Wszystko zaczęło się we wrześniu, kiedy to w Internecie pojawiła się fotografia, rzekomo szpitalnego talerza, na którym znajdowała się spleśniała kromka chleba. Teraz z kolei, w grudniu, dowiadujemy się z publikacji prasowych i doniesień internetowych o rzekomym skrawku folii odnalezionym w porcji obiadowej. Obie sprawy wywołały w środowisku lubańskim szeroką dyskusję i zdecydowaną krytykę. Być może słuszną, jeśli prawdziwą?
- Powiem w ten sposób. Dla mnie jest to bezprecedensowy, zaplanowany atak na Łużyckie Centrum Medyczne – nie kryje oburzenia Krzysztof Konopka, prezes ŁCM. - Nie wiem gdzie tkwi inspiracja, mogę się tylko tego domyślać. Sprawa spleśniałej kromki chleba była już wyjaśniana. Tłumaczyliśmy, że ani talerz ani kromka chleba nie pochodziły z lubańskiego szpitala. Nie zanotowano u nas takiego zdarzenia, nie było żadnej skargi, nikt nie zwrócił nam na to uwagi, nie prosił o wymianę tego chleba. Pisano, że to miało miejsce na oddziale pediatrycznym. Oświadczam więc po raz kolejny, że badając tą sprawę stwierdziliśmy, że na oddziale pediatrycznym przebywało wówczas troje małych dzieci karmionych wyłącznie mlekiem z butelki. A więc nie było mowy o podawaniu im chleba. Cała ta sprawa, zarówno wrześniowa, jak i obecna, jest co najmniej dziwna. Zastanawia mnie to, że temat wraca teraz, w grudniu. Czytamy o tym w wydaniu jednej z gazet regionalnych – nie kryje zdziwienia prezes. – Jeśli chodzi o rzekomą folię, przeprowadziliśmy procedurę wyjaśniającą.
Uruchomiliśmy obie panie pielęgniarki epidemiologiczne, Komisję ds. Zakażeń, zwołaliśmy zebranie wszystkich oddziałowych, oczekując relacji z ich strony. Wszystko po to, aby dotrzeć do prawdy, na której nam również zależy. I co stwierdziliśmy? Nigdzie, na żadnym oddziale, taka sytuacja nie miała miejsca. Tace, talerze publikowane w mediach nie pochodzą z naszego szpitala. Naszych pacjentów żywi zakład zewnętrzny, który świadczy swoje usługi także na rzecz kilku innych, okolicznych szpitali. Stawka żywieniowa, jest jedną z najwyższych, powiedziałbym nawet, że najwyższą w naszym regionie. Zakład, który dostarcza posiłki dla naszych pacjentów został wyłoniony, zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych, w przetargu nieograniczonym. Wszyscy mogli startować w ogłoszonym postępowaniu. Porównywanie posiłków szpitalnych do norm więziennych jest jakimś nieporozumieniem. Osadzeni mają zupełnie inne potrzeby niż człowiek chory, który przychodzi do szpitala na kilka dni, na zabieg operacyjny, czy w celach diagnostyczno -terapeutycznych. Każdy pacjent otrzymuje posiłek przygotowany przez dietetyka, w zależności od jednostki chorobowej, zgodnie ze sztuką żywienia. Każdy posiłek musi mieć odpowiednią ilość kalorii, konsystencję. Trudno oczekiwać, aby starszemu, ciężko schorowanemu pacjentowi podawać bardzo tłustą dietę. To wszystko jest przygotowane w kontekście całego procesu leczenia. Menu przygotowywane jest w pełni profesjonalnie, ponieważ podmiot – tak jak powiedziałem – żywi również kilka innych szpitali. Z jego usług korzystają także żłobki, przedszkola, ośrodki pomocy społecznej i szkoły. Więc ciężko zarzucić, że nie jest to podmiot profesjonalny.
- Robimy co możemy w myśl przyświecającej nam dewizy, naszego hasła: „po pierwsze pacjent”. Pacjent jest dla nas najwważniejszy – zapewnia z pełnym przekonaniem Krzysztof Konopka. – I w tym kierunku idą nasze działania. Jesteśmy na tym punkcie szczególnie wyczuleni. To, jaką sprawujemy kontrolę w tym zakresie, określają choćby normy ISO, których Certyfikat niedawno otrzymaliśmy, wśród których znajduje się również procedury kontrolujące proces dostarczania żywności dla pacjentów. Mogłoby się zdarzyć, że posiłek trafi do pacjenta mniej ciepły. Z tym się możemy zgodzić i robimy wszystko, aby takie przypadki nie miały miejsca. Natomiast nigdy nie podalibyśmy spleśniałej żywności. To absurd. Jeśli taka sytuacja miałaby miejsce, prosimy o natychmiastowy sygnał, o skargę. I na tym chciałbym skończyć dyskusję na ten temat. Nie chcę się rozwodzić, dlaczego ta krzywdząca nas polemika, podejmowana jest właśnie w tym momencie i kto jest jej ewentualnym inspiratorem. Od pewnego czasu toczy się na naszym terenie gra konkurencyjna. Takie publikacje, są o tyle bardziej bolesne, że nieprawdziwe. Na dodatek czas jest ku temu wyjątkowo niesprzyjający, przedświąteczny. Zamiast oczekiwanego pojednania, spokoju, wyciszenia, mamy jakąś niezrozumiałą nagonkę, która żywi się plotką i pomówieniem.
(Kazimierz Kiljan)