Po święceniach kapłańskich ksiądz Andrzej posługiwał 3 lata w Chojnowie koło Legnicy.
- Piękny i szczęśliwy to był czas - wspomina ks. Andrzej Józefów. - Uczyłem się kapłaństwa. Poznałem wielu wspaniałych ludzi. Jednak zawsze kiedy miałem urlop jechałem na Wschód. Chciałem zobaczyć jak wygląda tam życie ludzi i Kościoła. Będąc jeszcze w seminarium legnickim uczestniczyłem w spotkaniu z biskupem Werthem z Nowosybirska, który opowiadał o pracy misyjnej w Syberii. Od tego momentu nie mogłem się pozbyć myśli, żeby wyjechać na misje na Wschód. Tak trafiłem do Uzbekistanu. Miejscowy ksiądz biskup Jerzy Maculewicz zaproponował, żebym przyjechał tu na dłużej. Ksiądz biskup Cichy zgodził się i tak w 2010 roku trafiłem do Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. Po rocznym przygotowaniu wyjechałem na misje. A kiedy tam dotarłem już w pierwszych dniach zrozumiałem, jak bardzo mały jest człowiek i jak zależny od Pana Boga. Zmiana kontynentu, kraju, klimatu, języka, brak znajomych, przyjaciół, rodziny. To wszystko powoduje, że oparcie można znaleźć tylko w Bogu i modlitwie, a także w świadomości, że gdzieś daleko w ojczyźnie ktoś teraz za mnie się modli.
Uzbekistan to kraj położony w samym sercu Azji, toteż mieszkańcy mają cechy charakterystyczne dla całego kontynentu.
- Mają ciemną skórę, jak Arabowie czy hindusi i trochę podobną do nich urodę, większość ma lekko skośne oczy – opowiada ksiądz. - Rozmawiają językiem, który należy do grupy języków tureckich. Na przykład na dzień dobry Uzbecy pozdrawiają się SALAMALEJKUM, odpowiedzieć należy „Assalam alejkum”(pokój z tobą). Jest to kraj trochę większy od Polski, ma jednak zaledwie 27 milionów ludności, z czego większość wyznaje islam i do Chrystusa a także do chrześcijan odnosi się z rezerwą, ale bez niechęci. Żyją bardzo skromnie, głównie z tego, co wyhodują na polach. Uzbekistan słynie z bawełny, z gazu ziemnego i wielu surowców. Latem jest bardzo gorąco (temperatury sięgają 50 stopni), dlatego rosną tu pyszne owoce: arbuzy, melony, granaty, morele itp. Dawno temu Azję z Europą łączył Wełniany Szlak. Wędrowały nim karawany wiozące na wielbłądach wspaniałe towary. Na tej drodze powstały miasta m.in. Buchara, Samarkanda, Chiva. Z Buchary pochodzi też legendarna postać Hodży Nasreddina, który podróżując na swoim osiołku pomagał wielu ludziom. Jeśli ktoś ma dobrą wyobraźnię, może tu jeszcze zauważyć księcia z Baśni tysiąca i jednej nocy lecącego na dywanie. Moja parafia znajduje sie w Urgenczu (URGANCH) – snuje opowieść ksiądz Andrzej Józefów. - Jest to stolica województwa Horezm. Miasto położone jest na pustyni Kyzył Kum, co znaczy czerwone piaski. Nieopodal znajduje się starożytne miasto Hiva, do którego przyjeżdża wielu turystów z całego świata. Dzięki temu w mieście mamy międzynarodowe lotnisko. Nieco dalej leży już Turkmenistan. Nasz biskup Jerzy rezyduje w odległym o 1100 km Taszkiencie. W całym Uzbekistanie jest 5 parafii. Do najbliższej, Buhary, mam jedynie 530 km. Pracuję tu sam a przydałaby mi się pomoc, bo nie jest łatwo działać w pojedynkę.
W Urgenczu urodziła się bardzo znana piosenkarka Anna German, której losy śledzimy obecnie w serialu telewizyjnym. Jest tu nawet ulica nazwana jej imieniem.
- Nieraz nazywam ją misjonarką, bo do tej pory łączy ludzi – kontynuuje misjonarz. - W parafii spotykają się osoby rożnych wyznań i narodowości i śpiewają jej pieśni. To bardzo otwiera kościół na ludzi, znikają uprzedzenia i podziały. Kilku dobrych muzykantów i solistów zawiązało mały klub przy parafii i niedawno udało sie nam załatwić dla nich występy w Polsce. Trzeba dodać, że Urganch jest prawdziwą kopalnią talentów muzycznych...
Zdolni artyści z przyjemnością wystąpiliby jeszcze niejeden raz i w niejednej miejscowości w Polsce, ale to już zależy od zaproszeń. Są otwarci na propozycje.
- Jeśli chodzi o język, to w parafiach na razie używany jest rosyjski – mówi ksiądz Andrzej. - Jednak mam świadomość, że to nie wystarcza. Tylko w Taszkiencie można swobodnie w tym języku rozmawiać. Wielu, którzy znali go, dawno z Urgencha wyjechało w poszukiwaniu lepszych warunków. Urzędowym językiem jest uzbecki ale nie możemy go używać w kościele. Mimo że katolików jest niedużo, to jednak zajęć nie brakuje. Na niedzielną Eucharystię przychodzi około 35-40 osób, natomiast w zwykły dzień około 10. Po niedzielnej mszy jest spotkanie katechetyczne, nieraz film i poczęstunek. Swoje zajęcia mają też dzieci. Niektórzy uczą się śpiewać, grać na instrumentach. Zaangażowani są w to rodzice. Przez cały dzień przewijają się tu ludzie. Praca w Urganchu ma też polski aspekt. Znajduje się tu niewielka diaspora Polaków. Starsze pokolenie dziesiątki lat nie miało kontaktu z Polską. Nie było także żadnych kościołów. Jednak jest parę starszych osób, które w rodzinie zachowały polską kulturę. Do tej pory pamiętają polskie pieśni. Niesamowite wrażenie robi ten śpiew tak daleko od Ojczyzny. Te rodziny są wielodzietne. Rośnie wiec młode pokolenie Polaków – konkluduje misjonarz. - Dwa razy w tygodniu uczę języka polskiego. Rok temu mieliśmy wielką uroczystość. Przyjechał konsul z polskiej ambasady i wręczył 9 Kart Polaka. W tym roku będzie ich około 5. Parę osób wyjechało już do Polski w poszukiwaniu lepszego życia i Ojczyzny. Jako parafia pomagamy młodzieży zdobyć polskie wykształcenie. W tym roku znaleźli się dobrodzieje, którzy zaprosili 2 osoby do Polski. Uczą się teraz w legnickim liceum. Radzą sobie doskonale. Dobrze by było gdyby takich dobrodziejów znalazło się więcej. Pozdrawiam wszystkich czytelników i zapraszam serdecznie do Uzbekistanu – kończy ks. Andrzej Józefów.
Z dnia: 2013-04-26, Przypisany do: Nr 8(463)