Ola Nowak tym razem zaprasza czytelników na swój latający dywan. Zabieram Was w podróż do krainy, którą nazwałam sobie TURBANNARNIA. Usiądźcie wygodnie. Najlepiej na środku dywanu, ale takiego prawdziwego, takiego, który parę lat temu został przywieziony z Turcji.
W żadnym wypadku na nowoczesnym z Ikei, bo one nie mają mocy przenoszenia w czasie. Dywan ma być czysty, dobrze odkurzony, aby nie zaśmiecał czystych myśli waszej wyobraźni. Przyjmijcie pozycje, tzw. po turecku, stopy koniecznie bose, dobrze schowane pod udami. Wyprostujcie się, ręce luźno na kolanach. Zamknijcie oczy. Oddychajcie delikatnie, ale głęboko, tak, aby powietrze wypełniło każdą komórkę waszego ciała. Duża ilość powietrza pozwoli Wam unieść się lekko na tym dywanie i przenieść na południe Indii.
Siedzę w autobusie. Podziwiam widoki za oknem. Patrzęraz na lewą, raz na prawą szybę. Nagle mój wzrok zatrzymuje się i próbuję ogarnąć cale wnętrze głośno huczącego i podskakującego wehikułu, w którym uświadamiam sobie, że pomyliły mi się bajki. Wylądowałam tutaj, aby uświadomić sobie, że nie każdy mężczyzna noszący turban musi być bohaterem przynajmniej jednej baśni z Księgi tysiąca i jednej nocy.Nie, to nie cały autobus Aladynów, to Sikhowie w kolorowych turbanach. To kraina geograficzna położona w północno–zachodnich Indiach w stanie Pendżab. Kraina zwana miastem Amritsar. Kraina Sikhów.
Więcej w bieżącym numerze Ziemi Lubańskiej.