Na pierwszy ogień kwestia rozpoznawalności przedstawicieli władz samorządowych, bowiem ona ma istotny wpływ na sukcesy lub porażki wyborcze. Wyniki przeprowadzonych badań dają tu dość klarowną wykładnię. Dla społeczności lokalnych najbardziej znani są włodarze naszych gmin i tak właśnie wskazuje aż 92 proc. respondentów. Tak wysoki wynik należy tłumaczyć dużą ekspozycją publiczną osób na tym stanowisku, którzy znacznie częściej niż inni pojawiają się w mediach. Ci więc burmistrzowie i wójtowie, którzy promują się na wszystkich możliwych płaszczyznach, można powiedzieć, że wiedzą co robią. Zdecydowani mniejszą rozpoznawalnością cieszą się starostowie. Ich zna jedynie 42 proc. badanych i na tak niekorzystny wynik wpływają głównie gminy wiejskie (56,3 proc.). Na mniej więcej podobnym poziomie, tj. 41,3 proc., rozpoznawalni są radni, którzy byli badani. I tu odnotowujemy istotną różnicę. W gminach wiejskich znajomość imienia i nazwiska była na poziomie 60 proc., zaś miejskich jedynie 37,5 proc. Wnioski tu nasuwają się same. Drugi wątek naszej analizy to kwestia zaufania do władz lokalnych. Aby zgłębić ten problem badana populacja miała go ocenić na skali od 5 do -5. Pierwsza cyfra oznacza tu pełne zaufanie, zaś druga jego całkowity brak. Uzyskany rozkład odpowiedzi wskazuje, że osoby pełniące funkcje publiczne na ogół nie budzą pod omawianym względem pozytywnych odczuć. Najlepszy wynik uzyskali włodarze miast i gmin. Ich nota to zaledwie 1,07. Jeszcze niżej zostali ocenieni radni gmin (0,91), rajcowie powiatu (0,70) i starostowie (0,40). Istotną zmienną statystyczną okazało się tu wykształcenie. Największy brak zaufania do osób publicznych deklarowały osoby z cenzusem szkoły podstawowej i gimnazjalnej, najmniejszy badani po studiach wyższych. Jednym z wyjaśnień tego stanu rzeczy może być fakt, że wraz z poziomem wykształcenia rośnie status materialny i społeczny, co rzutuje na jakość życia, a to może przekładać się na stosunek do rzeczywistości.
Ostatnią sprawą, na która w omawianej perspektywie należy zwrócić uwagę, to zagadnienie poczucia wpływu na problemy lokalne przez badaną populację. Kwestię rozpatrywano osobno w odniesieniu do realiów gminnych i powiatowych. Na pytanie, czy indagowani mają wpływ na to, co się dzieje w ich wspólnocie, tylko 4,7 proc. odpowiedziało, że duży, 40,7 proc. że niewielki, 37,2 proc. że wcale, a 17,4 proc. nie miało zdania. W przypadku powiatów odsetki te kształtowały się odpowiednio: 3,2 proc., 33,2 proc., 39,4 proc. i 24,2 proc. Wyniki w obu opcjach, mówiąc delikatnie, nie wyglądają budująco i taka jest rzeczywistość całego Dolnego Śląska, w tym także naszych samorządów. Wskazane różnice na niekorzyść powiatów można wyjaśnić rozległością obszaru terytorialnego i administracyjnego, co powoduje rozproszenie możliwości oddziaływanie na struktury władzy. Temat ten można analizować jeszcze z różnych punktów widzenia, my jednak poprzestaniemy na tych generalnych stwierdzeniach. Dodajmy tylko tak tytułem puenty, że owe niewielkie poczucie wpływu na sprawy lokalne czy wcześniej wspomniany niski poziom zaufania do władz i ich mała rozpoznawalność to jedne z istotniejszych czynników, które powodują, że nasza demokracja lokalna ma najczęściej czysto fasadowy charakter, a określanie naszych samorządów mianem wspólnot jest nadużyciem.
(RF)
Z dnia: 2014-08-27, Przypisany do: Nr 16(495)