Opinie, poglądy, komentarze...
Czas Wielkiego Postu zachęca nas między innymi do dawania jałmużny. Nie jest to jednak sprawa prosta, bo zdarza się, że ludzie żebrzący przeznaczają nasz datek na cele nie do końca zgodne z ich deklaracjami a naszymi intencjami. Rodzi się moralny dylemat - czy dawać pieniądze wszystkim ludziom proszącym o nie?
* Ks. Łukasz Lagenfeld, wikariusz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa i św. Jakuba w Lubaniu
- Jest to dość trudna i kłopotliwa kwestia, z którą przychodzi nam się zmierzyć, kiedy przechadzamy się lub wychodzimy np. z marketu. To pytanie wraca do nas zwłaszcza w Wielkim Poście, gdy zaczynamy mówić o jałmużnie i niesieniu pomocy potrzebującym. Tylko, jak sprawić, by nie była to tylko jałmużna "na odczepnego", ale prawdziwa pomoc? Niełatwo jest tak postępować, aby oferowana pomoc była naprawdę skuteczna. Nie wszystko bowiem zależy tylko od dającego. Warto tu zaznaczyć, że – mimo najszczerszych chęci – pomoc nie zawsze musi okazać się prawdziwą i skuteczną, zwłaszcza jeśli nie zostanie właściwie wykorzystana przez obdarowanego. Profesor Bo Rothstein z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu w Göteborgu dąży do wprowadzenia zakazu dawania pieniędzy żebrzącym ludziom, uważając, iż powinno to być traktowane jako przestępstwo: "Ci, którzy dają pieniądze żebrakom na ulicach, przyczyniają się do ich rosnącego upokorzenia. Dawanie im jałmużny nie pomoże w wyciągnięciu ich z nędzy. Zakaz dawania pieniędzy osobom żebrzącym przyczyni się do podjęcia przez instytucje niezbędnych środków w celu pomocy potrzebującym". Według naukowca są to przede wszystkim dostęp do edukacji, opieki medycznej i różnego rodzaju społeczne programy pomocowe. Profesor twierdzi, że odebranie żebrzącym łatwego zarobku na ulicy będzie dla nich bodźcem do działania. Nie jest to jednak takie proste i jednoznaczne. Co zrobić, gdy państwo, które pobiera podatki i dlatego jako jedyne ma obowiązek niesienia pomocy swoim obywatelom, nie radzi sobie z tą misją, a ludzie proszący o pieniądze, innych działań nie podejmują? Jak zrealizować przykazanie miłości bliźniego? Oczywiście POMÓC, ale "z głową", by nie popełnić "grzechu naiwności" i nie zaszkodzić potrzebującemu. Nie może to być jednorazowe ofiarowanie komuś pewnej kwoty, by tylko uspokoić i uciszyć swoje sumienie. Pomoc musi być skuteczna, zorganizowana i systematyczna, a chyba nikogo z nas nie stać na to, by takiego człowieka (a często całą rodzinę) stale sponsorować. Człowiek żebrzący często nie potrafi gospodarować pieniędzmi, które posiada lub które otrzymuje. Nie zawsze też umie ocenić, które produkty są dla niego tymi "pierwszej potrzeby". Często też, niestety, ciężko zarobione przez nas pieniądze, które komuś ofiarujemy, nie są wydawane w zgodzie z naszą wolą czy deklaracją zbierającego, stojącego np. z kartką "zbieram na chleb dla chorego dziecka".
Jak więc pomagać? Coraz więcej ludzi w naszym kraju mówi: "Pomagać, ale nie dawać!" Na forach internetowych czytamy: "Nie ma co dawać. Takie osoby często żyją na nasz koszt i nie chcą pracować. Tylko uczymy ich bezradności i myślenia, że wszystko im się należy, bo są biedni. Są przecież miejsca i organizacje, gdzie mogą się zgłosić i otrzymać pomoc". I to są głosy bardzo racjonalne, nawet, jeśli komuś wydają się sprzeczne z przykazaniami. W myśl zasady, by nie dawać żebrakowi ryby, ale wędkę, pomaganiem w takich trudnych i specyficznych sytuacjach powinni się zajmować ludzie (instytucje), którzy się na tym znają (MOPS, Caritas itp.), przy naszej aprobacie, wsparciu i pomocy. Zapewniam, że człowiek prawdziwie potrzebujący "nie zostanie odprawiony z kwitkiem". Owszem, są ludzie, którzy powiadają, iż wstydzą się pójść do opieki. A nie wstydzą się wyjść na ulicę i żebrać? Są ludzie, którzy nie idą, bo z góry wiedzą, że nie dostaną. Dlaczego? Bo może kombinują? Wrocławski MOPS od lat organizuje kampanię społeczną pod hasłem: "Dając pieniądze - nie pomagasz. Pomagaj mądrze". Weźmy sobie do serca te słowa i bądźmy mądrymi oraz roztropnymi ofiarodawcami. Jan Paweł II pisał, że "Miłosierdzie jest głębszym źródłem sprawiedliwości. Jałmużna udzielona potrzebującemu (niekoniecznie pieniądz) jest nie tylko wypełnieniem sprawiedliwości, ale dotyka rzeczywistości duchowej. Uczynki wobec żebrzących mają być owocem naszej głębokiej więzi z Jezusem opartej na nawróceniu serca. Dopiero wtedy otrzymają swój głęboki, ewangeliczny sens i staną się naszą drogą do Ojca przez Chrystusa obecnego w ubogich". Wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy serca, dlatego ciężko nam przejść obojętnie wobec człowieka potrzebującego. Jednak, nie dawajmy pieniędzy. Zaproponujmy wspólne wejście do sklepu i kupno podstawowych artykułów, określanych przez proszącego, jako "pierwszej potrzeby", a nadto we wszelki możliwy sposób wspierajmy instytucje, które "profesjonalnie" zajmują się niesieniem takiej pomocy – przynajmniej nasze współczujące serce nie będzie rwało się na strzępy, gdy zobaczymy, że pieniądze, które komuś ofiarowaliśmy "poszły na przelew", a zakupy wylądowały w śmietniku. Bądźmy jednak roztropni, by nie przegapić człowieka prawdziwie potrzebującego, z którym powinniśmy się solidaryzować, okazując mu miłosierdzie.
Z dnia: 2014-04-16, Przypisany do: Nr 8(487)