Pracują tam od wielu lat razem z Jadwigą Bomkowską, która w handlu realizuje się jeszcze dłużej. W tym roku zostało to dostrzeżone przez burmistrza Lubania, który na spotkaniu noworocznym wręczył obu paniom stosowne uhonorowanie, dziękując za te wszystkie lata pracy.
Kobiety są już jakiś czas na emeryturach, ale sklep prowadzą nadal, traktując to - jak się śmieją – bardziej jako hobby. Bo zarobku z tego za wiele nie ma. Ludzie wolą kupić gotowe ubrania niż tkaniny.
- Sklepową postanowiłam zostać już jako mała dziewczynka – wspomina Krystyna Gilewska. - Lubię ludzi i swoją pracę, dlatego tej decyzji podjętej dawno temu nie żałuję. Do dziś pamiętam swój pierwszy dzień w pracy. A był to rok 1960. Kierowniczka dała mi ołówek i kartkę papieru pakowego, aby sprawdzić moje umiejętności rachunkowe. Okazały się dobre, więc kazała mi zostać. I zostałam do dziś. Niestety czasy się zmieniły. W tamtych latach mieliśmy dużo klientów, a materiałów mało. Dzisiaj mamy dużo towaru tylko klientów brakuje. Czasem wspominamy te ogromne kolejki. Ludzie się w nich ustawiali, czekając z zapartym tchem, czy dla nich wystarczy. Materiały – wełna, bawełna, len i jedwab - praktycznie schodziły w ciągu dnia. Pracowało się wówczas od 8 do 18 z przerwą w południe.
Więcej w bieżącym numerze.