Bazą wypadową w tym roku był malowniczo położony na pograniczu Pogórza Izerskiego i Kaczawskiego Lwówek Śląski, który zaoferował zarówno zawodnikom jak i organizatorom świetną bazę w postaci nowoczesnego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
W tym roku organizatorzy przygotowali aż pięć zróżnicowanych tras. Piechurzy mieli do wyboru 100, 50 lub 20 km, a rowerzyści 150 lub 70 km. Najkrótsza trasa piesza to nowość wprowadzona specjalnie z myślą o początkujących w tej dyscyplinie zawodnikach.
– Po poprzednich edycjach dochodziły do nas sygnały, że 50 km to dla wielu osób zbyt długi dystans, dlatego zdecydowaliśmy się na wprowadzenie krótszego wariantu. Pomysł sprawdził się doskonale, bo na starcie tej trasy pojawiło się około 80 zawodników, w tym wielu, którzy w podobnej imprezie brali udział po raz pierwszy – komentuje Arkadiusz Zapotoczny, kierownik rajdu. Zwycięzcą na tym dystansie został zaledwie 15-letni Fryderyk Pryjma.
Większość wyrypowiczów nie mogła jednak liczyć na ulgi. Nie ma się więc co dziwić, że ostre słowa w stronę pokrzyw, jeżyn, paproci, błota, kolein, strumyków które wyschły a miały płynąć i wielu innych rzeczy usłyszeć na mecie można było bardzo często. To, że budowniczowie tras Arkadiusz i Kornel Jaskułowie z teamu mod-x.org przygotowali rajd ekstremalny do granic, widać było po czasach startujących. Długo trzeba było czekać między innymi na zwycięzcę trasy pieszej na 100 km. Do bazy jako pierwszy dotarł Michał Jędroszkowiak, ale stało się to dopiero ponad 18 godzin po jego starcie. Problemem okazała się też nawigacja. Wykreślenie wielu elementów z map, a także zdarzenia niezależne od organizatorów, jak wycinka drzew – a co za tym idzie powstanie nowych dróg – utrudniły zadanie i podniosły poprzeczkę. Niektórzy jednak z nawigacją poradzili sobie doskonale, czego przykładem jest Franciszek Galla, który trasę pieszą 50 km pokonał niemal bezbłędnie i ukończył ją w czasie 7 godz. 1 min. Tym samym rywalom nie dał najmniejszych szans, bo kolejny zawodnik do bazy dotarł dopiero godzinę i 40 minut po nim. Końcowy efekt był zaskoczeniem chyba nawet dla samych organizatorów – wszystkie punkty w limicie czasu na poszczególnych trasach podbiło niewiele osób. Dla przykładu na TP100 zaledwie siedmiu na 29 startujących, a na trasie rowerowej 70 km… tylko jeden. Czwarta edycja Izerskiej Wielkiej Wyrypy już za nami – mimo że bardzo męcząca fizycznie i wymagająca nawigacyjnie to bardzo udana. Za rok organizatorzy zapraszają na jubileuszową odsłonę tej ekstremalnej imprezy. Będzie się działo!
Z dnia: 2013-08-30, Przypisany do: Nr 16(471)