Trzydziestojednoletni mieszkaniec Rudzicy zmarł pogrążając w smutku nie tylko bliższą i dalszą rodzinę, ale także znajomych i przyjaciół. Był człowiekiem lubianym, o czym świadczyła wielka rzesza ludzi, którzy przyszli towarzyszyć mu w ostatniej drodze. Jakież było ich zdziwienie, kiedy o ustalonej porze ciała w kościele, gdzie miała odbyć się msza żałobna, nie było. Okazało się, że miejscowy ksiądz odmówił przyjęcia zmarłego do świątyni, ponieważ ten – jak mówią jedni – nie płacił comiesięcznych „dobrowolnych” składek na rzecz parafii, ani też w czasie ostatniej kolędy nie wspomógł kościoła stosowną kopertą. Inni zaś twierdzą, że powodem odmowy był ustalony na ten dzień, tylko kilka godzin później, ślub. Czas mijał. Ludzie chcący oddać ostatnią posługę Piotrowi byli coraz bardziej wzburzeni. Padały nieprzyjemne słowa. Jak niektórzy twierdzą doszło nawet do szarpaniny. Jednak ksiądz proboszcz ustąpić nie chciał. Zdeterminowana rodzina poprosiła o pomoc księdza dziekana. Ten, w porozumieniu z księdzem proboszczem parafii w Zarębie, znalazł salomonowe rozwiązanie. Nabożeństwo żałobne odbyło się ostatecznie w zarębiańskim kościele, po czym ciało zostało przewiezione do Rudzicy, gdzie na miejscowym cmentarzu ceremonii pochówku z udziałem księdza dziekana dokonał proboszcz zarębiańskiej parafii.
Rodzina sprawy komentować nie chce. Natomiast sąsiedzi chętnie mówią zarówno o Piotrze, jak i o jego najbliższych.
- Cała rodzina jest bardzo dobra – twierdzą zdecydowanie. - Co niedziela są w kościele. Mają wszystkie sakramenty. I o Piotrze nic złego nie można powiedzieć. Tu był ochrzczony, tu brał pierwszą komunię i ślub. Był bardzo dobrym człowiekiem. Sam pogrzeb o tym świadczy. Przyszło tyle ludzi, bo jak kto kogo docenia to idzie w ostatniej drodze.
Ale specjalnie też się nie dziwią reakcji ich proboszcza. Znają go jako człowieka interesownego, dla którego bardzo ważne są pieniądze. Ślub ich zdaniem nie kolidował z pogrzebem a był jedynie pretekstem.
- Przecież śmierci nie można zaplanować – mówią sąsiedzi. – Ślub i owszem, już nawet rok wcześniej, ale pogrzeb? To jest nieszczęście trudne do przewidzenia.
Ludzie w większości mówią jednym głosem – proboszcz nie miał racji. Nie mają też o nim najlepszego zdania. Już dwa lata temu wystosowana została do Kurii w Legnicy skarga na działania księdza, o co ma do tej pory do parafian pretensje. Aby zachować obiektywizm chcieliśmy, aby sam zainteresowany ustosunkował się do stawianych mu zarzutów. Niestety nie udało nam się z księdzem porozmawiać. Jak nas poinformował głos w domofonie probostwa „ksiądz przebywa aktualnie na urlopie”.
Skarga parafian z Rudzicy nie była pierwszą w jego kapłańskiej drodze. Z Olszyny gdzie był wikarym także został przeniesiony z powodu - zdaniem mieszkańców - nie takiego jak oczekiwali pełnienia roli duszpasterza. Zdarzyło się kiedyś, że nie dopuścił nikogo z młodzieży do bierzmowania. Jako katecheta także nie bardzo się sprawdzał. Trafił stąd do Jeleniej Góry, potem gdzie indziej i jeszcze dalej... Ciężki orzech ma teraz do zgryzienia ksiądz biskup. Co dalej będzie z kapłanem? Na decyzję czekają parafianie z Rudzicy.
„Nie grzeszcie i nie dawajcie miejsca diabłu” – Ef
„Przeciwnik wasz, diabeł jak lew ryczący krąży szukając, kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu” – 1P
Głoszą napisy na tablicy ogłoszeń przy plebanii.
Z dnia: 2007-09-04, Przypisany do: Nr 17(328)