Tym razem nie będzie o nieszczęściu samym w sobie – choć jest ono w tej historii niewątpliwe - a raczej opowiemy o wrażliwości, której wbrew panującej opinii nie wyzbyliśmy się jako społeczeństwo.
Na parkingu pod Biedronką od kilku miesięcy stoi auto. Może nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że jego właściciel w nim... mieszka. Wcześniej, jeszcze latem ubiegłego roku, ten sam samochód parkował na osiedlu Piastów. Ale ponieważ wokół niego panował nieporządek okoliczni mieszkańcy spowodowali interwencję straży miejskiej, w efekcie której samochód stamtąd zniknął. Wkrótce jednak pojawił się w drugim końcu Lubania, na parkingu pod Biedronką, gdzie stoi do tej pory. Trzeba tu dodać, że pomimo mrozów i śniegu, a więc warunków raczej nie sprzyjających karawaningowi, mieszka w nim człowiek. Mężczyzna w sile wieku, bo liczący sobie około czterdziestu kilku lat, a więc nie zbuntowany nastolatek, który na złość mamie chce odmrozić sobie uszy. Mniejsza o powody, dla których wybrał tymczasem taki a nie inny sposób życia. W całej tej historii najważniejsze jest, aby koczując w takich warunkach zimę w ogóle przeżył. Najpierw naszą uwagę na ten dziwny stan rzeczy zwróciła grupa młodych chłopców z okolicy. Później do redakcji zadzwoniła osoba dorosła, mieszkająca dokładnie naprzeciw parkingu.
- Absolutnie nie chciałabym temu człowiekowi zaszkodzić, bo to każdego może spotkać – powiedziała kobieta pragnąca zachować anonimowość. – Zauważyłam, że w samochodzie mieszka mężczyzna, który wieczorami wychodzi z niego, prostuje kości, przebiera się i ponownie wraca, zamykając się w nim na noc. Nie jest to normalna sytuacja. Chętnie bym go poczęstowała gorącą herbatą albo zupą, ale przyznam, że boję się, bo nie wiem co to za człowiek. Coś z tym trzeba zrobić, tylko tak aby mu nie zaszkodzić. Nie o to chodzi aby go spisać, ukarać i wyrzucić a on zaparkuje w nowym miejscu, gdzie nadal będzie koczował. Wydaje mi się, że człowiek ten potrzebuje pomocy a dotychczas nie zauważyłam aby ktoś z odpowiedzialnych osób i służb zainteresował się nim. Przecież może tak się zdarzyć, że przyjdzie wiosna, śnieg stopnieje a w samochodzie znajdziemy ciało, bo przecież on może zamarznąć.
Z informacji jakie zebraliśmy wynika, że straży miejskiej temat nie jest obcy.
- Mariusz B. ma dokumenty i meldunek w Węglińcu – informuje zastępca komendanta Straży Miejskiej w Lubaniu, Stanisław Kusio. - Gdy przybył do Lubania po raz pierwszy mieszkał przez jakiś czas w Pokojach Gościnnych UM Lubania, co świadczy, że pieniądze ma. Pierwsza informacja w sprawie tego pana wpłynęła do nas w sierpniu ubiegłego roku. Było to zgłoszenie dotyczące osiedla Piastów. Padały zarzuty, że mieszka w samochodzie, wokół którego panuje bałagan. Podjęliśmy wówczas interwencję, stwierdzając na miejscu, że rzeczywiście zarzuty są prawdziwe. Człowiekowi nakazano posprzątanie, co też uczynił, a po dwóch dniach zniknął. Samochód odjechał. Nie było go dłuższy czas, aż jesienią pojawił się ponownie w Lubaniu parkując pod ówczesnym Plusem a dzisiejszą Biedronką. Co jakiś czas strażnicy miejscy zaglądają tam, ale nigdy właściciela nie udało im się zastać. Trzeba powiedzieć, że porządek jest, samochód jest prawidłowo zaparkowany, jego właściciel wszystkie stosowne dokumenty ma w porządku, więc nie ma żadnych podstaw do podjęcia jakichś interwencji. Ponadto pan ten zachowuje się grzecznie. Twierdzi, że posiada pieniądze i żadnej pomocy nie potrzebuje. Jak już mówiłem nie było żadnych podstaw do interwencji bo nie ma przepisów, które by zabraniały spać w samochodzie.
Człowiek ten oprócz samochodu posiada również rower i motocykl, którymi najczęściej się porusza, prawdopodobnie traktując auto jako dom. O tym dziwnym mieszkańcu samotni wie straż miejska, która – jak twierdzi - trzyma rękę na pulsie, a także policja. Ta z kolei go sprawdzała, czy nie jest poszukiwany. Okazało się, że ten prawie czterdziestoletni mężczyzna jest czysty, a tylko - jak twierdzą strażnicy - ma swój świat. Rodzi się więc pytanie, czy tym bardziej nie należałoby mu w jakiś sposób pomóc? A gdyby bardzo prawdopodobna czarna wizja mieszkanki pobliskiego bloku miałaby się spełnić, to kto będzie winny?
Z dnia: 2009-03-04, Przypisany do: Nr 5(364)