszymy się sobą, swoimi dziećmi i wnukami – stwierdziła Jadwiga Jagiełło.
50 lat temu ludzie nie mieli internetu, ani nie było serwisów społecznościowych. Ludzie się jednak spotykali, poznawali i… zakochiwali, tworząc potem rodziny.
- My poznaliśmy się jak to zwykle wtedy bywało - na potańcówce. Nie znaliśmy się wcale, to był kompletny przypadek, ale od tego się zaczęło – wspominał Jan Kończyk. - U nas bywało tak, jak w każdym małżeństwie, dobrze i źle. Po tych 50 latach cieszymy się, że wciąż jesteśmy razem, mamy córkę i syna oraz dwie wnuczki.
Na koniec - po życzeniach, uściskach i gratulacjach - przyszedł czas na toast, tort, garść wspomnień o Olszynie sprzed lat i rozmowy o nadziejach na przyszłość.
(Artur D. Grabowski)
Z dnia: 2014-10-12, Przypisany do: Nr 19(498)