Według nich na przykład każda ofiara wypadku drogowego to pijany i naćpany pirat drogowy, który sam wyeliminował się z puli genetycznej gatunku. Jeśli fakty w sposób oczywisty temu przeczą – tym gorzej dla faktów. Nic nie pomagają komentarze zdroworozsądkowo nastawionych dyskutantów. Taniec okropności i wzajemnego podbijania sobie bębenka trwa w najlepsze, nie liczą się uczucia rodzin ofiar, nie liczy się zwykła ludzka przyzwoitość. Próżno czekać jakiejkolwiek interwencji, bo wolność wypowiedzi w internecie jest rzeczą świętą i bardzo odważny musiałby być redaktor, który sprzeciwiłby się temu prawu. Co prawda mówił de Tocqueville, że wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innego człowieka, ale widać za mały to dla nas autorytet, byśmy stosowali się do jego myśli…
I tak o ofiarach działań opisanych przez legnicką prokuraturę (temat z okładki), możemy dowiedzieć się że „na pewno nie są bez winy, (sprawca) miał pieniądze, więc to wykorzystały”. Kto inny dziwi się, „cóż to za dziewczynki, że umawiają się na randki”. Jeszcze inni twierdzą, że (tu nieładne słowo) „same się pchały”. A kolejni „chcą zobaczyć twarze tych dziewczynek” i ocenić ich niewinność, kierując się ilością zastosowanego przez nie makijażu i zrobionych sobie zdjęć. Dzieci, które wykorzystano, które zmanipulowano, którym dorosły zrobił nieodwracalną krzywdę, doczekują się tu istnego procesu czarownic. Mówi się, że człowiek nie jest w stanie zawrócić rzeki kijem a prostowanie ludzi, którzy mylą się w internecie jest synonimem syzyfowej pracy. Jednak to, co internauci piszą jakoś tam odwzorowuje co jednemu lub drugiej w duszy gra. Więc może nie zostawiajmy tego bez echa, bo milcząc, dajemy zgodę na coś wyjątkowo paskudnego – obwinianie ofiar.
Niestety nie one pierwsze i nie one ostatnie. Wiele ofiar przestępstw, nie tylko seksualnych spotyka się z podobnym traktowaniem, co nierzadko powoduje totalną bezradność i załamanie. Bo jak to? Przecież komuś coś złego się stało. Ma się źle, trzeba wyciągnąć rękę z pomocą. Jak za późno, to trzeba opłakać. Pomóc rodzinie. Okazać życzliwość przynajmniej – tak mówią fundamentalne zasady naszej kultury. Tu nie trzeba religii, wartości, książki o filozofii. Tak mówi serce, że sami byśmy wtedy oczekiwali od ludzi wsparcia i pomocy. A jednak nie… Skądś biorą się takie zdania jak „same się prosiły”, „nie trzeba było chodzić w krótkiej spódnicy”, „po prawdzie to wcale nie musiał się tam pchać”.
Czasem, stając naprzeciw jakiegoś wyjątkowo paskudnego zachowania, zastanawiamy się – co trzeba mieć w głowie, żeby mówić/zrobić coś takiego? Skąd się to bierze? Psychologowie twierdzą, że obwinianie ofiar ma podstawę w ludzkim myśleniu i to tak silną, że bardzo trudno z nią walczyć. Jest to jeden z wielu skrótów myślowych, jakie uwielbiamy stosować, a jakie mszczą się na nas, wpuszczając nas w gęste maliny - niestrudzona wiara ludzi w sprawiedliwy świat. Być może brzmi to dziwnie, ale tak właśnie jest, dzięki temu tłumaczeniu zachowanie ludzi obwiniających ofiary jest zrozumiałe, ba, logiczne. Działanie tego mechanizmu zostało udowodnione sprytnymi eksperymentami i badaniami korelacyjnymi.
Jak się to dzieje? Zajrzyjmy do głowy komentatora, nawołującego do procesu czarownic.
Na wieść, że komuś zdarzyło się coś okropnego, odczuwamy bardzo silne i nieprzyjemne uczucia. Jak to, ktoś wsiadł do samochodu i zginął? Jak to, jedenastolatka została wykorzystana? Jak to ktoś wyszedł i nigdy nie wrócił? Jeśli to zdarzyło się ot tak, komuś, po prostu, to może zdarzyć się nam lub komuś najbliższemu, prawda? Przecież to krzywdzące, złe, straszne i niesprawiedliwe! Przecież złe rzeczy nie powinny się zdarzać dobrym ludziom (czyli takim, jak ja)! Jedynym sposobem na odzyskanie równowagi psychicznej i pozbycie się uwierającego poczucia pękania świata na kawałki, jest, no właśnie – odzyskanie wiary w sprawiedliwy świat. Skoro złe rzeczy nie zdarzają się dobrym ludziom, a jednak ta zła rzecz się komuś zdarzyła oznacza to, że ten ktoś jest zły. Zasłużył na to swoim postępowaniem… Komentarz gotowy! Enter! Wyślij! I tak to niestety działa. W trylionie różnych przypadków. Najczęściej obrywają ofiary przemocy seksualnej, bo seks jest sprawą dla wielu wstydliwą a zarzuty dla wielu ludzi wychowanych wśród bzdur typu „nie znaczy tak” są niezrozumiałe. W efekcie możemy mieć wrażenie, że sprawcami gwałtów i molestowań są spódnice, szpilki, dekolty bądź ciemne parki. Do przysłów i powiedzonek przeszło obwinianie ofiar przemocy domowej, bo przecież coś zawsze było nie tak, więc sama się prosiła. Oberwać może jednak ofiara innego wypadku, wydarzenia, przestępstwa. Nie musiało jej/jego tam być. Na pewno coś było na rzeczy.
Nie dążę do tego, by zacząć palić na stosie internautów, zatoczylibyśmy wtedy błędne koło. Dążę do tego, że na automatyzmy i pułapki ludzkiego myślenia nie ma innej recepty jak refleksyjność. Jeśli widzimy, że znajomi błądzą, spróbujmy wyprowadzić ich z błędu, ale przede wszystkim zastanawiajmy się, co sami myślimy i co, i w jaki sposób mówimy o innych. Wróćmy razem do krytycznego momentu, w którym wali się świat – tak, stało się coś złego, tak może stać się i nam. Tak, czujemy się źle. Zróbmy coś z tym - nie piszmy komentarza, tylko idźmy do ludzi i z nimi pogadajmy po ludzku o tym, że nam smutno. Albo zróbmy cokolwiek dobrego. Pomaganie innym pomaga na smutek i strach.
(Anna Łagowska)
Z dnia: 2015-02-26, Przypisany do: Nr 4(507)