Przy ul. Robotniczej w Lubaniu stoi dom, który zamieszkuje kilka rodzin. Większość to właściciele mieszkań. Dwa zajmują najemcy lokali komunalnych. I o ile z jednym z lokatorów – pomimo jego podeszłego wieku i związanymi z tym ograniczeniami – nie ma problemu to drugi przyprawia sąsiadów o nerwicę.
Pan Jan mieszkał pod tym adresem od urodzenia. Po śmierci mamy został w lokalu sam. I zaczęło się… Ponieważ mężczyzna ma problem alkoholowy to o mieszkanie nie dość, że nie dba, to jeszcze totalnie je dewastuje.
- Janek nie mieszka tu już od dawna – mówi sąsiadka. - Wyprowadził się poza Lubań do kumpla o podobnych zainteresowaniach. Ale ten swój wielki syf zostawił i tak jest do dziś. Jakiś czas temu wpadł tu na chwilę, a ja korzystając z okazji zwróciłam mu uwagę, żeby uprzątnął to wysypisko śmieci. Powiedział mi wówczas, że załatwia właśnie kontener i wszystko załatwi. Jak się okazało, było to kłamstwo. Oszukał mnie i jeszcze naciągnął na pieniądze. Pożyczyłam mu je bo zamydlił mi oczy opowieścią, że pracował w Niemczech i pieniądze ma, tylko nie przy sobie, a bardzo potrzebuje. Oczywiście wszystko to nie było prawdą. Kiedyś była tu policja i stwierdziła, że widzieli już swojej służbie wszystko, ale takiego syfu jak w jego mieszkaniu nigdy.
Podłoga i każdy kąt mieszkania usłane butelkami, puszkami, papierami, foliami i resztkami jedzenia. Ale nie to jest najgorsze. Najgorsze są poustawiane w różnych miejscach butelki, słoiki, a nawet folie wypełnione moczem. Sąsiedzi boją się, że kiedyś może to być jakaś bomba ekologiczna. I trudno się im dziwić.
Więcej w numerze.