Przed przybyciem na nasze tereny mieszkała w Głogowie. Ze względów rodzinnych miasto musiała opuścić i dlatego z entuzjazmem przyjęła w lutym 2001 roku propozycję Marka Kotańskiego, który wytypował ją do otwarcia Domu Samotnej Matki w Smolniku. Przez jakiś czas była jego kierownikiem. W wyniku konfliktu musiała stamtąd odejść i od tamtej pory tuła się po różnych stancjach, na których meldowana jest jedynie czasowo albo w ogóle.
- Kto zamelduje samotną matkę z czwórką dzieci na stałe – retorycznie pyta pani Jadwiga? – To graniczyło z cudem. Ale cały czas dawałam do zrozumienia, że chcę na stałe związać się z Leśną. Tutaj czułam się bezpieczna, tu wykształciłam dzieci, z których część pokończyła licea i pozdawała matury. Nie miałam i nie mam zamiaru stąd wyjeżdżać.
Ponieważ Leśna stała się jej bliska, nie wyobraża sobie innego miejsca dla siebie i dzieci. A ma ich czworo. Najstarszym jest Kamil, nieco młodszy Bartosz, potem Jakub i dwuletnia Oliwka. Pani Jadwiga wielokrotnie monitowała do władz Leśnej o pomoc w sprawie meldunku stałego, bez którego nie może ubiegać się o jakiekolwiek mieszkanie. Sama uważa się za mieszkankę Leśnej i chciałaby, aby wieloletni jej pobyt tutaj został wzięty pod uwagę. I tu zaczyna się błędne koło. Nie mając meldunku stałego nie może zostać wpisana na listę oczekujących na mieszkanie a z kolei nie posiadając lokum, nie ma prawa się starać o meldunek. Czy rzeczywiście nie ma wyjścia z tej sytuacji? Sprawie przyglądał się zastępca burmistrza Flaszyński. Ale i on tymczasem jest bezradny.
- Ja nie chcę mieszkania poza kolejnością – podkreśla kobieta. – Zdaję sobie sprawę, że jest cała lista oczekujących, ja chcę tylko zostać na nią wpisana a potem będę cierpliwie czekać.
W 2005 roku rodzina Jadwigi Krzemińskiej została objęta przez miejscową opiekę społeczną kontraktem socjalnym, którego celem głównym było otrzymanie lokalu oraz meldunku. Stosowne dokumenty zostały wystawione i od tamtej pory cisza. Natomiast zasugerowano jej przeniesienie się do Domu Samotnej Matki w Pobiednej lub Zgorzelcu.
- Już tam byłam i wiem czym to pachnie – podsumowuje Jadwiga Krzemińska. – Ja na to dzieci nie skażę.
Kobieta przez wszystkie te lata starała się coś robić na rzecz miasteczka, do tego stopnia, że mieszkańcy obdarzając ją zaufaniem wytypowali panią Jadwigę na radną.
- Nie chce z siebie robić jakiejś osoby biednej, pokrzywdzonej przez los – kontynuuje pani Jadwiga. – Ja wychodzę z założenia, że dopóki człowiek jest zdrowy musi sobie radzić i my sobie radzimy. Jako rodzina funkcjonujemy normalnie, ale brak meldunku daje się we znaki. Ratujemy się więc jak możemy. Dzieci zameldowane są po różnej rodzinie, w różnych miejscowościach. A tak naprawdę chcemy być wszyscy razem w Leśnej. Nawet gdyby nam przydzielono małą ruinę do remontu, gdzie moglibyśmy być z dziećmi zameldowani, dalibyśmy sobie radę. A może ktoś w zamian za meldunek zostawiłby nam mieszkanie pod opieką podczas wyjazdu za granicę?
Alternatywą, którą bierze pod uwagę Jadwiga Krzemińska jest zaopiekowanie się osobą starszą w zamian za zameldowanie.
- Jesteśmy tutaj sami, zupełnie bez rodziny i dzieci cieszyłyby się gdybyśmy mogli znaleźć babcię albo dziadka, choćby zastępczych – kończy kobieta.
Nie ukrywa, że liczy na odzew. Gdyby znalazł się ktoś, komu potrzebna jest opieka lub w inny sposób chciałby jej pomóc, prosi o kontakt pod numerem telefonu 0605-221-063.
Z dnia: 2008-03-18, Przypisany do: Nr 6(341)