Młodemu Johannowi Ferdynandowi Schörnerowi szczególna kariera wojskowa nie była pisana. Jego ojciec Johann pochodził z drobnomieszczańskiej bawarskiej rodziny. Początkowo funkcjonariusz policji, z czasem awansował do rangi komisarza. Matka, Anna Bauer, również wychowała się w miejscowej rodzinie mieszczańskiej.
Był błyskotliwy, czasem nadpobudliwy. Od początku nosił proste okulary podkreślające wyraziste rysy twarzy zamknięte wąskimi zaciśniętymi ustami. Tylko nieliczni mogli mierzyć się z nim intelektualnie, z tego też powodu wielu oficerów mocno go nienawidziło. Miał łatwość szybkiego podejmowania decyzji i wychodzenia z trudnej opresji. Był też pełen ironii i sprytniejszy od tych, z którymi miał do czynienia jako student czy żołnierz.
Młody Ferdynand nie opuszczał żadnej miejscowej uroczystości z udziałem Królewskiego Bawarskiego Pułku Piechoty Przybocznej, przyglądał się weteranom. Po zdaniu matury w monachijskim gimnazjum im. Luitpolda, w lipcu 1911 roku zgłosił się na rok jako ochotnik do wspomnianego pułku stacjonującego w monachijskich koszarach. Decyzja ta sprawiła, że później był on jedynym wysokim generałem Hitlera, który pierwotnie należał do rezerwy. Jednocześnie w Królewskim Bawarskim Pułku Piechoty był jednym z niewielu gwardzistów, którzy nie należeli do stanu szlacheckiego.
Po roku „beztroskiego” życia w Koszarach Tureckich w Monachium przeniósł się do znajdującego się nieopodal uniwersytetu. Aby móc wykonywać zawód nauczyciela, młody Schörner zdecydował się studiować filozofię i filologię. O wyborze kierunków zadecydowały zdolności językowe i zainteresowania przyszłego nauczyciela. W przeciwieństwie do kolegów, którzy zajmowali się literaturą klasyczną, studiował język germański, romanistykę i przez sześć semestrów angielski.
W celu doskonalenia studiów nad językiem zapisał się następnie na jeden semestr na uniwersytecie w Lozannie. Ciągnęło go dalej, tym razem do Grenoble, za sprawą doskonalenia języka francuskiego. Niespokojna natura poznawcza popchnęła go do Włoch, gdzie szlifował język włoski.
Kiedy młody Ferdynand Schörner przebywał jeszcze we Włoszech Europa zmierzała do wojny. Latem 1914 roku Austro-Węgry, po zamachu na arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie, wypowiedziały wojnę Serbii, popierając monarchię cesarsko-królewską, podczas gdy Serbów wsparła Rosja. Generalna mobilizacja rosyjskiej armii została odebrana przez Niemcy i Austo-Węgry jako wypowiedzenie wojny. Tym sposobem rozpętała się okrutna ponad czteroletnia wyniszczająca walka. Schörner, który podczas przerwy semestralnej ponownie zgłosił się na ćwiczenia rezerwistów, znalazł się w sytuacji mobilizacji i tworzenia armii wysyłanych na pola bitew. Fakt ten zadecydował o nieukończeniu studiów, chociaż zdał egzaminy na tłumacza francuskiego i włoskiego.
Kiedy 5 sierpnia 1914 roku Pułk Piechoty Przybocznej pod dowództwem pułkownika barona von Pechmanna stał gotowy do defilady przed królem Bawarii Ludwikiem III, nikt by nie pomyślał, że ta elitarna jednostka za niecały rok zostanie wcielona do Niemieckiego Korpusu Alpejskiego i wraz z nim rzucona do walki na froncie południowo-tyrolskim. Dwa dni później Schörner, jako kandydat na oficera rezerwy w randze vicefeldfebla, pociągnął wraz ze swoim Królewskim Bawarskim Pułkiem Piechoty na front zachodni.
Chrzest bojowy przeszedł w starciach na granicy z Lotaryngią. Pod Badonviller pełni werwy strzelcy zaatakowali bezładnie, nie czekając na wsparcie artylerii ponosząc ciężkie straty. Niemal jednocześnie zginęli śmiercią bohaterów dowódca batalionu major Euler, adiutant porucznik Franz hrabia von Armannsperg i dowódca 9 kompanii baron von Fuery. Kronika pułku podaje, że na polu bitwy zginęło 7 oficerów, 90 podoficerów i szeregowych, rannych zostało 322 żołnierzy, w tym 14 oficerów. W kolejnych dwóch bitwach - pod Saarburgiem i Gelacourt odważny Ferdynand tak się zasłużył, że po pierwszej został plutonowym, aby wkrótce awansować na zastępcę oficera.
Niefortunny dla Niemców przebieg bitwy pod Marną skłonił dowództwo do wycofania części Armii „Zachód” aż do Mozy. Tym samym pułk Schörnera przeniesiono koleją do Chimay, następnie marszem do Peronne, aby w końcu skierować go do ciężkiej bitwy pod Lihu. Przez 12 dni Schörner z zaciekłością bronił zdobytych wcześnie pozycji, po czym zmuszony został oddać je Francuzom. Po chrzcie bojowym nad Sommą został awansowany na podporucznika rezerwy bez patentu.
22 grudnia 1914 roku otrzymał Krzyż Żelazny II klasy, 11 października 1915 roku Bawarski Order Zasługi z Mieczami, 20 kwietnia 1916 roku Austriacki Krzyż za Zasługi w Służbie Wojskowej, 27 stycznia 1917 roku Krzyż Żelazny I klasy, a 24 października ponownie Bawarski Order za Zasługi. Czekało go jeszcze jedno wysokie odznaczenie, ale o tym później.
23 maja 1915 roku przypadały Zielone Świątki. Tego dnia Włochy wypowiedziały wojnę Austro-Węgrom i być może z tego powodu część podkomendnych upiła się do nieprzytomności. Oczywiście zarządził karne ćwiczenia, gdyż zarówno wówczas, jak i później, nienawidził złej formy żołnierzy i braku dyscypliny. Ta bezwzględność wobec podwładnych nasilała się z czasem, co jaskrawo widać było podczas działań u schyłku II wojny światowej.
Po tym jak 28 maja 1915 roku komendant obrony wojskowej i cywilnej Tyrolu wręczył gwardzistom odznaki szarotki jako symbol przywiązania do regionu, Schöner znalazł się wśród żołnierskiej elity. Był to krok w stronę wojsk górskich, uwalniający go od piechoty.
12 kompania Schörnera kolejno znalazła się w skalistych Dolomitach, by następnie przejść przez Serbię w pogoni za wycofującym się nieprzyjacielem. Podczas tych walk został po raz pierwszy ranny. Kolejnym wyzwaniem była rozpoczynająca się 21 lutego 1915 roku niemiecka ofensywa pod Verdun. Zapamiętał wielu zabitych, których nikt nie był w stanie pogrzebać, rozrywanych przez kolejne pociski. Podczas tych walk Schörner 22 czerwca 1916 roku został poważnie ranny odłamkiem granatu. Kiedy zaleczył rany i po trzymiesięcznej rekonwalescencji powrócił do swojego pułku awansował na dowódcę 12 kompanii.
Podczas późniejszych działań pościgowych w Karpatach jednostka Schörnera otrzymała wsparcie ze strony Wirtemberskiego Batalionu Górskiego. Wówczas po raz pierwszy doszło do rywalizacji z Rommlem, późniejszym „lisem pustyni”. Można przyjąć, że od tego czasu obaj położyli fundamenty pod swoje dalsze kariery wojskowe podkręcane nutką rywalizacji.
Rok 1917 spotkał Schörnera i jego strzelców górskich na trzech kolejnych różnych frontach. W pierwszych dniach kwietnia zostali przeniesieni na pięciomiesięczny odpoczynek w Siedmiogrodzie, skąd we wrześniu po kampanii rumuńskiej przewiezieni zostali do Górnej Alzacji. Podczas drugiej kampanii rumuńskiej pułk poniósł znaczne straty. Zginęło 36 oficerów i 1000 podoficerów i szeregowców. Jak pisze Roland Kaltenneger w biografii Schörnera – „...Pomimo wielkiej ofiary krwi wojenna furia ciągle się jeszcze nie wyszalała. Młyn mielący kości i krew... domagał się strawy”.
11 października 1917 roku w sztabie Bawarskiego Pułku Piechoty przybocznej odbyła sie narada, podczas której Wirtemberczyk major Sproesser dowiedział się, że jego batalion górski ma wspierać w natarciu pod Isonso „szarotki” z Bawarii. Kiedy dzielny porucznik Rommel dowiedział się, że w pierwszej linii ataku Korpusu Alpejskiego zamiast jego Wirtemberczyków znajdzie się podporucznik Schörner, poczuł się mocno zawiedziony. Jednocześnie wybiła godzina kompanii Schörnera, który 25 lat później wszedł do historii jako ostatni naczelny dowódca lądowy Adolfa Hitlera.
W książce generała Kraffta von Dellmensingen znajduje się obszerny fragment opisujący walkę podkomendnych Schörnera z jednostkami włoskimi broniącymi piętrowe umocnienia na zboczach i szczycie Kolovratu - 1169 m n.p.m., w Alpach, leżącego dzisiaj na granicy słoweńsko-włoskiej. Z braku miejsca ograniczę sie jedynie do fragmentów.
„Na tle nieba widać wyraźnie zarysy wzniesienia, na który nadal skierowany jest cały impet ognia artylerii niemieckiej... hrabia von Holstein podejmuje decyzję przeprowadzenia ataku. Na czele rusza 12 kompania „szarotek” podporucznika Schörnera. Złożone z ochotników czoło zbliżyło sie do pierwszego pierścienia umocnień. Ogień Włochów skupia się na patrolach 9 i 11 kompanii. Słychać ożywiony ruch i komendy nieprzyjaciela. Posuwająca się po grani 12 kompania nie została jeszcze odkryta. Zmierzch nadchodzi coraz szybciej zmuszając do szybkiego działania. Szczęśliwy przypadek pozwala odkryć wąskie przejście w zaporze z drutu. Po przejściu dwóch pierwszych plutonów z lekkimi kaemami podporucznik Schörner, nie czekając na pozostałych, decyduje się na natychmiastowy atak. Pierwszy pluton pokonuje lukę w zaporze i dobiega na odległość 10 metrów do włoskich okopów... doskakuje do umocnień, oczyszcza najbliższe okopy i otwiera idącemu za nim plutonowi drogę do wyższych umocnień. Śmiałe i zręcznie przeprowadzone natarcie nie pozwala załodze włoskiej drugiej linii na opamiętanie. Strach zupełnie paraliżuje. Tylko niewielu potrafi zrobić użytek z karabinów... Włosi chwieją się, cofają, w twardej walce wręcz grupa szturmowa zdobywa całą sieć okopów i oczyszcza ją. Wielu włoskich oficerów, wśród nich komendant i 300 żołnierzy dostaje się do niewoli.”
Dzięki śmiałemu działaniu Schörnera Kolovrat zostaje zdobyty w pierwszym dniu walki. Za ten czyn jako jedyny oficer bawarskiej piechoty przedstawiony został do najwyższego niemieckiego odznaczenia za odwagę – „Pour le Merite”. Cesarz Wilhelm II odznaczył go 5 grudnia 1917 roku. Czyn ten gen. major von Tuschek, nowy dowódca Niemieckiego Korpusu Alpejskiego, porównał do zdobycia potężnego fortu.
W kwietniu 1918 roku kompania Schörnera walczyła we Flandrii, gdzie pod Kemmel został ponownie ciężko ranny. Rekonwalescencja potrwała kilka miesięcy, na pocieszenie 15 lipca otrzymał awans na porucznika. Na krótko przed końcem wojny powrócił do swojej kompanii, z którą przez Serbię i Węgry dotarł do niemieckiej granicy państwowej w Passau. Dalej, maszerując przez Dolną Bawarię III batalion 26 listopada przybył na dworzec główny w Monachium i w milczącym marszu wkroczył do monachijskich koszar, skąd cztery lata temu wyruszał do boju.
Pierwszą część zilustrowałem zdjęciem Schörnera w randze porucznika, z szarotką na czapce i wizerunek orderu „Pour le Merite”, którego został kawalerem. W kolejnych odcinkach dalsza kariera wojskowa „wyzwoliciela” Lubania z 1945 roku.
(Zbigniew Madurowicz)
Z dnia: 2014-09-24, Przypisany do: Nr 18(497)