Tuż przed Wigilią, u Olka, który za kilka miesięcy skończy dwa lata, zdiagnozowano bardzo złośliwy nowotwór siatkówki.
- Zaczęło się od tarcia oczka i jednego zdjęcia. Często denerwujemy się na to, że na zdjęciu oczy wychodzą czerwone. Ja przeraziłam się, kiedy zobaczyłam, że na zdjęciu jedna ze źrenic mojego kochanego synka jest biała – opowiada Gosia Mertuszka, mama Olka. – Wiedzieliśmy, że to bardzo niedobry objaw.
Niestety rodzina miała rację, w taki sposób dostrzegalny bywa u małych dzieci siatkówczak. Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka bardzo szybko podjęli kroki i w ciągu tygodnia Oluś otrzymał pierwszą chemię. Potwierdzono, że leczenie jest do pewnego stopnia skuteczne, czyli udaje się przystopować rozwój guza, jednak aby uratować jego życie należy usunąć oko.
- Ktoś powie - cóż z tego, przecież to nie koniec świata, zostaje drugiego oczko – mówią Beata i Waldemar Mertuszkowie, dziadkowie Olka. – Ale to nie jest tak, nie chodzi o względy estetyczne, tylko o groźbę całkowitej utraty wzroku. Siatkówczak Olka ma podłoże genetyczne, w każdej chwili można spodziewać się nowych guzów, również w drugiej gałce, co wtedy?. Tymczasem wcale tak nie musi być, za granicą siatkówczaki skutecznie leczy się, ratując oboje oczu. Niestety to nie jest w Polsce i taka kuracja kosztuje fortunę. Zebraliśmy wszystkie dostępne nam środki, będziemy walczyć o refundację. Nasze starania nie wystarczają. Nie spodziewaliśmy się, że będziemy kiedykolwiek prosić o pomoc, ale bardzo prosimy wszystkich, jeśli mogą, by pomogli, oddając 1% podatku lub przekazując darowiznę. Każda najmniejsza kwota ma znaczenie, jeśli będzie nas więcej.
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z pomocą" udostępniła Olkowi subkonto, na które można wpłacać pieniądze (numer w ramce na str.14 – Aleksander Szymański).
(AŁ)
Z dnia: 2015-02-26, Przypisany do: Nr 4(507)