MIASTO NIERZECZYWISTE
(Lubań w poezji i prozie Feliksa Netza)
Feliks Netz (ur. 1939) mieszkał w Lubaniu (także w Księginkach) w latach 1945-1955. Tutaj uczęszczał do szkoły podstawowej i Liceum Ogólnokształcącego (do klasy VIII i IX).
Dzieciństwo przeżyte w miejscu, w którym spotkali się wysiedleńcy z polskich kresów, włączonych do ZSRR, przybysze z różnych rejonów Polski, szukających na Ziemiach Odzyskanych swojej nowej szansy w powojennym życiu, odcisnęło się bardzo mocno w psychice i pamięci poety i prozaika Feliksa Netza. Esej pt. „Miasto nierzeczywiste” napisany specjalnie na lubańskie sympozjum pt. „Pisarze i literatura Związku Sześciu Miast” jest bardzo osobistą próbą rekapitulacji tamtych doświadczeń. Dzieciństwo przeżyte przez Feliksa Netza w Lubaniu przypadło na czas Wielkiej Manipulacji, gdy tzw. inżynierowie dusz usiłowali wyprodukować (bo przecież nie: stworzyć) nowego człowieka, na wzór człowieka radzieckiego.
Te praktyki nie mogły ominąć dzieci w wieku szkolnym, a potem już młodzieży licealnej. To jeden aspekt wspomnień i refleksji Feliksa Netza. Drugi - to intensywne przeżywanie świata fizycznego, z jego pięknem, tajemnicą i szpetotą. Pierwsze odczucie dziwności istnienia, szukanie życia „prawdziwego”, to znaczy: nie zafałszowanego ostrymi przyprawami ideologicznymi, a więc w sporcie, w zakazanej wówczas muzyce jazzowej, w kościele, który oferował język łaciński i służenie do mszy, pewien rodzaj braterstwa, do którego lgnie się w młodych latach. Pierwsze bunty, przeciwko wszelkim rygorom, pierwsze rozpoznanie fałszów i politycznych kłamstw. Szukanie oparcia w poezji, literaturze, w sztuce, w samej, czystej naturze wreszcie, dostępnej w pięknie położonym miasteczku Lubań. Wszystko to jest widziane przez Autora z oddalenia, z perspektywy minionych czterdziestu lat. Feliks Netz rozgląda się po swoich wierszach i powieściach, zatrzymując się na tych linijkach, na tych stronicach, gdzie pojawia się poetycki, metaforyczny obraz jego dzieciństwa, młodości na tle miasta, o którym pisze ze wzruszeniem, ale bez sentymentalizmu. Raczej demitologizując niż mitologizując. W ten sposób esej „Miasto nierzeczywiste” jest swoistym suplementem do powieści Feliksa Netza pt. Urodzony w Święto Zmarłych”, w której tak ważny jest Lubań. Dzięki uprzejmości autora esej „Miasto nierzeczywiste” przeczytać Państwo mogą w całości na naszej stronie www.zl.luban24.pl.
Patrzy na nas z góry
- Pana Feliksa Netza miałem przyjemność spotkać osobiście kilkukrotnie – wspomina burmistrz Arkadiusz Słowiński. - Pierwsze z tych spotkań było związane z promocją Jego książki „Urodzony w święto zmarłych”. Pamiętam jak On wówczas pięknie opowiadał o Lubaniu swojej młodości i nie ukrywam, że sposób przedstawienia naszego miasta w tej książce wywołał we mnie pewną refleksję. Zadałem mu wtedy pytanie, na które ciepło i długo odpowiadał. Uznałem wówczas, że jest to Człowiek, który potrafi słuchać i świetnie opowiadać. Nieco później Feliks Netz stał się Honorowym Obywatelem Lubania. Późniejsze nasze spotkania były już bardziej służbowe, ponieważ dochodziło do nich w moim, burmistrza gabinecie. Kilka lat temu, kiedy po latach pan Feliks Netz przyjechał do naszego miasta na zaproszenie Janusza Nawrockiego, najpierw odwiedzili dom kultury a później razem z ówczesnym dyrektorem Kazimierzem Kiljanem odwiedzili mnie w moim gabinecie. Dużo rozmawialiśmy, trochę popolitykowaliśmy. A tak się złożyło, że politycznie byliśmy bratnimi duszami. Pan Feliks mówił, że chętnie i z wielkim sentymentem wraca do Lubania, bo bardzo podoba mu się rejon Górnych Łużyc – góry, które zawsze ma w pamięci, wizyty na ogródku u Janusza Nawrockiego, gdzie może przy kufelku piwa i kiełbasce popatrzeć na Góry Izerskie czy Karkonosze. Ale też ciepło mówił o Górnym Śląsku, próbując pokazać go z innej niż nam się powszechnie kojarzy, strony. Później utrzymywaliśmy kontakt e-mailowy i w jednym z ostatnich swoich e-maili, po wyborach gratulował mi ponownego wyboru na burmistrza. A kilka miesięcy później niestety od nas odszedł. O walce Pana Feliksa z chorobą wiedziałem i bardzo mu kibicowałem, aby ją wygrał. Tak się jednak nie stało ale wierzę i mam nadzieję, że teraz patrzy na nas z góry.
Polak Węgier dwa bratanki…
- To dla nas wszystkich, dla mnie osobiście wielka strata - wspomina Kazimierz Kiljan, lubański twórca. - Feliks Netz pokochał miasto swojej młodości tak głęboko, że później, przez całe swoje dorosłe życia wracał do niego, nie tylko myślami, ale także swoją twórczością, a przede wszystkim bywał tu osobiście. Co pewien czas odwiedzał Lubań, aby jeszcze raz, drugi i trzeci… przeżyć tamte dni. Miałem to szczęście być obok niego podczas kilku Jego sentymentalnych wizyt. Miałem też możliwość wysłuchania wielu jego wspomnień. Za każdym razem innych, dotyczących miejsc, w których dorastał, kolegów, przyjaciół, znajomych. Miał niezwykłą, fotograficzną pamięć, o czym sam mówił. Doskonale pamiętał obrazy dawnych zdarzeń, sytuacji… Pielęgnował w pamięci portrety ludzi, których często ożywiał w swoich książkach, nadając ich cechy fikcyjnym postaciom. Tak było między innymi w przypadku Jego ulubionego pedagoga, Ludwika Anioła. Pierwszą rzeczą napisaną przez Feliksa, jaką przeczytałem, był esej poświęcony Lubaniowi „Miasto nierzeczywiste”. Niezwykle poruszający, pełen dramaturgii przekaz z pierwszych lat powojennych, Jego rodzinnej wędrówki do Lubania i okresu adaptacji na nowej ziemi.
Podczas jednego z naszych spotkań w domu kultury wręczyłem Feliksowi tomik swoich wierszy – kontynuuje Kazimierz Kiljan. - Jakież było moje zaskoczenie, kiedy po jakimś czasie otrzymałem wydanie miesięcznika „Śląsk”, w którym ukazał się obszerny artykuł poświęcony mojej twórczości wraz z kilkoma wierszami. Radość była tym większa, że obok znajdował się również tekst poświęcony Bronisławowi Wildsteinowi. Zrozumiałem wówczas, że ten niezaprzeczalny ambasador Lubania w świecie, promuje także ludzi tu żyjących i tworzących.
Drugie ważne dla mnie spotkanie, miało miejsce dwa lata temu, w plenerze, na zboczu Kamiennej Góry, skąd roztacza się widok na Karkonosze. Siedzieliśmy przy ognisku i kociołku z węgierskim gulaszem i gawędziliśmy. Ów gulasz był dla nas obu czymś symbolicznym. Mało kto wie, że Feliks Netz był również tłumaczem literatury węgierskiej na język polski. Nie miał, jak to ma miejsce w moim przypadku, żadnych korzeni węgierskich. Nauczył się tego języka od podstaw tylko dlatego, że pokochał ten kraj i żyjących w nim ludzie. To był piękny i niezapomniany wieczór. Pamiętam też z jaką nostalgią patrzył na roztaczającą się przed nami dolinę, gdzie na pierwszym planie stał jego dawny rodzinny dom, a na horyzoncie majaczyła dostojnie korona Karkonoszy.
W mojej pamięci Feliks Netz pozostanie przede wszystkim jako bardzo skromny, miły, kontaktowy i otwarty na ludzi człowiek, ale także, jako poeta, pisarz, radiowiec, dziennikarz, tłumacz literacki…
Żegnaj Felku
- Trudno jest mi pisać o tak znaczącej dla mnie postaci – wspomina Janusz Nawrocki. - Moje dni od kiedy Cię poznałem zaczynały się od otwarcia poczty elektronicznej – „co tam Felek napisał…?”. Obdarowałeś mnie, człowieka pospolitego szczerą przyjaźnią. Nazwałeś mnie „ambasadorem swojego dziecięctwa i czasu wczesnej młodości”. Kochałeś nasz Lubań. Jeszcze w lutym napisałeś, że to był dla Ciebie i Twego brata Zygmunta OGRÓD EDEN. Lubań w 1946 roku Cię przytulił, a Ty odpłaciłeś się naszemu miastu miłością. W Twojej poezji i prozie często nasz Lubań był obecny. Byłem z Tobą w ostatniej drodze wraz z Ireną Leszczyńska i Mieczysławem Iwanowem. Pięknie Cię pożegnały Katowice – ksiądz biskup Maciej Szczawiński i prezydent Katowic.
Lubań płacze po Tobie, płaczę ja. W przedostatnim e-mailu pisałeś, ze dobry Bóg pozwoli spotkać się na naszej łączce… (dop.red.zbocze Kamiennej Góry).
Kochany Felku spotkamy się… Wiem, że fruwasz nad naszym Lubaniem i twoje srebrzyste włosy rozwiewa lubański wiatr. Krąż nad nami, Srebrny Aniele.
(Krysia patrzy mi przez ramię, czy nie głupio piszę)
Z dnia: 2015-04-29, Przypisany do: Nr 8(511)