Pociąg feralnego dnia nie odjechał, a przedstawiciele PKP oficjalnie nie zajęli stanowiska w sprawie incydentu. Widać narodowy przewoźnik w ogóle nie liczy się z klientem. Ludzie postali, zwyzywali bezosobowo PKP i na tym się skończyło. Niektórzy pewnie skorzystali z autobusów, inni zaś wrócili do domów. Żadnej informacji na temat przyczyn odwołania kursu, żadnych przeprosin - nic. Zupełnie jakby nic się nie stało. Ale to działanie charakterystyczne dla spółek PKP, tak niewydolnych organizacyjnie i merytorycznie, że np. na centrali informacji Telekomunikacji Kolejowej nie wiedzą, że istnieje stacja Lubań Śląski.
Dzwonimy pod nr telefonu, który jest podpisany jako dworzec PKP w Lubaniu. Automat odpowiada, że zmieniły się numery w połączeniach kolejowych i podaje nowy, pod którym można zdobyć żądany telefon. Dzwonimy, zgłasza się konsultant i na pytanie o numer na stację w Lubaniu Śląskim odpowiada po chwili przerwy, że... takiej stacji nie ma. Więc na pytanie, jak może mi pomóc, bo stacja w Lubaniu istnieje i odpowiada, żeby najlepiej zadzwonić na informację TP i tam może znajdą. Więc władze kolejowe nie wiedzą, że mają w Lubaniu stację. To bardzo interesujące, zwłaszcza że przez Lubań przejeżdża kilkanaście pociągów dziennie...
Więcej czytaj w drukowanym wydaniu Ziemi Lubańskiej
Z dnia: 2009-03-18, Przypisany do: Nr 6(365)