Na otwarcie sezonu zespół z Lubania udał się do Pieńska na mecz z Hutnikiem. Po nienajlepszej grze Łużyce uległy gospodarzom 0:1. Lepiej ekipie znad Kwisy poszło w drugim meczu. Przed własną publicznością Łużyce pokonały Woskar Szklarska Poręba 2:1. Pierwsza połowa należała do gospodarzy, którzy swoją przewagę udokumentowali bramkami Piaśnika oraz Gawroniuka. Kiedy na początku drugiej połowy drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką został ukarany piłkarz gości wydawało się, że jest po meczu. Tymczasem Woskar zdołał się podnieść i zaczął grać lepiej. Wyrównał się mecz, a kwadrans przed końcem także siły. Los odesłanego do szatni piłkarza gości podzielił Bojdziński. Mimo to wydawało się, że nic ekipie z Lubania stać się nie może. W końcówce jednak po wrzutce Walczaka piłkę głową do siatki gospodarzy wpakował Rudnicki. Ludzie trenera Łukasza Kowalskiego uwierzyli, że punkt jest w ich zasięgu. Woskarowi po kopii bramkowej akcji udało się zdobyć drugiego gola, ale tym razem asystent dopatrzył się pozycji spalonej strzelca i gol nie został uznany. W trzeciej kolejce Łużyce natomiast zagrały w Gryfowie Śląskim z Gryfem. Miejscowi rozpoczęli sezon od dwóch porażek i chciał się przełamać. Widać to było od początku spotkania. Gospodarze grali agresywnie i z pomysłem. Już w 9. min powinno być 1:0, ale piłkę po strzale Serdecznego z trudem nad poprzeczką przeniósł Chochel. Później swoje okazje mieli Schonung, Marzec oraz Wiedro. Goście, w składzie których pojawiło się dwóch Brazylijczyków (Damiao Paes de castro oraz Jonatas Teixeira silva jardim) starali się odgryzać kontrami. W bramce gospodarzy Opolski spisywał się jednak bez zarzutów. W 25. min z rzutu rożnego piłkę w pole karne wstrzelił Schonung, najwyżej wyskoczył do niej Khodzamkulov i było 1:0. W przerwie trener gości Krzysztof Gajewski na boiskowe wydarzenia zareagował trzema zmianami. M.in. na boisku pojawił się Kościecha, który w 63. min popisał się solową akcją, w finale której uderzeniem w długi róg dał swojej drużynie remis. Łużyce grały dużo lepiej, stwarzały sytuacje, ale piłkę meczową mieli Roskowiński oraz grający trener gospodarzy Robert Rodziewicz. Pierwszy z wymienionej dwójki zbyt słabo uderzył będąc w sytuacji sam na sam z Chochelem. Drugi natomiast kapitalnie uderzył z rzutu wolnego, ale piłka trafiła tylko w spojenie słupka z poprzeczką.
Więcej w bieżącym numerze Ziemi Lubańskiej.