Marianna Czajkowska przyszła na świat 23 lutego 1910 roku. Zanim przyjechała na Dolny Śląsk przez całe lata aż do II wojny światowej mieszkała w Marianówku – na terenie obecnej Ukrainy. Dwukrotnie stawała na ślubnym kobiercu, z obu małżeństw doczekawszy się w sumie pięcioro dzieci. Całe życie ciężko pracowała – zajmując się domem, wychowaniem potomstwa i pracą na roli. Na początku dobrze się rodzinie powodziło. Niczego nie brakowało. Wszystko zmieniło się wtedy, gdy na Ukrainie zaczęły działać bandy UPA. Wówczas wszyscy na własnej skórze doświadczyli okrucieństwa banderowców, którzy dla żadnego Polaka nie mieli litości. Wtedy przyszła bieda, której ona – jako matka i żona – dzielnie stawiła czoła. Tamten okres pani Mariannie utkwił w pamięci najbardziej. Podczas wojny wraz ze swym pięciorgiem dzieci została wywieziona przez nazistów ze swej rodzinnej ziemi w głąb ówczesnych Niemiec. Tak trafiła do obozu przejściowego we Wrocławiu. Stamtąd niemiecki bauer zabrał ją wraz z gromadką potomstwa do swojego gospodarstwa. Jak wspomina syn pani Marianny – nie miała źle u tego gospodarza. Dzięki swoim pięciorgu dzieci wzbudziła u Niemców szacunek i podziw. Po ich wysiedleniu sama zajęła się gospodarką i ciężko pracowała aż do oddania pól na rzecz państwa.
Dziś pani Marianna mieszka wraz ze swoją synową w Leśnej. Rodzina często ją odwiedza i cieszy się jej ciepłem, serdecznością oraz długim i bogatym życiem. Wnuki uwielbiają słuchać kiedy opowiada bajki do snu, a dzieci opowieści sprzed lat, z czasów młodości i zmagania się z trudną wojenną rzeczywistością. Jej dzieci rozjechały się po całym świecie – nie tylko po Polsce, ale także po Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Na dzień jej setnych urodzin zjechała się cała liczna rodzina, bo jubilatka doczekała się 5 dzieci, 13 wnuków, 23 prawnuków i 2 praprawnuków. Najpierw była uroczysta kolacja w Olszynie w domu wnuczki pani Marianny – Anny, podczas której każdy dzielił się wspomnieniami i wznosząc toast życzył jubilatce przede wszystkim dobrego zdrowia i... kolejnych lat życia. Niedzielnej Mszy św. w leśniańskim kościele pw. św. Jana Chrzciciela w intencji dostojnej jubilatki przewodniczył ks. dziekan Jan Dąbski. Pani Marianna w asyście dwóch seniorek rodu zajęła miejsce w pobliżu ołtarza. To dziękczynienie Bogu za te 100 lat było wielkim przeżyciem oraz źródłem dumy i radości dla całej rodziny. Dokładnie 23 lutego w odwiedziny do pani Marianny przyszedł burmistrz Leśnej Mirosław Markiewicz i wraz ze swoim zastępcą Jackiem Flaszyńskim złożył gratulacje, wręczył list pochwalny i wiązankę pięknych czerwonych róż.
To nie pierwszy przypadek w rodzinie pani Marianny, że jej członkowie dożywają tak sędziwego wieku. Jak wspominają dzieci i wnuki jubilatki – kilku krewnych dożyło nawet 110 lat. A kiedy opowiadają o swojej sędziwej babci innym, to każdy jest pełen podziwu dla jej długowieczności i z fascynacją słucha jej bogatej historii. Bo - jak pisał starożytny rzymski retoryk Cyceron – „Czy jest coś bardziej przyjemnego niż starość otoczona młodością, która chce się czegoś nauczyć?”.
Z dnia: 2010-03-10, Przypisany do: Nr 5(388)