1 maja najprawdopodobniej urządzili sobie wyścigi. 20-latek z Lubania i 21-letni mieszkaniec Pisarzowic, jadąc z ogromną prędkością renault megane ze Zgorzelca w stronę Lubania, nagle wypadli z drogi. Uderzenie o przydrożny rów wyrzuciło ich w powietrze i po przeleceniu kilkunastu metrów znaleźli się na ścianie pobliskiej stodoły. Samochód stanął w płomieniach. Jeden z pasażerów był nieprzytomny, drugi miał poważne złamanie – jego noga została prawie wyrwana z miednicy. Pomogli przejeżdżający tamtędy ludzie. W ostatniej chwili wydostali poszkodowanych z płonącego wraku i zawiadomili odpowiednie służby. Jeszcze chwila i mogliby zginąć wszyscy, także ci, którzy nieśli pomoc.
Młodzi mężczyźni, którzy cudem pozostali na tym świecie nadal przebywają w szpitalu. Choć ich stan nieco się już poprawił, czeka ich długa i skomplikowana rehabilitacja. Kierowca auta najprawdopodobniej będzie miał wstawione sztuczne biodro, także inne kości były połamane w wielu miejscach. Nieprzytomny pasażer wrócił już do siebie, choć do szpitala trafił z obrzękiem mózgu.
Być może po powrocie do zdrowia mężczyzn czeka jednak niemiła wiadomość. Za urządzenie z drogi publicznej rajdu wyścigowego mogą im zostać postawione zarzuty narażenia innych uczestników ruchu na katastrofę drogową. Niebył by to chyba zły pomysł, biorąc pod uwagę fakt, że już kilka dni później funkcjonariusze zatrzymali w Kościelniaku kolejnych młodzieńców, którzy ścigali się na drodze.
Z dnia: 2007-05-22, Przypisany do: Nr 10(321)