Pan Tadeusz pochodzi z Mościsk niedaleko granicy, obecnie polsko-ukraińskiej. Kiedy miał niecałe szesnaście lat – a był to rok 1946 - razem z ojcem zadecydowali, że będzie kontynuował naukę na wyższym poziomie, w prywatnej szkole mechanicznej w Przemyślu, który wówczas znajdował się już za granicą.
- Nie było w tamtym czasie regularnych transportów do Polski, trzeba było się na nie zapisywać – wspomina pan Tadeusz. – Ojciec zapisał mnie na któregoś lipca, a sam miał przyjechać następnym. Niestety, następnego nie było, ponieważ nagle granica została zamknięta. W Przemyślu zostałem zupełnie sam. Dobrze, że ojciec opłacił mi szkołę do końca roku szkolnego i kwaterę do kwietnia. Jednak czas szybko leci i kiedy upływał termin mojego wiktowania na kwaterze, nie wiedziałem co robić. Zdesperowany poszedłem do cioci mieszkającej w Przemyślu, aby mnie na jakiś czas przyjęła. I tak się stało. Zamieszkałem z nią i jej rodziną do wakacji. Było strasznie ciasno, ale jednak miałem dach nad głową.
Pan Tadeusz miał babcię, która po powrocie z Syberii osiedliła się w Grabiszycach. Nigdy wcześniej jej nie widział. Do niej wybrał się zaraz po zakończeniu roku szkolnego, chcąc ją poznać, a może też poszukać pomysłu na swoją przyszłość. Nie chciał jednak - jak sugerowała mu rodzina - zostać na gospodarce, chciał do czegoś w życiu dojść. Wydawało się, że przyjazd w te tereny na wakacje „państwa” z Bydgoszczy jest zrządzeniem losu, bo wkrótce po wakacjach ów letnik ściągnął do Bydgoszczy pana Tadeusza, oferując mu kwaterę u siebie i możliwość dalszego uczenia się w szkole kolejowej. Mijały miesiące i wszystko by się dobrze układało, gdyby nie fatalna pomyłka. Gospodarz, myśląc, że nasz bohater ukradł zięciowi wojskowe spodnie, doniósł na niego na milicję. Ta, po wielogodzinnych przesłuchaniach, w końcu dając wiarę zapewnieniom chłopaka, wypuściła go, ostrzegając przed gospodarzem.
- Musiałem z kwatery odejść i jedyna droga, jaką widziałem, to zaciągnięcie się do wojska – kontynuuje wspomnienia pan Tadeusz. – Niestety, odmówiono mi. I wtedy z pomocą pospieszył mi szkolny kolega, a właściwie jego mama, która mnie przygarnęła do swojego licznego stadka. Męża jej rozstrzelano i dzielna kobieta musiała radzić sobie sama. W ten sposób udało mi się skończyć szkołę. A kiedy odebrałem świadectwo, postanowiłem podjąć pracę w lubańskiej Elektrotrakcji, późniejszych ZNTK Lubań, ponieważ chciałem być oparciem dla mojej schorowanej po Syberii babci mieszkającej już wówczas w Lubaniu. Ona jednak wkrótce wyjechała, a ja zostałem z dziadkiem, również Sybirakiem. Ożeniłem się, niestety nieszczęśliwie. Ale nie o tym dzisiaj mowa. Wkrótce zostałem skierowany na kurs spawaczy do Gliwic i do pewnego czasu wszystko układało się dobrze. Ale ponieważ lubiłem żartować i chyba jest we mnie trochę przekory, nie podobało się to przełożonym, więc spodziewałem się, że przy najbliższej redukcji zostanę zwolniony. Uprzedzając ten fakt zwolniłem się i poszedłem do PKP. Najpierw rok jeździłem w parowozie, a potem - po kursie, który zdałem z wyróżnieniem - jako maszynista na lokomotywach spalinowych. Służba na kolei uchroniła mnie przed wojskiem. Mogłem więc nadal skupiać się na pracy i życiu osobistym. W pracy osiągnąłem sukces, bo zostałem w którymś momencie instruktorem na lokomotywowni w Węglińcu. I to był spory awans, bo miałem pod sobą dziesięć lokomotyw spalinowych i osiem parowozów. Te drużyny były pod moją pieczą. W sumie na kolei przepracowałem czterdzieści cztery lata. Ożeniłem się też ponownie i tym razem szczęśliwie, bo razem jesteśmy prawie pięćdziesiąt lat.
Pani Bronia, o której mowa – również mająca kolejowy rodowód - jest kobietą pełną ciepła i nadal, pomimo upływu lat, wpatrzoną w swojego męża. Świetnie gotuje, a bigos pani Broni nie ma sobie równych, o czym mogę zaświadczyć pod przysięgą. Opowieść o panu Tadeuszu można by snuć w nieskończoność, bo jego historia jest przebogata w interesujące wydarzenia a przy tym nasz bohater ma pamięć zadziwiającą i ciekawe spostrzeżenia. Wrócimy jeszcze do pana Tadeusza w przyszłości, bo ma on opowiedzieć kolejną odsłonę swojego życia.
(Teresa Kraska)
Z dnia: 2014-11-04, Przypisany do: Nr 20(499)