Rok 2018 jest dla Andrzeja Drozdowicza, muzyka i wieloletniego kapelmistrza różnych orkiestr, jest rokiem obfitującym w rocznice. 1 maja minie 45 lat odkąd jest on muzykiem. Ponieważ pochodzi z Górnego Śląska i orkiestry górnicze wpisane były od zawsze w tradycję regionu, praktycznie nie miał wyjścia. Muzykiem - po dziadku, ojcu, wujku, stryjku - zostać musiał. Naukę gry na instrumencie rozpoczął w 1972 roku a już oficjalnie – jako muzyk orkiestry Huty Zawiercie – wystąpił po raz pierwszy 1 maja 1973 roku.
- Pochodzę z wielodzietnej rodziny – wspomina Andrzej Drozdowicz. – Było na dziewięcioro rodzeństwa. Dwoje malutkich zmarło, ale została nas jeszcze siódemka. Nie było łatwo, ale rodzina i muzyka były dla nas ważnr. Pamiętam, że jak ojciec zapisał mojego starszego brata do orkiestry, to ja bardzo płakałem, bo też tak chciałem. Miałem wówczas 9 lat. I rodzice, chcąc nie chcąc, zapisali także mnie i tak rozpoczęła się moja muzyczna przygoda. To były takie czasy, że praktycznie każdy większy zakład pracy miał swoją orkiestrę. Z lekceważeniem patrzono na te, które jej nie miały.
Więcej w bieżącym numerze.