Początek dramatu
O dramacie Adama pisaliśmy na naszych łamach w 2003 roku. Przypomnijmy w skrócie jego historię. Rodzina państwa Hajowych z Zaręby, bo o nich tu mowa, składała się z sześciorga rodzeństwa. Matka przed śmiercią uregulowała sprawy spadkowe jedynie wobec córki Krystyny, przekazując jej niewielką część ojcowizny. Pozostałe dzieci miały się podzielić po równo.
- Było nas w domu sześcioro - wspomina Krystyna Turowicz, siostra Adama. – Ojciec urządzał awantury, bił mamę a nas wyganiał z domu. Aby się utrzymać ciężko pracowaliśmy na gospodarstwie. Sytuacja polepszyła się trochę, kiedy brat Adam skończył 16 lat i poszedł do pracy. Łożył na nas pieniądze, a do tego potrafił zrobić wszystko w domu i w polu. Był podporą całej rodziny. Tymczasem teraz spotyka go taka tragedia.
Dramat Adama rozpoczął się tak naprawdę w listopadzie 1999 roku, kiedy to brat Włodzimierz postanowił uregulować sprawy spadkowe dotyczące pozostałej części gospodarstwa. W sądzie stawiła się cała szóstka rodzeństwa. Wszystko trwało zaledwie kilka minut. Rodzeństwo ze słów sędziego zrozumiało, że każdy dostał po jednej szóstej. Jak się później okazało, całość odziedziczył z mocy ustawy Włodzimierz, czego sam do śmierci był nieświadomy, bo wyroku nikt nie odebrał. Wkrótce potem zachorował na raka i dwa lata później zmarł. Adam spokojnie mieszkał na swojej ojcowiźnie nie wiedząc, że nie ma tu dla niego miejsca. Prawda ujrzała światło dzienne dopiero po śmierci Włodzimierza. Spadkobiercami całej tej części okazały się tylko dzieci Włodzimierza – Żaneta i Paweł. One wkrótce wzięły sprawy w swoje ręce, uregulowały formalności w sądzie, postarały się o wyrok eksmisji dla niechcianych lokatorów, po czym gospodarstwo – razem z Adamem i jego rodziną - sprzedały. Nabywcą okazał się najbliższy sąsiad. W międzyczasie żona naszego bohatera po ciężkich zmaganiach z chorobą zmarła a on sam się tym wszystkim załamał. Zaczął pić. Jego córeczkę wzięła na wychowanie Krystyna Turowicz, siostra Adama, która nie mogła patrzeć na warunki w jakich musiała żyć mała Ewelinka. Poza tym obiecała umierającej, że zajmie się dzieckiem.
- Zgadzam się, brat miał cztery lata na znalezienie nowego mieszkania – mówi Krystyna Turowicz. – Ale jak miał to zrobić? Składał podania do wójta o przydzielenie lokalu, bo przecież pieniędzy aby sobie je kupić został wyrokiem sądu pozbawiony. W gminie rozkładali bezradnie ręce. Nie pomagały prośby o ponaglenie przydziału jakiegokolwiek lokum.
Na bruk
Nowy właściciel w którymś momencie rozebrał komin w domu zajmowanym przez Adama, podobnie postąpił z ubikacją, odciął mu światło. A kiedy to nie pomogło, w ostatnich dniach października postanowił ostatecznie pozbyć się niechcianego lokatora. Wyważył mu drzwi z futryną, zdemolował mieszkanie, zerwał podłogę, część mebli i rzeczy osobistych Adama wyrzucił z domu a niektóre z nich spalił.
- Wezwaliśmy policję bo przecież sąsiad to robi bezprawnie – płacze pani Krystyna. – Niech tę eksmisję, jeśli musi być, przeprowadzi prawidłowo komornik. Niech się nie odbywa w tak bandycki sposób. Lubańska policja nie reagowała, pomimo że Adam razem z córką jest w tym lokalu zameldowany od urodzenia. Wyrok eksmisji był dla nich wyznacznikiem. Wiem, że brat po tych wszystkich zdarzeniach zaczął nadużywać alkoholu, aż w końcu się uzależnił. Ale przecież ta choroba może dotknąć wszystkich – księży, lekarzy, prawników. To nie jego wina, zważywszy na przeżycia jakich doznał. Był już na jednym leczeniu, które niestety nie pomogło. Nie znaczy to, żeby przekreślać człowieka. Byłam u wójta prosić o mieszkanie, ale w gminie na razie nie ma lokali. I ja to rozumiem. Prosiłam sąsiada aby poczekał jeszcze trochę, przecież obok ma willę, więc nie jest zmuszony do natychmiastowego przejęcia tych dwóch pokoików zajmowanych przez brata. Boję się, że on odbierze sobie życie.
O tragedii rodziny Adama sąsiad wszystko wiedział od pani Krystyny i niby współczuł, ale jak widać ostatecznie zrobił swoje. Nie czekał aż człowiek dostanie choćby najmniejsze lokum. Wyrzucił go przed nadchodzącą zimą jak psa.
- Mnie się serce kroi jak patrzę na tą sytuację – opowiada Urszula, znajoma rodziny. – Adam wczoraj siedział na kanapie w zdemolowanym mieszkaniu i płakał mówiąc, że nie ruszy się stąd bo to jest jego dom. Jak można było mu coś takiego zrobić? Przecież jest takim dobrym i pracowitym człowiekiem.
Epilog
Kolejne prośby w gminie poskutkowały ponownym rozpatrzeniem sytuacji Adama Hajowego. Pojawiła się szansa na kąt dla niego. Warunkiem postawionym przez wójta jest leczenie odwykowe. 29 października pani Krystyna odwiozła brata do Bolesławca na sześciotygodniową terapię. Ma nadzieję, że tym razem poskutkuje i kiedy wróci wszystko się ułoży. Warto dodać, że od roku 2005 obowiązuje nowelizacja KPC, zgodnie z którą zakazana jest eksmisja na bruk (art. 1046 ust. 4 KPC). Stosownie do przepisów rozporządzenia komornik nie może przeprowadzić eksmisji donikąd. Musi poczekać, aż właściciel lub sam eksmitowany znajdzie pomieszczenie zastępcze. Jeżeli tego nie zrobią, komornik powinien zwrócić się o pomoc do gminy. Do czasu dostarczenia pomieszczenia komornik wstrzymuje eksmisję.
Z dnia: 2008-11-04, Przypisany do: Nr 21(356)