Opinie, poglądy, komentarze…
Minęło dwa miesiące odkąd w życie weszła ustawa wywracająca całą gospodarkę odpadową w Polsce do góry nogami. Jesteśmy po pierwszych doświadczeniach – co poszło w dobrym kierunku a co zgrzyta. Jak sytuacja wygląda z perspektywy ekologa? Oto jest pytanie.
* Agnieszka Wierzbicka kierownik Regionalnego centrum Edukacji Ekologicznej w Lubaniu
- Często spotykamy się z pojęciem „rewolucja śmieciowa”. Prawidłowo powinno być „rewolucja odpadowa”, jako że odpad to rzecz mająca wartość a śmieć w potocznym mniemaniu nie ma żadnej wartości. Odpad zostaje wysegregowany, spakowany lub wstępnie przerobiony i sprzedany do firmy recyklingowej. Ile kosztują odpady, wiedzą szefowie RIPOK-ów (Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych), a także ci, którzy próbują sprzedawać makulaturę lub butelki. Powoli wracają w Polsce do łask skupy opakowań szklanych. Największe powodzenie ma jednak złom, a szczególnie kolorowy. Nie ma się więc co dziwić, że wyjeżdżając pociągiem nie mamy żadnej gwarancji, że dotrzemy do celu. Najgorsze jest to, że złodzieje okradający kolej decydują o naszym życiu. Wracając jednak do „rewolucji odpadowej”. Nie jest przesadą porównywanie nowej ustawy o gospodarce odpadami do rewolucji. Jej przebieg jest zależny od sytuacji w danej gminie:
- Rewolucja mentalna w gminach, zmuszająca do zaakceptowania przez samorządy lokalne ich odpowiedzialności za gospodarkę odpadami, bo dotychczas wszystko było zależne od podejścia władz, np.: pojemniki na odpady miał ten, kto chciał, a pojemniki segregacyjne były swoistym luksusem i wyróżniały taką gminę na tle innych. Najlepsze jest to, że gminy od dawna miały obowiązek dopilnować, by wszyscy mieszkańcy mieli pojemniki na odpady zmieszane. Jak to wyglądało? Dużo by można było na ten temat powiedzieć w niejednej gminie.
- Rewolucja mentalna w głowach obywateli. „Mam obowiązek wyrzucać odpady do wskazanego pojemnika. Jeżeli będę segregować, mam prawo oczekiwać mniejszej opłaty. To gmina jest od 1 lipca tego roku odpowiedzialna za moje odpady”.
- Rewolucja organizacyjna. Gmina musi wszystko tak przemyśleć i zorganizować, żeby mieszkaniec mógł spokojnie pozbywać się odpadów posortowniczych, zwanych popularnie zmieszanymi, odpadów, które posegreguje na, upraszczając: papier, plastyk, szkło, bioodpady i odpadów, które stwarzają problemy i są niebezpieczne. Mieszkaniec musi wiedzieć, co zrobić z odpadami powstałymi po remoncie mieszkania lub rozbiórce. Niejednemu włodarzowi gminy miejskiej i wiejskiej sen z oczu spędza ta ustawa. Sama ustawa w chwili ogłoszenia też rzucała kłody pod nogi, dlatego tyle poprawek, choć wiele w niej pozostało nadal do poprawienia. Jak to jest w naszym narodowym zwyczaju – życie zweryfikuje. Pozostaje mieć nadzieję, że jak najszybciej.
Największym problemem jest „rewolucja mentalna” obywateli. Gminy muszą swój system gospodarki odpadami dopracowywać i usprawniać, ale jak zrewolucjonizować obywateli?
Rewolucja w swojej istocie, to gwałtowne przejście z jednego stanu w drugi, z jednej jakości w inną.
Dwa miesiące to niewiele czasu, aby pokusić się o stosowne analizy. Niemniej daje się zaobserwować pewne charakterystyczne zjawiska. Około 80 proc. obywateli naszego kraju zadeklarowało, że będzie segregować odpady. Na naszym lokalnym podwórku większość segreguje. Najlepiej to widać w dzielnicach i wsiach, w których funkcjonuje system workowy. Stoją one najczęściej przy posesjach w miejscach łatwo dostępnych dla pracowników firm odbierających i transportujących odpady. Przed niektórymi domami stoją też pojemniki na bioodpady. W miastach jest inaczej. W blokach i kamienicach wszyscy mieszkańcy mają do dyspozycji duże zbiorcze pojemniki. Pojemniki te są opisane i mają odmienny kolor, by ułatwić orientację, do czego służą. Teoretycznie wszystko jest jasne. W praktyce jednak już nie. Są osoby, które nie odróżniają wyrobów ceramicznych od szklanych. Są też takie, dla których opakowanie po kawie jest plastykiem. To można zrozumieć. Czy można jednak rozumieć osoby, które do pojemnika na bioodpady wrzucają stare torebki, kable i tym podobne przedmioty? Jak nazwać takie zachowanie?
Ustawa przewiduje prowadzenie kontroli i stosowanie kar. W zabudowie jednorodzinnej to łatwe. W małych wspólnotach też, ale jak to zrobić w wielorodzinnym bloku? Przecież nie zainstaluje się kamer przy każdym pojemniku? To co w takim razie? Odpowiedzialność zbiorowa? Obawiam się, że taki może być finał. Przy zjeździe z wiaduktu w kierunku Radogoszczy i Nowogrodźca, po prawej stronie drogi, było ulubione miejsce pozbywania się odpadów. Do niedawna było tam czysto, ale się skończyło (zdj. Z 28.08 br.). Odpady, które tam są, musiały zostać przywiezione, gdyż są zbyt duże. Inne prawdopodobnie zostały wyrzucone „po drodze”. Nie potrafię tego zrozumieć. Dlaczego tak trudno jest przywieźć odpady kłopotliwe do PSZOK-u (Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych) - w Lubaniu jest przy ul. Bazaltowej na terenie Centrum Utylizacji Odpadów, a łatwiej ryzykować i też wywieźć, tylko nielegalnie? Dlaczego zamiast wyrzucić odpady na stacji benzynowej zrobić to na pobocze drogi? Czy chodzi o adrenalinę? A może to takie przeżycie, jak sabotaż w walce z okupantem? Sprawcy nie są nieświadomi swoich czynów. Wiedzą doskonale, co robią i dlatego wybierają taką porę i miejsce, żeby nie zostać przyłapanym. Ukrywają też prymitywnie ślady np.: wynoszą na czyjeś pole fotele i palą je. Tyle zachodu, jakby nie można było zawieźć do PSZOK-u. Osoby takie trzeba „resocjalizować”, bo najzwyczajniej łamią prawo. Resocjalizować też trzeba tych, co wrzucają odpady do pojemników jak popadnie. Resocjalizacja, mówiąc najprościej, polega na wyeliminowaniu złego nawyku i wprowadzeniu pożądanego, dobrego. Ciekawa jestem, czy polska policja i straż miejska posiada odpowiednią wiedzę o gospodarce odpadami i wie jak z takim delikwentem postępować? Czas pouczeń się skończył. W Unii Europejskiej obowiązuje jednolita zasada „zanieczyszczający płaci”. W Polsce obowiązuje teraz jeden system gospodarki odpadami komunalnymi i jeden też powinien być sposób egzekwowania prawa od „śmieciarzy”. Wartym uwagi spostrzeżeniem podzieliła się ze mną jedna z mieszkanek Lubania. Nie wszyscy wiedzą jak postępować ze swoimi odpadami. Skoro jest to sprawa państwowa to, dlaczego nie ma informacyjno-edukacyjnego programu rządowego? Wcale nie są potrzebne obszerne programy telewizyjne i radiowe a także wielostronicowe artykuły prasowe. Wystarczy minutowy spot emitowany codziennie i wielokrotnie. Sprawdziłam cały tygodniowy program telewizyjny. NIC! Jest za to każdego dnia dwuminutowy programik futbolowy. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej może przeznaczyć odpowiednie środki. Cóż po działaniach lokalnych, jeżeli nie ma krajowych? To nie może być akcja. To musi być wieloletni proces. Czy to takie trudne? Obserwujmy nadal. Za cztery miesiące koniec roku. Oczekujemy lokalnych i krajowych statystyk. To będzie lektura!
Osoby dociekliwe zapraszamy na stronę:www.luban.pl/ekologiczny Lubań; do Regionalnego Centrum Edukacji Ekologicznej w Lubaniu (w przejściu pod ratuszem) tel./fax.: 757226835; ekoluban@interia.pl
Z dnia: 2013-09-12, Przypisany do: Nr 17(472)