Długotrwała samotność ma skutki fizyczne. Może prowadzić do zaburzeń snu, problemów z zasypianiem, napadów lęku, nerwic, depresji. Człowiek jest bowiem istotą społeczną i jak tlenu potrzebuje satysfakcjonujących kontaktów z innymi osobami. Gdy ich nie ma, początkowo stara się odnaleźć spokój w zastępczych czynnościach – pracy, sporcie, przyjemności dbania o siebie. Z czasem jednak niezaspokojona potrzeba kontaktów społecznych powraca z podwójną siłą i już nie daje się zagłuszyć.
Pani Jadzia po śmierci męża została w Lubaniu kompletnie sama. Wprawdzie dzieci miała, ale mieszkały w podlubańskich wioskach. Starały się ją nawet odwiedzać, ale wśród wielu swoich spraw nie było na te wizyty zbyt dużo czasu. Pani Jadzia, pogodna z natury, postanowiła znaleźć na tę swoją samotność sposób. Dogadzała swojemu podniebieniu, kupując różne frykasy. Chętnie wędrowała po sklepach, oglądając modne ciuchy. Lubiła sobie sprawić coś na czasie. Dużo spacerowała, bo mogła natknąć się na kogoś z kim mogła porozmawiać. Lgnęła do ludzi. Ale ci z braku czasu, odpowiadali tylko zdawkowo na zaczepki i uciekali w swoją stronę. Pani Jadzia czuła się coraz bardziej samotna, czego jej pogodna natura nie mogła znieść. Zaczęła popadać w dziwne stany, co zauważyły za którymś razem dzieci. Okazało się, że kobieta wymaga opieki psychiatrycznej. W szpitalu spędziła z przerwami dwa lata. Nie podniosła się. Po cichu umarła. Sąsiedzi ledwo to dostrzegli. Pozostały po niej przed blokiem pnące róże, które kiedyś posadziła i troskliwie je pielęgnowała.
Więcej w bieżącym numerze.