Kiedy dwa lata temu prowadziłem kolekcjonerskie negocjacje z jednym z niemieckich antykwariuszy z Neunkirchen nie spodziewałem się, że w kolejnym mailu przeczytam, iż zarówno on jak i jego matka, a siostra Alfreda Wernera, pochodzą z Olszyny. Idąc za przysłowiowym ciosem korespondowałem dalej i oto perełka - unikalny szkicownik ręki kantora zawierający blisko 350 akwarelek i rysunków indywidualnych domostw, budynków publicznych i pejzaży okolic Olszyny i nie tylko. Dzisiaj przedstawię Państwu z konieczności wybrane pojedyncze obrazki z charakterystycznych miejsc, których już nie ma lub wyglądają obecnie inaczej.
Od pani Dietmut Werner otrzymałem krótki list, jednak jakże cenny pod względem zawartej treści. Było kilka dat, a co najważniejsze motywacja powstania unikalnej kolekcji. Alfred Werner urodził się w 1892 roku. W Olszynie pojawił się w wieku 45 lat i objął posadę kantora i nauczyciela w jednej z olszyńskich szkół. Nie pochwalał ideologii nazistowskiej jednak sumiennie wypełniał swoje szkolne obowiązki. Wybuch wojny w 1939 roku i związany z nią postępujący pobór młodych chłopców, a później mężczyzn, do niemieckiej armii nasunął mu ciekawy pomysł systematycznego inwentaryzowania tych domostw, z których synowie i ojcowie trafiali do wojska. W swoim szkicowniku, podzielonym na pięć części, przez pięć lat zarchiwizował ponad 95 proc. zabudowy prywatnej, gdzie na każdej karcie oprócz obrazka malowanego kredką, ołówkiem, piórkiem, a najczęściej farbkami akwarelowymi, znajdują sie nazwiska i imiona mieszkańców, adres, a także imię i nazwisko żołnierza, wraz z datą powołania do służby.
Szkicownik stanowił podstawę do przygotowania malowanej ręcznie karty pocztowej, oczywiście z widokiem rodzinnego domu, którą otrzymywała rodzina po to, aby wysłać ją wraz z życzeniami na front. Oczywiście w zamyśle było podtrzymanie więzi i morale przebywającego daleko żołnierza. Kiedy do służby powoływany był kolejny poborowy z danej rodziny na istniejącym szkicu kantor Werner dopisywał kolejne imię i datę. Oprócz widoczków z Olszyny znajdują sie również malunki z pobliskich Biedrzychowic, Krzewia Małego, Ubocza, a także Nawojowa, Bolesławca i Lubania. Jest też urokliwy widok Śnieżki. Od Dietmut Werner uzyskałem informację, że ojciec „wyprodukował” tym sposobem blisko 1500 dedykowanych pocztówek.
Kantor Werner nie był jedynym uzdolnionym plastycznie nauczycielem. Od 1910 roku uczył w szkole w Olszynie Dolnej Georg Sprenger. Jego rysunki piórkiem, a także akwarele i obrazy olejne szybko znalazły uznanie i zdobiły nie tylko prywatne domy, ale także budynki rządowe w Legnicy. Rysunki Sprengera ilustrowały lokalne książki i plakaty. Pod koniec lat dwudziestych szkoła uległa likwidacji, a Georg Sprenger został przeniesiony do Szkoły Dębowej (niem. Eichschule – przyp. red.).
Istotne zmiany nastąpiły w olszyńskich szkołach wraz z wybuchem II wojny światowej. 26 sierpnia 1939 roku powołani zostali do służby wojskowej dwaj nauczyciele Szkoły Głównej (niem. Hauprschule – przyp. red.) - Käbisch i Klose. Ten ostatni, w stopniu porucznika, jako adiutant batalionu, walczył w Polsce i Francji. Zginął nieszczęśliwie w wypadku z koniem pod Głogowem. Pogrzeb ze wszystkimi honorami wojskowymi odbył się w marcu 1941 roku na cmentarzu w Olszynie. Po wybuchu wojny z Rosją kolejny nauczyciel Szkoły Głównej Erich Peikert, oficer z I wojny światowej, został wcielony do armii. W trakcie trwania wojny ze szkół odchodzili mężczyźni, a w ich miejsce pojawiły się kobiety - Ilse Sprenger, Senta Penzholz oraz pani Werner.
Alfreda Wernera ominęła służba wojskowa. Z powodu zbliżającego się frontu w wieku 57 lat został powołany wiosną 1945 roku do miejscowego Volksturmu i szczęśliwie nie znalazł się w ogniu działań bojowych. Przez wczesne lata powojenne udzielał nauki gry na fortepianie. Dobrze wspominał polskiego chłopca, którego rodzina zajęła dom Bohmsów. Był wybitnie uzdolniony muzycznie i szybko też nauczył się niemieckiego. Jedna z uczennic kantora odprowadzała go w drodze na dworzec kolejowy, podczas jednej z ostatnich ewakuacji i po kryjomu, za łzami w oczach - jak wspominał kantor - wręczyła mu na drogę 2,5 kg mięsa.
Kiedy w 1946 roku wraz z rodziną został przymusowo wydalony do Niemiec zabrał tylko najpotrzebniejsze rzeczy osobiste - szkicownik pozostał w budynku mieszkalnym obok Szkoły Głównej w Olszynie. Przed wyjazdem udało mu się umówić z sąsiadem, który miał być deportowany do Niemiec późniejszym transportem, aby zabrał szkicownik. Tak też się stało. W ten sposób pięcioletnia praca, wprawdzie zabrudzona i zawilgocona, trafiła do właściciela. Alfred Werner zmarł w Niemczech w 1977 roku.
Dużą trudność sprawił mi dobór prac i szkiców. Chciałoby się wszystkie, ale objętość strony z trudem pozwala na kilka. Dlatego też skupiłem się na tych, które przedstawiają charakterystyczne miejsca widziane okiem autora ponad 70 lat temu. Dzisiaj nieco inne, niektórych już nie ma...
(Zbigniew Madurowicz)
Z dnia: 2015-07-31, Przypisany do: Nr 14(517)