- Jestem bandytą – rozpoczyna swoją opowieść WB. – Moja przygoda z hazardem zaczęła się dość niewinnie. Wrzucałem 5 zł, potem drugie i… zaczęło mnie to wciągać. Wspomagałem się kiedyś amfetaminą. Kreski do nosa, na paluszek, na języczek i zaraz pojawiały się jakieś klapki na oczach. Wychodziłem z domu na chwileczkę i od razu do maszyny, gdzie zapominałem o bożym świecie. Kiedy pracowałem na dyskotece jako ochroniarz, zamiast pilnować porządku to ja tylko maszyny, maszyny, maszyny. Przegrałem masę pieniędzy. To wciąga, to jest hazard. Człowiek chce wygrać. Ja się aż trząsłem. Jakby ktoś chciał mnie oderwać od gry, byłem gotowy go pobić. Trwało to 3-4 lata. Później, aby móc swobodnie grać założyłem swoją firmę z maszynami. Była to działalność hazardowa. Dostałem koncesję, pozwolenie, płaciłem ZUS, no i… grałem. Co za głupota. Maszyna jest tak ustawiona, że zabiera przykładowo 60 proc. a 40 wypłaca. Nie ma siły żeby na siebie nie zarobiła. Przykładowo jest w niej 5 tys. zł, to płaci i płaci aż wypłaci wszystko a potem znowu zabiera, zabiera. Po jakiejś godzinie, dwóch, trzech może znowu wypłacać, a może nawet całą noc nic nie wypłacać - zdradza tajniki nasz bohater. - No i ludzie aby grać pożyczali, niektórzy nawet rodzinę okradali, sprzedawali różne rzeczy. Wiek i płeć grających nie ma znaczenia. Każdy może w to wsiąknąć. Teraz grają coraz młodsi. Dzieci wyciągają parę złoty od rodziców i idą do maszyny. Dorośli siedzą w restauracji przy stoliku a ono im nie przeszkadza. Wygląda to całkiem niewinnie ale młody człowiek jest na dobrej drodze do uzależnienia. Mój przykład niech będzie przestrogą. W którymś momencie zacząłem mieć poważne kłopoty finansowe. Nocami nie spałem, grałem w dzień i w nocy. Najpierw miałem masę pieniędzy, sporo korzystałem ze środków odurzających i je rozprowadzałem. Zostałem skazany i parę lat odsiedziałem. Miałem terapię przymusową. Dużo o tym myślałem i dzisiaj już nie gram. Hazard to uzależnienie gorsze od alkoholizmu. Teraz nawet w sklepach spożywczych stoją maszyny. Ludzie robią zakupy, zostanie im reszty 5 zł i już wrzucają do maszyny. Nie przyjdzie im do głowy, że w niektórych wypadkach może to być początek uzależnienia. Ja swojemu synowi powiedziałem kiedyś, żeby nie palił papierosów. Miał on wówczas chyba 17 lat i starałem się go strzec przed tym. I jakoś mu to zostało. Skończył studia i nie pali do tej pory – kontynuuje nasz rozmówca. - Ja walczę, oprócz hazardu, także z alkoholizmem już kilkanaście lat. Jestem na dobrej drodze. Byłem 5 lat trzeźwy w więzieniu. Było to jednak trzeźwienie przymusowe, bo za murami nie było dostępu do trunków. Chociaż w więzieniu w Zarębie był taki okres w 1991 roku, że bimber sami pędziliśmy. Po 100 litrów zacieru tygodniowo przerabiałem. Trzeba było z czegoś żyć. Jakiś dres do ćwiczeń, do biegania, jakieś ciuchy cywilne żeby można było w czym wyjść, jakieś lepsze jedzenie, to trzeba było mieć pieniążki, a żeby mieć pieniążki to trzeba było bimbru napędzić. Jakoś sobie radziłem. Obecnie nie piję już 11 miesięcy, a hazardu nie uprawiam 12, może 13 lat. Ostrzegam wszystkich amatorów hazardu. Nie zaczynajcie bo nie wiadomo jak się to skończy. Przede mną rysowała się wielka sportowa kariera a ja to zaprzepaściłem właśnie przez uzależnienia.
Z dnia: 2011-12-07, Przypisany do: Nr 23(430)