Niżej położone Jezioro Leśniańskie powstało po wybudowaniu w 1905 roku zapory powyżej Leśnej, jego powierzchnia wynosi 140 ha, a pojemność ok. 11 mln m3 wody. Prace przy wznoszeniu zapory wyżej położonego Jeziora Złotnickiego rozpoczęto w 1919 roku, a zakończono w 5 lat później, wypełniając wodą powierzchnię 120 ha w przełomowym odcinku Kwisy pomiędzy Gryfowem a Leśną. Warto wspomnieć, że w dawnych czasach w Kwisie żyła skójka perłorodna. Niestety jej mateczniki zostały mocno zniszczone, przetrzebili je kłusownicy i nieświadomi wieśniacy, którzy w latach głodu z powodu kryzysu i wojen używali małży, w tym perłorodnych, do skarmiania trzody chlewnej. Ze względu na rosnące kłusownictwo August II Mocny wydał w 1729 roku zakaz połowu pereł w rzece. Nie uchroniło to jednak perłodajnego zwierzątka od wyginięcia. Od 1913 roku skójka definitywnie zniknęła z Krainy Kwisy.
Wróćmy jednak do historii. Strasznym ciosem dla Biedrzychowic i okolicy były ostatnie lata wojny trzydziestoletniej (1618-1648). Abraham Krzysztof von Nostitz, ówczesny właściciel wsi, żalił się samemu elektorowi saskiemu, że majątek biedrzychowicki został doszczętnie zdewastowany. Na mocy traktatu zawartego 30 maja 1635 roku w Pradze, pomiędzy elektorem saskim a cesarzem Ferdynandem II, nastąpiło włączenie Górnych Łużyc do Saksonii. Biedrzychowice w 1651 roku stały się własnością chorążego Johanna Ernsta von Warnsdorfa, któremu notabene zawdzięczamy powstanie w roku 1652 dzisiejszych Karłowic (Neu Warnsdorf), wsi założonej dla wygnańców religijnych, którzy uciekali z Czech i Śląska przed prześladowaniami.
Same Karłowice nigdy nie rozwinęły się, głównie z braku gruntów, ale zyskały samodzielność, choć zawsze powiązane były z właścicielami Biedrzychowic. Większość mieszkańców jeszcze do połowy XIX wieku trudniła się tkactwem. Zresztą pierwotne zabudowania posiadały charakterystyczną zabudowę przysłupową, gwarantującą stabilność budynkowi podczas pracy zawieszonych u powały krosien. Do 1815 roku Karłowice terytorialnie leżały na Górnych Łużycach w Saksonii, a następnie w Prusach, w powiecie zgorzeleckim a potem lubańskim. Według spisów z 1825 i 1840 roku osada liczyła 38 domów. Ilość mieszkańców również była w tym czasie stała i wynosiła 215 osób. Z czasem liczba ich malała - 160 w 1905 roku, 140 w 1920. W 1941 roku stałych mieszkańców było tylko 99.
Wierni z Karłowic oczywiście uczęszczali do kościoła „U Studni Jezusa” w Biedrzychowicach i czynnie uczestniczyli w jego życiu. W kronice pastora Dehmela zachował się zapisek, iż na dzień obchodów święta 200-lecia kościoła każda z czterech okolicznych wsi doposażyła świątynię, w tym mieszkańcy Karłowic za 18 talarów ufundowali obraz dr. Marcina Lutra, który notabene wisiał w kościele do czasów II wojny światowej.
Jeszcze na długo przed utworzeniem zalewu złotnickiego, przy drodze schodzącej do wody, istniała gospoda z obszernym ogródkiem z rozstawionymi wokół stołami i ławami. Na parterze znajdowały się pomieszczenia szynku, natomiast na piętrze lokale mieszkalne rodziny właściciela. Budynek pokryty był trzcinowym dachem. Na przełomie XIX i XX wieku właścicielem był Hermann Siegert.
Mniej więcej na terenie dzisiejszego kąpieliska posadzono przy brzegu żywopłot i uformowano go w kształcie boksów dla plażowiczów. Na brzegi nawieziono piasek, a w latach trzydziestych wybudowano drewniany pomost z wieżą do skoków. Na łące za boksami stał samotny budynek, którego właściciel serwował napoje mleczne i sery. W Karłowicach, przed dzisiejszym ośrodkiem Kościoła Zielonoświątkowego, stał biedrzychowicki dom ludowy – budynek istnieje do dnia dzisiejszego i jest doskonale zachowanym przykładem budownictwa przysłupowego. Vis a vis, po drugiej stronie drogi, stoi dzisiaj charakterystyczny piętrowy obiekt murowany, ze stojącą przed wejściem ponad stuletnią lipą, serce rozbudowywanej dzisiaj posiadłości „Vinora” - Marka Węglińskiego, biznesmena i mecenasa. Warto też wspomnieć o dwóch kładkach łączących przeciwne brzegi. A tak przy okazji, to już za czasów von Warnsdorfa karłowicka kolonia posiadała drewnianą kładkę przez Kwisę.
Kąpielisko w Karłowicach znane było szerzej. Dotarłem do wspomnień Margarety Machner z przedwojennego Lubania, która tak wspomina:
„Nasz chłopiec w czasie wolnym często jeździł na rowerze do Karłowic. Wcześniej nie wiedzieliśmy wiele o pięknie położonym otwartym basenie za żywopłotem. Pewnego dnia wsiedliśmy do pociągu w Lubaniu aby po kilkunastu minutach wysiąść na peronie w Uboczu. Stamtąd już pieszo dotarliśmy do kąpieliska. Było tak przyjemnie, że takie wyjazdy stały się tradycją. Jeździliśmy rowerami w wolne letnie dni i wakacje. Już wcześnie rano pakowaliśmy do słoika sałatkę kartoflaną, poziomki z własnego ogrodu, flaszkę z herbatą z cukrem i cytryną oraz bułeczki. To wszystko wraz z płaszczami i bielizną pakowaliśmy na bagażnik i w drogę. Oczywiście za kąpieliskiem stała buda z wymalowaną na ścianie sympatyczną krówką, w której to wszystko można było kupić, ale po co, skoro własne było tańsze i lepsze. Na kąpielisku byliśmy przez cały dzień. Po wodzie pływały żaglówki i motorówki, graliśmy na piasku, gimnastykowali i opalali. Skutki mocnego słońca pojawiały się wieczorem, już w domu w Lubaniu, kiedy Tato okładał mi plecy lodem”.
Osada, która stała się początkowo azylem dla uchodźców religijnych, a następnie zapleczem dla Biedrzychowic, z czasem nabrała charakteru letniska i choć nie przewinęła się szczególnie w zapiskach historycznych, warta jest uwagi, co z przyjemnością czynię. Stanowiła ciąg miejsc rekreacyjnych od gryfowskiego Kienberg, leżącego na łuku Kwisy przed Karłowicami, aż po Stankowice i oczywiście Bożkowice. Dzisiaj jest podobnie z tym, że po pięknie położonemu Kienbergu nie ma już śladu.
Z dnia: 2010-06-09, Przypisany do: Nr 11(394)