Obóz jeniecki w Lubaniu, jak pamiętamy, istniał od początku pierwszej wojny światowej. Był jednym z wielu obozów rozmieszczonych w Niemczech i - jak inne - służył do odizolowania żołnierzy wrogich armii oraz jako źródło taniej siły roboczej. Przebywali tu głównie jeńcy rosyjscy, których w samym wrześniu 1914 r. wzięto do niewoli z 94 tysiące.
Cały obszar obozu zajmował kilka hektarów i znajdował się na terenie dzisiejszych ogródków działkowych - za koszarami Straży Granicznej. W swoich zbiorach posiadam unikalne fotografie obozu, wykonane w dniu 17 maja 1916 r. z pokładu sterowca "Sachsen". Widzimy na nich dziesiątki drewnianych, ogromnych baraków mieszkalnych, podzielonych na sektory wysokimi płotami. Żołnierze przywożeni z frontu wschodniego nierzadko byli chorzy na cholerę, dyzenterię oraz na bardzo groźny i zakaźny tyfus plamisty. Dlatego po dostarczeniu ich na do obozu, natychmiast przeprowadzano dezynfekcję i odwszawianie. Nowoprzybyli jeńcy, zanim zostali rozlokowani w obozie, musieli przejść wielodniową kwarantannę. Do ich pilnowania przydzielono żołnierzy z pospolitego ruszenia, tzw. Landwehry. Jeńcy otrzymywali bardzo skromne przydziały jedzenia, pościeli i odzieży. Na jednego jeńca przypadało dziennie 85-90 g białka, 30-40 g tłuszczu i 475-500 g węglowodanów. Ci którzy pracowali otrzymywali dawki większe o 10%. W roku 1916 te skromne przydziały zostały jeszcze zmniejszone tak, że w obozie nieustannie panował głód.
Życie codzienne jeńców, regulowane ścisłymi przepisami obozowymi, było bardzo monotonne.
Więcej w bieżącym numerze Ziemi Lubańskiej.