Na uprawianie boksu zdecydował się w roku 1962. Na swoim koncie miał wicemistrzostwo Polski i wielokrotne mistrzostwo Dolnego Śląska. Wysportowany pan Jerzy był przez całe lata okazem zdrowia. Po zakończeniu czynnej kariery sportowej rozpoczął pracę trenerską, która trwała do 1976 roku. Dzięki niemu wielu młodych ludzi odnalazło się w sporcie. Na emeryturę przeszedł w 1990 roku.
W lipcu ubiegłego roku rozpoczął swoją ostatnią walkę… z rakiem. Niedawno przegrał ją. Odszedł w wielkich cierpieniach, pozostawiając w żalu i rozgoryczeniu swoich najbliższych.
- Nie musiałby tak cierpieć gdyby lekarze chcieli mu pomóc – skarży się dwudziestoletnia wnuczka pana Potamana, Aneta Gruba. – Kiedy przyszły takie chwile, że nadziei na wyzdrowienie dziadka już nie było, a my jako rodzina nie mogliśmy nic zrobić aby ulżyć jego bólowi, jedyną szansą na godne umieranie była opieka szpitalna ze specjalistami i dostępem do środków uśmierzających ból.
Gdy nadchodziły chwile wyjątkowego cierpienia byłego boksera, rodzina wzywała pogotowie, które przyjazdu najczęściej odmawiało argumentując to wiekiem i jednostką chorobową pacjenta.
Zdarzało się, że najbliżsi sami wieźli go do szpitala bo jakieś substancje wydobywały mu się przez ranę na zewnątrz. Tam zaszywano go jedynie - bez szczególnych oględzin - i odsyłano do domu twierdząc, że nie chcą narażać pacjenta na bakterie.
- Dziadek umierał w ogromnych cierpieniach w domu, na naszych oczach, a my nie umieliśmy mu pomóc – wspomina Aneta. – Ból z pewnością musiał odczuwać wielki, skoro przez otwartą ranę żołądek wychodził mu na zewnątrz. Lekarz pierwszego kontaktu twierdził, że jego miejsce jest w szpitalu z dostępem do mocniejszych niż morfina środków uśmierzających ból i specjalistów.
Aneta była ukochaną wnuczką pana Jerzego, on z kolei ukochanym dziadkiem. Dużo czasu spędzali razem. Stary bokser przygotowywał młodą osobę do życia, budził w niej pasje, wytyczał horyzonty. Dzisiaj nie ma go już wśród nas a dziewczyna jest pełna żalu i goryczy, że nie pozwolono dziadkowi godnie umrzeć. Tyle walk w swoim życiu stoczył i z każdej, nawet przegranej, wychodził z honorem. Tą o życie przegrał w dramatycznych okolicznościach.
Więcej czytaj w drukowanym wydaniu "Ziemi Lubańskiej"
Z dnia: 2008-04-22, Przypisany do: Nr 8(343)