Tak naprawdę sytuacja Olszyńskich Fabryk Mebli nie była dobra już od przeszło dziesięciu lat. Problemy finansowe z roku na rok narastały i pomimo zabiegów kolejnych prezesów nie udało się wyjść na prostą. Pewna szansa pojawiła się w 2004 roku, kiedy władze gminy Olszyna umorzyły zaległe podatki. Z ust ówczesnego prezesa Czesława Maja padały zapewnienia, że od tej pory będzie już tylko lepiej. Skończyło się jedynie na słowach, bo rzeczywistość daleka była od złożonych deklaracji.
- W chwili obecnej dług zakładu wobec naszej gminy to kwota ponad 3,5 mln zł, a są przecież znacznie więksi wierzyciele jak ZUS czy banki – mówi burmistrz Leszek Leśko.
Rządy kolejnej prezes Krystyny Kolano również nie przyniosły zmian, na które wszyscy liczyli. Choć były jakieś plany rozwoju firmy i poszerzenia rynków zbytu nie tylko o Niemcy, ale o całą Europę Zachodnią oraz wschód kontynentu – to jednak nie dane było jej w jakikolwiek sposób poprawić sytuację finansową spółki. Najdramatyczniejszy etap funkcjonowania OFM przypadł na okres kierownictwa obecnego prezesa Romana Świercza. Były plany restrukturyzacyjne. Myślano o usprawnieniu produkcji i zmniejszeniu kosztów, lecz na to wszystko było już za późno. Załoga kilkakrotnie protestowała domagając się poprawy swojej sytuacji, a w szczególności terminowości płac.
W całej sprawie istotna jest też rola lokalnych władz, które w trosce o mieszkańców zatrudnionych w spółce wielokrotnie poruszały problem zakładu na forum Rady Miejskiej oraz podczas studyjnych wyjazdów do Ministerstwa Skarbu Państwa w Warszawie. Prowadzone były intensywne rozmowy o przyszłości firmy. Właściciel OFM – Ministerstwo Skarbu Państwa - nie zrobił praktycznie nic, by zmienić trudne warunki pracy załogi. Znowu skończyło się na deklaracjach i ogólnikowych zapewnieniach, że kolejny program restrukturyzacyjny dokona poprawy. Faktem jest jednak, że lata zaniedbań i złych decyzji zarządów zakładu przyniosły gorzkie owoce, których smak musi teraz przetrawić ponad trzystuosobowa załoga firmy. Z chwilą jej upadłości pracownicy pozostają bez środków do życia. Sytuacja jest tym bardziej smutna, że już od kilku miesięcy nie otrzymują oni w terminie swoich poborów. Dla nich zamknięcie zakładu jest wielkim dramatem szeroko komentowanym w regionie.
- Olszyńskie Fabryki Mebli nie są już w stanie produkować mebli. Fabryka ma odcięty prąd, zaś strategiczny kontrahent niemiecki wycofał się zupełnie ze współpracy z zakładem. Prawdopodobnie od 1 września ponad trzysta osób pozostanie bez pracy – mówi burmistrz Olszyny Leszek Leśko. - Jako przedstawiciele samorządu jesteśmy zainteresowani tym, żeby pomóc ludziom. Obecna sytuacja dla gminy oznacza ogromną tragedię. Wielu mieszkańców pozostanie bez pracy, a zasiłki, które będą otrzymywali na pewno nie zaspokoją ich potrzeb – dodaje.
Na początku sierpnia wszczęto rozmowy z wicewojewodą dolnośląskim Witoldem Średniawskim. Prezes Energii Gigawat Leszek Kosiorek podjął decyzję o ponownym podaniu energii elektrycznej do zakładu nr 1 i 2. Jednak 18 sierpnia znów odłączono zakład od prądu. Okazuje się, że działanie to wyszło również ze szkodą dla gminy.
- Odcinając energię elektryczną fabryce pozbawiono również prądu pomieszczenia w byłej zakładowej placówce zdrowia, która jest obecnie użytkowana jako filia Gminnego Ośrodka Zdrowia. Funkcjonują w niej gabinety okulistyczne, rehabilitacja, lekarz przemysłowy oraz filia banku – mówi burmistrz Leszek Leśko. - Prowadzimy rozmowy z przedstawicielami województwa i energetyki, żeby energia była przyłączona przynajmniej do tego obiektu.
25 sierpnia prezes Olszyńskich Fabryk Mebli Roman Świercz oraz dyrektor Edward Korecki zostali zmuszeni przez pracowników do złożenia wyjaśnień i określenia sytuacji zakładu. To nie było wcale takie proste, bo na ten dzień zaplanowano wypowiedzenia dla pracowników. Atmosfera była napięta.
- Jesteśmy od trzech miesięcy bez wypłat. Z czego mamy żyć? Czy pan prezes jest świadomy co zrobił? Do czego pan doprowadził? My zaufaliśmy panu – mówią zdesperowani pracownicy OFM. – Nie wiemy co mamy teraz robić.
Wielu pracowników ma za złe kierownictwu firmy, że o wszystkim dowiadują się ostatni. Są zdezorientowani i boją się, że mogą stracić bardzo wiele w wyniku jakiś niejasnych dla nich decyzji zarządu. Okazuje się nawet, że o ewentualnej upadłości niektórzy z nich dowiedzieli się dopiero w dniu, kiedy zaplanowano wydawanie wypowiedzeń.
- W takiej sytuacji, kiedy spółka nie ma możliwości produkcji, kiedy brak jest własnych środków finansowych i nie obsługuje wierzycieli jedynym wyjściem jest przygotowanie wniosku o upadłość – tłumaczy pracownikom prezes Roman Świercz. – Chcemy go przygotować tak, żeby można go było złożyć 1 września. Chciałem uratować spółkę, ale z różnych przyczyn do tego nie doszło. Robię wszystko, żeby zminimalizować straty.
Na chwilę obecną zadłużenie meblówki sięga ok. 40 mln zł. Jak dalej potoczy się los przedsiębiorstwa? Już wkrótce przekonamy się, jak zakończy się prawie 200-letnia historia meblarstwa w Olszynie.
Z dnia: 2008-08-26, Przypisany do: Nr 16(351)