Czerwony autobus w Lubaniu?
Prezes Voyagera planuje w niedalekiej przyszłości, wykorzystując 1 lub 2 autobusy spółki, przekształcić je w typowe pojazdy do pracy w mieście .Oznaczać to będzie, że linie miejskie będą obsługiwały tylko rozpoznawalne pojazdy, co nie znaczy, że te właśnie autobusy nie wyjadą na teren powiatu czy do gmin ościennych. Chodzi jednak o to, aby w Lubaniu jeździły typowe dla kursów miejskich czerwone autobusy. Ponadto pojazdy będą spełniały wymogi techniczne, czyli pneumatycznie otwierane drzwi i w miarę możliwości niskie wejścia.
Wojciech Bruchal nie wyklucza też wprowadzenia kursów podmiejskich do najbliżej położonych od centrum Lubania miejscowości takich jak Pisarzowice, Radostów, Jałowiec, Kościelnik czy Radogoszcz i Zaręba. Wygląda więc na to, że na ulicach miasta pojawi się prawdziwy „Czerwony” autobus.
Pojedzie emeryt, rencista i uczeń
Jeżeli plany się powiodą to będziemy mogli przemieszczać się po Lubaniu autobusami miejskimi, pod warunkiem jednak, że godziny jazdy będą rozsądnie ułożone oraz będzie miała miejsce przemyślana lokalizacja przystanków. I jeszcze jeden, najważniejszy warunek, a mianowicie dostępna i niewygórowana cena biletu za przejazd.
- Lubańscy samorządowcy z nas nie zrezygnowali i nadal prowadzimy komunikację miejską w Lubaniu - mówi prezes Wojciech Bruchal. - Jeżeli będzie wola ze strony władz miasta i zainteresowanie pasażerów rozbudową komunikacji w Lubaniu, to oczywiście to zrobimy. Mamy ku temu warunki i sprzęt, więc nic w zasadzie nie stoi na przeszkodzie, aby ta usługa była bardziej atrakcyjna dla mieszkańców miasta – dodaje.
Zainteresowanie publicznym transportem w Lubaniu już jest, zwłaszcza wśród emerytów, rencistów, uczniów i mieszkańców odległych części miasta takich jak Uniegoszcz, Księginki czy osiedle Piastów. To właśnie ci ludzie najchętniej korzystaliby z tej formy komunikacji.
60 tysięcy rocznie
Obecnie gmina miejska Lubań dotuje kursy kwotą ok. 60 tys. zł rocznie, a z przejazdów korzystają głównie uczniowie szkół ponadgimnazjalnych i mieszkańcy nie dysponujący samochodem. Każdego roku w dniu Wszystkich Świętych autobus kursuje bardzo często dowożąc pasażerów na miejscowy cmentarz. Zapotrzebowanie na kursy miejskie, jak wynika z badań PKS Voyager, jest duże. To ogromna szansa na renesans środka transportu publicznego w Lubaniu, którego podwaliny zbudowali przyszli samorządowcy już w 1989 roku.
- Rozbudowa miejskich połączeń komunikacyjnych w Lubaniu to bardzo dobry pomysł. Rozmowy w tej sprawie z PKS Voyager trwają – mówi burmistrz Lubania Konrad Rowiński. - W roku bieżącym miasto przeznaczyło na funkcjonowanie komunikacji miejskiej kwotę ok. 60 tys. zł. Mam nadzieję, że wraz z władzami Voyagera dojdziemy do rozwiązań, które usatysfakcjonują obie strony, a przede wszystkim najbardziej zainteresowanych, czyli mieszkańców Lubania, którym rzeczywiście potrzebna jest komunikacja miejska z prawdziwego zdarzenia - dodaje.
Tymczasem PKS wprowadził dwa nowe kursy na terenie miasta, które odbywają się na razie w dni targowe. Planowane są kolejne. Natomiast samorządowcy są gotowi na akceptację korzystnych dla mieszkańców zmian w rozkładzie jazdy. Voyager będzie mógł zwiększyć także ilość przystanków w Lubaniu.
Jak powstała komunikacja miejska w Lubaniu?
Pierwsze autobusy pojechały w czerwcu 1989 roku. Inicjatorem przedsięwzięcia był ówczesny Naczelnik Miasta i Miejska Rada Narodowa. Kursy w mieście były obsługiwane przez autobusy PKS zupełnie nie przygotowane do wykonywania takich zadań. Brak drzwi otwieranych pneumatycznie w pojazdach czy sprzedaż biletów bezpośrednio u kierowcy, to tylko niektóre elementy znacznie utrudniające życie pasażerom. Jednak sama idea miejskich autobusów w Lubaniu była w tamtych czasach, można by rzec, rewolucyjna. Mimo niedogodności mieszkańcy miasta, zwłaszcza ci mieszkający w odległych od centrum częściach Lubania jak Księginki, Uniegoszcz czy osiedle Piastów bardzo szybko polubili ten środek transportu publicznego. Rozmach z jakim stawiano tabliczki przystankowe z charakterystyczną literą „A” w kółeczku, a w niektórych miejscach miasta budowa specjalnych zatoczek dla autobusów (osiedle) i pętle (Księginki), był naprawdę imponujący. Autobusy kursowały mniej więcej co godzinę, z tym że częściej w godzinach porannego i popołudniowego szczytu, rzadziej w godzinach wieczornych. To pozwalało wielu lubanianom dotrzeć do pracy, a uczniom do szkół i z powrotem. Początkowo była tylko jedna linia o numerze 50 łącząca osiedle Piastów z Księginkami, a po kilku miesiącach powstała kolejna o numerze 51. Wielu się zastanawiało dlaczego 50 i 51. Otóż wszystkie linie w miastach gdzie nie było typowych, tzw. „czerwonych autobusów” tylko kursowały pojazdy PKS zaczynały się właśnie od numeru 50. W Zgorzelcu do dzisiaj jeździ „Pięćdziesiątka” w najlepsze wożąc pasażerów po nadnyskim mieście. Jednak idea transportu miejskiego w Lubaniu powstała już w latach siedemdziesiątych. Gdyby właśnie wtedy grupa osób, dla których nie były obojętne losy miasta, zdołała przeforsować pomysł miejskiego transportu, kto wie, może dzisiaj jeździlibyśmy lśniącymi czerwonymi autobusami, które obok tramwajów są publicznymi środkami zrównoważonego transportu w coraz bardziej zakorkowanych miastach.
Z dnia: 2010-04-28, Przypisany do: Nr 8(391)