Opinie, poglądy, komentarze...
W związku z kryzysem, który wbrew zapowiedziom rządowym niestety odczuwalny jest coraz bardziej, klienci robiąc zakupy zaczęli wybierać tańsze rzeczy. Wszyscy chcą kupować taniej, szukają okazji. Z drugiej zaś strony handlowcom dystrybutorzy również podnoszą ceny, więc ci w zasadzie nie mają wyjścia. I tak błędne koło się zamyka. W efekcie spadają obroty i dochody. Jak to wygląda na naszym terenie? Czy handel duży i mały odczuwa skutki kryzysu i jak widzi najbliższą przyszłość?
* Jerzy Majewski, właściciel sklepu małopowierzchniowego sieci Leviatan w Lubaniu.
- Uważam - i sądzę że moja opinia nie jest odosobniona - że małe sklepy już od jakiegoś czasu zaczynały stopniowo odczuwać skutki kryzysu. Zjawisko to stale narasta i moim zdaniem będzie się niestety nadal pogłębiać. Od przedstawicieli handlowych, z którymi współpracuję słyszałem przykre wieści o zlikwidowaniu w naszym regionie bardzo wielu małych sklepików. Jako główną przyczynę takie stanu rzeczy uznałbym przede wszystkim brak pracy, co oczywiście wiążę się z ograniczeniem popytu. W związku z bezrobociem w trudnej, a czasem nawet tragicznej sytuacji materialnej jest bodaj co czwarta rodzina w naszej okolicy i dlatego klienci szukają tańszych towarów. Wyszukują więc w placówkach handlowych ofert promocyjnych, a także artykułów gorszej jakości, bo wówczas są one przecenione. Próbą ratunku dla tych sklepików, którym uda się przetrwać najgorszy czas, jest przystąpienie do dużych sieci handlowych. Dzięki temu będą one mogły w jakimś stopniu zachować konkurencyjność. Według mnie, z problemami związanymi ze skutkami kryzysu borykają się nie tylko małe sklepy takie jak mój, ale także duże placówki oraz sieci. Tylko może dotyka ich to w mniejszym stopniu. Jest to oczywiste, ponieważ mają one lepsze warunki zakupowe u dostawców a także wyrafinowaną sprzedaż.
* Zenon Piwoni, prezes PSS Lubań
- Kryzys światowy przez kilka miesięcy był świadomie ukrywany przez nasz rząd. Pierwsze symptomy nadchodzącej burzy można było już zauważyć latem 2008 r. Dlatego stwierdzenie, że nasz kraj pozostanie oazą spokoju, a kryzys ominie nas szerokim łukiem jest nieprawdziwe. Sytuacja handlu tradycyjnego w naszym mieście od kilku lat jest bardzo trudna .Głównym powodem tego zjawiska jest budowa sklepów wielkopowierzchniowych. Praktycznie znikają niewielkie rodzinne placówki spożywcze, gdyż nie mają szans konkurować z marketami wspieranymi olbrzymim kapitałem zachodnim. W to miejsce powstają sklepy najczęściej odzieżowe lub też przedstawicielstwa banków czy kas kredytowych. Czy naprawdę jest to wymarzony model handlu? Jestem za zdrową konkurencją. Natomiast nie mogę zaakceptować budowy marketów o bryle „stodoły” w centrum miasta. Przyszłe pokolenia będą się naśmiewać z tego typu rozwiązań architektonicznych, tak jak my z zabudowy śródmieścia wielką płytą z lat 70-tych. Decydujący głos w wyborze placówki gdzie chce dokonać zakupów - ma nasz klient. W związku z kryzysem, osłabieniem wartości złotego, podwyżkami czynników energetycznych, następuje od początku roku zmiana cen. Jest to zjawisko rozłożone w czasie, więc trudno odczuwalne dla klienta. Nie znamy skali kryzysu światowego ani też czasokresu do kiedy będzie nas dotykał. Dlatego bardzo ważnym czynnikiem pozyskania klienta są ceny, ale również asortyment towarów i obsługa. My swojej szansy na przetrwanie upatrujemy właśnie w jak najszerszym asortymencie, jakości towaru oraz sklepie przyjaznym dla naszego klienta.
Z dnia: 2009-04-08, Przypisany do: Nr 7(366)