- Przygoda z fotografią zaczęła się u mnie w sumie z racji mojej osobowości i charakteru. Zawsze musiałem (albo raczej chciałem) robić coś ciekawego w wolnym czasie, co będzie odskocznią od nauki, czy pracy. Różne aktywności sportowe, granie na instrumentach klawiszowych, czy właśnie fotografia – mówi Paweł Zatoński.
Aparaty fotograficzne towarzyszyły mu od dziecka, ale jak wspomina z uśmiechem, były albo zabawkowe, albo zupełnie amatorskie - i tak samo je traktował.
- Muszę jednak przyznać, że legendarny Zenit i albumy ze zdjęciami były zawsze w moim domu obecne za sprawą taty. Klisza, ciemnia, różne foto-sprzęty, które dzisiaj są wręcz muzealne… - wspomina. Dopiero dwa lata temu, gdy przestał grać na instrumentach klawiszowych, w ich miejsce z marszu weszła fotografia. Zgrało się to z pewnym zakładem.
Więcej w bieżącym numerze.