Czasami i tak rzeczy dziwnie się układają. Winowajczyni odeszła z pracy, sprawa trafiła do prokuratury ale została umorzona, a Gminny Ośrodek Zdrowia w Olszynie i jego organ założycielski - miejscowy samorząd – pozostali z kłopotami. Tak z grubsza biorąc wygląda pokłosie działalności lekarki, która wystawiała recepty osobom nieupoważnionym, w tym również pacjentce już nieżyjącej. Często np. przypisywała lek, którego wartość sięgała nawet 8.300 zł. Narodowy Fundusz Zdrowia ocenił powstałe w placówce straty wraz z odsetkami na około 128 tys. zł i postanowił je niemal bez zbędnej zwłoki odzyskać. Nie czekając na rozwój sytuacji obniżył dla przychodni wielkość kontraktu na świadczone usługi zdrowotne, w wyniku czego na jej konto wpłynęło 101 tys. zł mniej. Taki ruch NFZ zagroził funkcjonowaniu placówki, bowiem zabrakło pieniędzy na bieżącą działalność oraz wynagrodzenia 18-osobowego personelu. Cała sytuacja mocno zbulwersowała burmistrza Olszyny Leszka Leśko.
- Nie powinno być odpowiedzialności zbiorowej, a w tym wypadku ewidentnie mamy z nią do czynienia. NFZ liczył, że wystąpimy o rozłożenie należności na raty, ale my nie czujemy się odpowiedzialni za to, co się stało i nie możemy się tu układać – mówi burmistrz Leśko.
W tej kryzysowej sytuacji miejscowemu samorządowi nie pozostało nic innego jak zwołać nadzwyczajną sesję i podjąć decyzję o zaciągnięciu kredytu pod zastaw hipoteczny na budynku placówki. Wszystko po to aby zachować płynność finansową ośrodka i w ten sposób zabezpieczyć potrzeby zdrowotne ludności. Wyszło więc tak, że zawaliła jedna osoba a cierpi poprzez zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej cała społeczność. Ponadto w tym kontekście musi zastanawiać reakcja NFZ. Tu zadziałał z windykacją błyskawicznie, kiedy jednak przychodzi mu płacić za nadwykonania w służbie zdrowia, to już nie jest tak rychliwy.
Z dnia: 2011-08-09, Przypisany do: Nr 15(422)