Zakochana w Indiach
Leżę na trawię. Bosymi nogami dotykam indyjskiej ziemi. Pod głowę podkładam sobie cały mój dobytek, przenośny domek na parę miesięcy koloru niebieskiego. Mój sześćdziesięciolitrowy plecak, w który zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.Chociaż jestem w pozycji poziomej, wydaje mi się, że zaraz się uniosę i będę latać. Ze szczęścia.Kręci mi się w głowie z nadmiaru wrażeń.Kiedy tylko pomyślę o dniu wczorajszym, czuję dziwne ukłucie gdzieś w samym środku mojego brzucha. To takie epicentrum energii, które na sekundę zostaje zamknięta, aby za chwile siłą wewnętrznych mięśni wyrzucić ciepłą falę uczuć, która najpierw zalewa serce, a następnieprzez całe ciało dociera do samych kończyn. Motyle w brzuchu. Niech sobie mówią co chcą o tym zwariowanym kraju, ja się zakochałam. Podobno Indie można pokochać od pierwszego wejrzenia lub tak samo szybko znienawidzić. Trafiony zatopiony.
Więcej w bieżącym numerze Ziemi Lubańskiej.