Pierwsza w Lwówku apteka składała się z izby ekspedycyjnej, zielarni z suszarnią oraz piwnicy, gdzie składano zapasy leków. Laboratorium składało się z odważalni i tłuczkarni wyposażonej w duży moździerz, wagi i miary, młotki i piecyki.
Zanim powstała pierwsza lwówecka apteka, preparowaniem leków zajmowali się okoliczni franciszkanie i joannici. Ówczesna apteka prowadziła sprzedaż medicamenta simplica, medicamenta composita i medicamenta chimica. Sprzedawano części roślin – najczęściej egzotycznych, octy, korzenie, kory, części zwierząt i ich wydaliny, różnego rodzaju ziemie, a także... drogie kamienie i złoto! Poza medykamentami aptekarz trudnił się wypiekiem ciasteczek i pierników medycznych, a także sprzedawał środki kosmetyczne (bielidła i mydła), przyprawy kuchenne, słodycze, świece, lak, oliwę, a także karty do gry. Z czasem wprowadzono do aptek wódkę i nalewki.
Kolejnym znanym z przekazów pisanych aptekarzem był w roku 1565 Hans Lorenz, lwówecki kupiec. W dokumentach żytawskich znajduje się prośba rady miejskiej do rady lwóweckiej o oddelegowanie fizyka miejskiego (lekarza) i aptekarza Lorenza w celu przeprowadzenia kontroli tamtejszej apteki znajdującej się w kamienicy pod numerem 5. W roku 1584, po śmierci ojca, rada zatrudniła na stanowisku aptekarza Marcina Lorenza, syna Hansa. Trzynaście lat później Marcin Lorenz zmarł, a wdowa po nim wyszła za mąż za dotychczasowego pomocnika aptekarskiego Niklasa Wincklera, którego rada miejska ustanowiła miejskim aptekarzem. Winckler pracował w Lwówku do roku 1602, po czy wraz z żoną i pasierbem przeniósł się do Legnicy, gdzie kupił aptekę. Apteka lwówecka została wystawiona na sprzedaż.
19 stycznia 1602 roku pasierb Wincklera, a zarazem jego pomocnik Jerzy Lorenz postanowił usamodzielnić się i przysłał do Lwówka ofertę odkupienia apteki po ojcu. Sprzedaż przeciągała się, ponieważ było wielu chętnych. Wcześniej, już 16 stycznia 1602 roku, jeleniogórska rada zwróciła się z prośbą o sprzedanie apteki Janowi Lorenzowi, aptekarzowi z Gryfowa. W uzasadnieniu podawano, że jest on dzieckiem Lwówka, a w tutejszej aptece pracował jego ojciec i brat. Jan wiedział wprawdzie o chęci nabycia jej przez bratanka, lecz zdawał sobie sprawę z tego, że Jerzy nie posiada wymaganych kwalifikacji. Podobne w treści pismo, datowane 12 marca, przysłał Joachim, pan na Stenczynie, Ottendorfie i Polnisch Kessel wraz z doktorem Höpnerem z Zielonej Góry. Ich protegowanym był Michał Meyer, prowizor apteczny z Krosna.
16 września nadeszła do Lwówka prośba od cesarza Rudolfa II, aby aptekę sprzedać Henrykowi Walpurgerowi, zatrudnionemu wcześniej na stanowisku prowizora w Pradze. Ostatnia prośba dotarła do miejscowej rady 4 listopada 1602 roku, w której owdowiała księżna legnicko-brzeska Anna Maria proponowała przekazać aptekę w ręce Adama Seidela z Oławy. Mając tylu chętnych rada ustaliła, że aptekarzem może być jedynie Adam Seidel lub Jerzy Lorenz – dziecko Lwówka, ale pod warunkiem pomyślnego zdania egzaminu ze znajomości farmacji. Termin sprawdzianu ustalono na 16 stycznia 1603 roku, a w składzie komisji oprócz radnych znalazł się miejski fizyk i ławnicy. Ostatecznie do egzaminu nie doszło, a na stanowisku prowizora miasto zatrudniło Jerzego Lorenza. Właścicielem apteki stało się miasto.
Kontrakt sprzedaży pomiędzy Niklasem Wincklerem, już aptekarzem legnickim, a miastem podpisany został 26 kwietnia 1603. Rada zobowiązała się wypłacić Wincklerowi zadatek w wysokości 600 talarów w osiem dni po lipskich targach wielkanocnych. Pozostałość, po uwzględnieniu wyposażenia i towarów według wrocławskiej taryfy aptecznej, rozliczona miała być w dwóch ratach – połowa do św. Michała, druga do Bożego Narodzenia tego roku. 27 maja 1603 roku sprzedaż została zatwierdzona przez namiestnika księstwa świdnicko-jaworskiego Adama Lesta z uwagą, że wielka to szkoda, iż prośba cesarza Rudolfa II nie została spełniona. Obawiając się utraty łaski cesarskiej, rada miejska zrewidowała swoje stanowisko i przesłała stosowną ofertę na ręce cesarskiego protegowanego Walpurgera.
Ten przybył do Lwówka 26 kwietnia, zwrócił radzie jej wydatki, zapłacił za aptekę i wszystko co do niej należało kwotę 1.048 talarów i 7 groszy. Sam budynek pozostał własnością miasta, a należny czynsz ustalono w kwocie 40 talarów i 36 groszy rocznie. Ponadto Walpurger zobowiązany został do: „1) płacenia w kasie księstwa rocznego podatku w wysokości 90 talarów i innych świadczeń, jakie aptekarzowi przystoją; 2) przestrzegania lwóweckiego porządku aptekarskiego jaki kiedykolwiek pod lwówecką pieczęcią zatwierdzonym zostanie, wstrzyma się od sprzedaży okowity, poprzestając jedynie na środkach leczniczych; 3) służenia jedzeniem i napitkiem Radzie i panom doktorom podczas wszelkiej wizytacji; 4) dostarczania kancelarii Rady i Ławie tyle wosku na pieczęcie i atramentu, ile tylko będzie to niezbędne; 5) fundowania przyjęć noworocznych dla członków Rady; 6) pamiętania, że w przypadku skarg Rada uruchomi drugą konkurencyjną aptekę”.
Warunki postawione Walpurgerowi wydają się dzisiaj drastyczne i wygórowane, ale musimy pamiętać, że w ówczesnych czasach apteka była źródłem poważnych dochodów i dywidend z ogólnej ludzkiej niewiedzy, a aptekarze ówcześni należeli do śmietanki towarzyskiej, zawodowej, a często i politycznej. Wiadomo było, że aptekarz driakwie, olejki, żywice i balsamy sprowadza z całego świata. Miał więc z nim bliskie kontakty. Stąd w aptece można było zawsze usłyszeć pytanie: „Co nowego w świecie, drogi aptekarzu?”
Aptekarz Walpulger złożył do Rady Miejskiej skargę na kramarzy, że handlują oni artykułami zastrzeżonymi wyłącznie dla apteki, takimi jak: szafran, cynamon, goździki, pieprz, kminek, cukier kandyzowany, owoce cytrusowe, oliwa, ciasteczka karmelowe itp. Reakcja była błyskawiczna – 9 sierpnia tego roku Rada surowo zakazała kramarzom sprzedaży tych artykułów. 20 października 1609 roku podpisany został kontrakt przez Walpurgera i jego siostrzeńca, kramarza Benedykta Mohaupta, w myśl którego ten ostatni mógł sprzedawać niektóre artykuły aptekarskie, takie jak: oliwa, senes, gorzkie migdały czy cukier kandyzowany – lecz wyłącznie na funty. Tym samym aptekarz zatrzymał dla siebie sprzedaż detaliczną. Kramarz szybko powrócił do poprzedniego asortymentu i zdesperowany aptekarz złożył na niego ponownie skargę do namiestnika księstwa, Kacpra Rechenberga, który wystawionym 15 października 1611 roku w Kliczkowie dokumentem zabronił Mohauptowi sprzedaży towarów aptecznych i nałożył grzywnę w wysokości 20 dukatów. Kramarz jednak nie ustępował i doprowadził w roku 1614 do ośmiodniowej kontroli apteki przez miejscowych doktorów, która jednak nie wykazała uchybień. Przez kolejne trzy lata, aż do śmierci aptekarza, trwały ustawiczne przepychanki i wzajemne oskarżenia.
Po śmierci Walpurgera, 28 czerwca 1617 roku podpisano umowę sprzedaży apteki, której nabywcą stał się pochodzący ze Lwówka Baltazar Gottwald. Rada zatwierdziła nową umowę, która w istocie niewiele różniła się od poprzedniej. W myśl jej zapisów podczas corocznych wyborów do Rady, aptekarz zobowiązany został dodatkowo do ufundowania burmistrzowi nowemu i staremu po dwa garczki wina, każdemu rajcy po jednym i ławnikom po pół. W zamian Rada utrzymała należny czynsz na poprzednim poziomie. Pół roku później tutejszy kramarz, Kacper Lindner, złożył do ratusza prośbę o otwarcie drugiej apteki, jednak nie uzyskał zgody. Pomyśleć, że dzisiaj już nie garczki wina stanowią o geografii sieci aptek lecz brutalne zasady silniejszego. (literatura u autora)
(Zbigniew Madurowicz)
Z dnia: 2015-02-26, Przypisany do: Nr 4(507)