Historia życia dzisiaj ponad czterdziestoletniego mężczyzny sprowadza się w głównej mierze do przestępstw i ich następstw, a więc odsiadek - najpierw w domach poprawczych, później w więzieniach - o czym pisaliśmy na naszych łamach kilka miesięcy temu.
Kiedy Robert A. miał osiem lat, jego rodzice nadużywający alkoholu w niewielkim odstępie czasowym odebrali sobie życie. Chłopiec nie mający żadnych pozytywnych wzorców, już od najmłodszych lat wchodził w kolizję z prawem. Ostatecznie w ubiegłym roku dokonał czynu najgorszego z możliwych – zabił człowieka. Za co sąd wymierzył mu wyrok długoterminowy. Należy więc sądzić, że nieprędko wróci do swego dwupokojowego przestronnego mieszkania położonego w centrum Lubania. Stoi więc puste a nie remontowane i nie ogrzewane niszczeje. A co gorsze, grzyb zaczyna już pojawiać się u sąsiadów. A przecież tylu jest oczekujących na swoje cztery kąty, którzy zadbaliby o swój lokal. Ale jak się okazuje sprawa nie jest taka prosta.
- Robert A. bardzo długo nie przebywał w tym lokalu i nie płacił czynszu ale w sprawie odebrania mu prawa do najmu dotychczas byliśmy bezradni – mówi kierownik ABK nr 3 Teresa Chamier-Gliszczyńska. – Przede wszystkim, aby móc wszcząć jakiekolwiek kroki zmierzające do eksmisji wyrok musiał się uprawomocnić. Długo to jednak nie następowało, ponieważ człowiek ten odwoływał się do wszystkich możliwych instancji. Ma prawo. Siedzi w więzieniu, zna przepisy i wie, co mu się należy, a co nie. Następnie należało ustalić miejsce pobytu, czyli aresztu Roberta A. I proszę mi wierzyć nie było to takie proste. W którym areszcie przebywa dowiedzieliśmy się pocztą pantoflową. Wówczas dopiero my, jako administracja mogliśmy podać go do sądu o eksmisję.
Ustalenie miejsca pobytu było o tyle ważne, że ktoś musiał w sądzie reprezentować Roberta A. W tym wypadku kurator. Tak oczekiwana rozprawa o eksmisję przestępcy, zaplanowana na 29 listopada, nie przyniosła ostatecznie rozstrzygnięcia, bo... nie doszła do skutku. Powodem było przeniesienie w ostatniej chwili Roberta A. do innego aresztu. Teraz trzeba zaczynać procedurę ustalenia nowego miejsca jego pobytu od nowa. A to znowu wydłuży czas przejęcia przez miasto lokalu, który mógłby służyć rodzinie oczekującej na swoje cztery kąty już teraz. Dopiero kiedy wreszcie zapadnie wyrok o eksmisję – w tej sytuacji nie wiadomo kiedy - mieszkanie to będzie do dyspozycji Urzędu Miasta. Jego przydziałem zajmie się wówczas komisja mieszkaniowa i najprawdopodobniej otrzyma je ktoś z listy oczekujących. Tymczasem wszyscy są bezradni.
Z dnia: 2007-12-05, Przypisany do: Nr 23(334)