Koszmar powrócił
Po roku koszmar powodzi nawiedził odbudowującą się wciąż z powodziowych zniszczeń Olszynę. Dla wszystkich to był prawdziwy szok. Ulice momentalnie zamieniły się w rwący potok i trudno było się po nich przemieszczać. Strumień wody w ciągu zaledwie dwóch godzin wezbrał tak gwałtownie, że niszczył na swej drodze niemal wszystko. I choć poziom wody generalnie był podobny jak podczas powodzi w 2010 roku, to jednak w wielu miejscach wygląda to nawet gorzej niż rok temu przez to, że nurt był bardziej rwący. Dzięki prowadzonym od ubiegłego roku inwestycjom w obrębie koryta Olszówki wielu zniszczeń udało się uniknąć. Jednak żywioł dzięki ogromnej swej sile w wielu miejscach dokończył dzieła sprzed roku, dewastując kolejne mosty, drogi, trotuary. Największym dramatem jest jednak to, że cierpią znowu ludzie – te same rodziny, które z trudem powróciły do normalnego życia teraz znowu muszą stawiać czoła przeciwnościom.
- W powodzi, która nawiedziła nas tuż przed północą 29 lipca br. nie tylko Olszyna ucierpiała. Wśród poszkodowanych są również mieszkańcy Biedrzychowic, Karłowic, Kałużnej, Bożkowic, Grodnicy oraz Olszyny Dolnej – mówi burmistrz Leszek Leśko. - Mam nadzieję, że z grubsza uporamy się z tym wszystkim. Najważniejsze jest to aby ludzie jednak nie tracili nadziei i takiego wewnętrznego poczucia, że trzeba coś z tym wszystkim zrobić, bo tegoroczne podtopienia 2 i 3 oraz 25 i 26 czerwca oraz ta lipcowa nocna powódź nie napawa nikogo optymizmem. W sytuacji gdy komuś tak często dzieje się tak ogromna krzywda, to naprawdę można stracić cierpliwość – dodaje włodarz Olszyny.
Do pomocy mieszkańcom Olszyny, dzięki wsparciu służby więziennej, ruszyło 40 pensjonariuszy z Zakładu Karnego w Zarębie i 10 aresztantów z Aresztu Śledczego w Lubaniu. To oni, jako pierwsi, od domu do domu szli i pomagali powodzianom w porządkowaniu ich lokali mieszkalnych oraz obejść.
- My, jako samorząd, dołożymy wszelkich starań, aby naszym mieszkańcom pomóc – kontynuuje burmistrz Leśko. - Wiemy już na pewno, że mamy zerwanych dziewięć kolejnych mostów – 3 na Biedrzychówce i 6 na Olszówce. Mam nadzieję, że przy wsparciu wojewody dolnośląskiego Marka Skorupy oraz ministra Boniego uda się nam to wszystko jeszcze w tym roku odbudować.
Wśród mieszkańców Olszyny powoli daje się słyszeć głosy, że decydujący o kwestiach melioracyjnych ludzie, odpowiedzialni za infrastrukturę wodną, powinni w końcu wyciągnąć z tego kataklizmu konkretne wnioski.
Przez prawie 115 lat Olszyna była miejscowością niezagrożoną powodzią właśnie dzięki temu, że mieszkający tu Niemcy postarali się przeciwdziałać siłom natury budując odpowiednią infrastrukturę. Powstałe na początku XX wieku tamy na Kwisie zmieniły sytuację w dolinie tej rzeki i to ze skutkiem pozytywnym. Być może czas teraz aby w podobny sposób uregulować nurt tych drobniejszych potoków i dzięki dobrze przemyślanemu systemowi wodnemu ograniczyć zagrożenie do minimum.
- Na nic zda się budowanie murków oporowych, pogłębianie rzek i odbudowa mostów, gdy projekty tych obiektów wciąż będą robione zza biurka – mówią zdesperowani olszynianie. – My nie chcemy już budowlanych bubli, które zaraz trzeba będzie znowu poprawiać. My chcemy aby to wszystko było dokładnie przemyślane i tak zaprojektowane, aby zwiększony stan wód już nam nie zagrażał.
Liczenie strat
Znaczne zniszczenia wielka woda wyrządziła w gminie Leśna. Jak udało nam się ustalić – sięgają one około 35.000.000 zł. Są to głównie straty w gminnej infrastrukturze. Nie bez znaczenia jest jednak to, że w wyniku wystąpienia z brzegów Potoku Miłoszowskiego i strumienia Bruśnik w Miłoszowie, Świeciu oraz Stankowicach poszkodowanych jest ok. 300 rodzin. Od klęski nie było wolne również same miasto, w którym rynek także znalazł się pod wodą, a w centrum przy ul. Pocztowej uszkodzeniu uległ gazociąg, co spowodowało przymusową ewakuację kilkudziesięciu mieszkańców tamtego obszaru. Zniszczona została również droga w Miłoszowie prowadząca do granicy państwa.
Z kolei w Olszynie poszkodowanych jest 170 rodzin, a straty w infrastrukturze komunalnej to ponad 30.000.000 zł. Na samą akcję powodziową samorząd olszyński przeznaczyć musi ok. 200-300 tys. zł, co dla tak biednej gminy jest nie lada wyzwaniem.
W gminie Gryfów Śl. nawałnica wyrządziła szkody w mieście – przy ul. Wojska Polskiego. Najgroźniej sytuacja wyglądała w Uboczu, którego mieszkańcy w rocznym odstępie znowu przeżywają kolejną traumę. Zniszczone są mosty i drogi. Jednak najtrudniejsza sytuacja jest w samym centrum wsi nieopodal świetlicy wiejskiej. Fala powodziowa wyrwała po raz kolejny sporą połać nabrzeża, zrywając przy tym wodociąg. Mury oporowe wybudowane po ubiegłorocznej powodzi zostały podmyte i rzeka została praktycznie bez konkretnego zabezpieczenia. Jeden nowo budowany właśnie most udało się ocalić. Wszystko dzięki temu, że pracownicy zdążyli dzień wcześniej postawić metalowe ściany do wylewki betonowej i to one tak naprawdę uchroniły przed kolejnym nieszczęściem. Jednak następny już duży most na Olszówce nie miał tyle szczęścia i jego konstrukcja jest mocno naruszona. Jak mówi burmistrz Olgierd Poniźnik – straty wynoszą ok. 2.500.000 zł, a poważnie poszkodowanych jest 25 rodzin.
Gmina Lubań w wyniku nawalnych deszczy poniosła straty w wysokości ok. 8.000.000 zł głównie w mieniu komunalnym. Nie odnotowano innych szkód.
Kolejna powódź to następne dramaty, które zdają się nie mieć końca. Wielu powodzian załamuje ręce i pyta się: „dlaczego ja?”. Skąd to się bierze? Kiedy skończą się te doroczne nieszczęścia? Tego nie wie nikt. Jedno jest pewne. W czasie gdy powoli zmienia się klimat i nawiedzają nasz region afrykańskie upały, stan rzecznych koryt i rowów melioracyjnych jest coraz gorszy, a świadomość rządzących na szczeblu decyzyjnym coraz słabsza. Ale to tylko jedna strona medalu. Rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona. Po tak dramatycznym kataklizmie poszkodowani potrzebują przede wszystkim konkretnej indywidualnej pomocy – odzieży, mebli, sprzętów AGD, żywności – ale i pełnego współczucia i zrozumienia wsparcia ze strony wszystkich ludzi dobrej woli. Informacji o potrzebach i sposobach pomocy można znaleźć w siedzibach każdej z poszkodowanych gmin.
Na koniec jeszcze jedno – ku rozwadze. Woda w tym regionie to żywioł, z którym od wieków miejscowa ludność musiała się liczyć. Czy jednak mimo cywilizacyjnego postępu i znajomości praw nauki człowiek jest jeszcze w stanie wygrać w walce z naturą i ją ujarzmić? To pytanie wciąż pozostaje otwarte.
Z dnia: 2013-08-07, Przypisany do: Nr 15(470)