- To jest działanie nieodpowiedzialne – grzmieli wówczas. – Kiedyś my skuwaliśmy napisy w tym języku i likwidowaliśmy na różne sposoby ślady germańskie i nie tylko, teraz wy przywracacie je do życia i sobie od tak „lekko” puszczacie materiały opisujące czasy sprzed 1945 roku. Takie czynili nam zarzuty i postulowali, aby redakcja odcięła się od wspomnianych praktyk. Najlepiej by było abyśmy spuścili zasłonę milczenia na ten okres przeszłości, bo mówienie o niej rani uczucia i godzi w godności Polaków. Uderzano w wysokie tony ale właśnie taka była często świadomość naszych krajan w tym względzie. Od tego faktu upłynęło zaledwie kilka lat a wydaje się – patrząc z dzisiejszej perspektywy – jakby minęła cała epoka. Obecnie już takich dylematów nie dostrzegamy wcale albo mają one charakter zaledwie śladowy. Do głosu doszła nowa generacja, dominują inne idee, znajdujemy się w zmienionej sytuacji geopolitycznej (Unia), stąd sięganie do wielokulturowej przeszłości miasta i regionu przestało być problemem. Bo czymże były obchody 150–lecia konsekracji świątyni pw. Św. Trójcy, czy uroczystości 620-lecia Kościoła Panien w Lubaniu, jak nie uznaniem dla samych budowniczych, wspólnot religijnych dbających przez wieki o te obiekty sakralne i ich roli w dziejach historycznych i wyznaniowych miasta oraz regionu. Takich pośrednich przykładów można by mnożyć. Ale, co ciekawie, coraz częściej sięgamy do tej skarbnicy dziejów w sposób bezpośredni. I znowu, żeby nie szukać daleko, w nieodległym Zawidowie obchodziliśmy 6 sierpnia świetnie przyjęte przez miejscową społeczność Urodziny Jakuba. Jest to nie mniej nie więcej tylko święto miasta, które ma związek z Jakubem Böhme, niemieckim mistykiem, który w tej okolicy się urodził. Albo kolejny, jeszcze bardziej aktualny, przykład. Parę dni temu, 14 sierpnia, w Zarębie przeżyliśmy okazałą inscenizację teatralną w formule historycznej rekonstrukcji, która prezentowała przyjazd słynnego w owym czasie podróżnika Nathanaela Gottfrieda Leske do miejscowego pałacu, co miało miejsce... 29 lipca 1782 roku. I znowu nie jest to przypadek odosobniony. Dlaczego więc sięgamy po takie zdarzenia. Najprostsza odpowiedz brzmi – bo są atrakcyjne dla nas i przyjezdnych. Do tej pory próbowaliśmy oddychać jednym płucem – bujnie rozwijający się folkloryzmem, kulturą kresową i adaptowanymi tradycjami reemigrantów z Bośni. Teraz rodzi się szansa oddychać i drugim płucem – treściami, które otrzymaliśmy w spadku po byłych mieszkańcach tych ziem. Nie możemy ich dłużej ignorować. Z tego mariażu może zrodzić się tylko coś dobrego – historia miasta i regionu bez luk, pełna tożsamość tych ziem i kultura o oryginalnych rysach, która dopiero może być atrakcyjna dla innych.
Z dnia: 2011-08-24, Przypisany do: Nr 16(423)